1 031
1 158 min.
Seriale
aragorn136 (23237 pkt)
750 dni temu
2022-11-03 10:48:39
Inaczej podejdą do tej produkcji ludzie, którzy spędzili setki godzin, grając w „Cyberpunk 2077” (przygryzając zęby z powodu błędów, jeżeli byli posiadaczami PS4), a jeszcze inaczej wielki fan japońskiego anime. Ja nie znajduje się w żadnej z tych grup. Dlatego do recenzowanego serialu CD Projekt RED i japońskiej wytwórni Trigger podszedłem z czystą, choć szybko zakrwawioną, kartą. Bo już w pierwszym z 10 krótkich odcinków, byłem przygnieciony butem do chodnika. Poznałem głównego bohatera, Davida Martineza. To 17-letni mieszkaniec Night City, metropolii przyszłości. Chłopak uczęszcza do Akademii Arasaki, szkoły dla dzieci bogatych rodziców. Ma fajną, modną kurtkę (gdzie taką kupić?), lecz ledwo wiążę koniec z końcem, a raczej jego matka-pielęgniarka, która ostatnie oszczędności wydaje na edukację jedynego syna. Pragnie bowiem, aby David wyrwał się z ubogiej dzielnic o nazwie Santo Domingo i został kimś więcej niż ziomkiem dilującym na rogu ciemnej ulicy. Jednak zbuntowany nastolatek ma w głowie zgoła odmienne marzenia i pomysły, co do swego życia. Tragiczne wydarzenie sprawia, że myśli błyskawicznie przechodzą w czyny.
Kadr z serialu anime "Cyberpunk: Edgerunners" (materiały prasowe/Netflix)
Kadr z serialu anime "Cyberpunk: Edgerunners" (materiały prasowe/Netflix)
Martinez staje się członkiem gangu Edgerunnerów, wyjętych spod prawda najemników – zaczyna egzystować na krawędzi, testować granice własnych możliwości, nieustannie narażać się na niebezpieczeństwo. W świecie, w którym ceną za porażkę jest wyjątkowo bolesna śmierć. Odkąd młody wczepia sobie u miejscowego chirurga/technika/artysty – Rippera wojskowy implant, całkiem „odlatuje” w nową rzeczywistość. Zachowuje się jak narkoman. Super szybkość, którą daje wyprodukowany przez Militech sandevistan, to za mało. David chce jeszcze bardziej zmodyfikować swoje nastoletnie ciało. Wyposażyć je w kolejne chromowane wszczepy, aby nikt, nawet mentor i przywódca Maine, mu nie dorównał. Ostrożnie z tymi implantami chłopaku! Co z tego, że będziesz mieć mocniejsze „metalowe” ciało, skoro wzrośnie ryzyko wystąpienia cyberpsychozy. To szkodliwa „zabawa”, szczególnie, gdy jednocześnie rozwija się uczucie między tobą a... Lucyną. Tak, pewna siebie i „mroczna” Lucy, która „hipnotyzuje” Davida, ma podobno polskie korzenie, jak przekonuje showrunner Rafał Jaki (nie mylić proszę z Patrykiem Jakim).
Tyle o fabule wymyślonej przez Bartosza Sztybora, która, choć wchodzi w głowę jak nóż w masło, nie jest najbardziej wytrzymałym elementem serialu. Sklejona z klisz: typowej, trzyaktowej drogi protagonisty staczającego się na dno piekieł czy wiecznie identycznych rozkmin na temat początku i końca człowieczeństwa, nie grzeszy oryginalnością. Przesłanie jest widoczne jak dłonie, psychologicznej głębi zabrakło. Lecz z drugiej strony przecież nie ona była istotą rzeczy. Widz pragnął akcji! I ją otrzymał. Pędzi ona – jak to bywa w tego typu anime – na złamanie karku. I nie chodzi tylko o pościgi albo strzelaniny za pomocą nowoczesnych spluw, lecz także o trudne do wychwycenia gołym okiem, trwające milisekundy ruchy Martineza. Z chłopakiem łatwo złapać więź i mu kibicować, ale z czasem aż chciałoby się krzyknąć: „stop, przestań!”. Podobnie ma się sprawa z postaciami drugoplanowymi. Czy to znany z gry potężnie zbudowany Maine, czy opanowana netrunnerka Kiwi, czy żywiołowa, nieprzewidywalna Rebecca (jakże bardzo w stylu japońskim, ale przypominająca też Harley Quinn) – wszyscy narysowani są grubą „prostą” krechą, ale to działa.
Kadr z serialu anime "Cyberpunk: Edgerunners" (materiały prasowe/Netflix)
Działa również animacja tych postaci, jak i przedstawienie Night City. Dobrze, że zanim niedoświadczony widz zostanie wciągnięty w wir cyberpunku, najpierw powoli, dzięki wyciszonym, kameralnym ujęciom, odkrywa tętniące życiem, ale pachnące zgnilizną moralną miasto. Miejsce, w którym pechowców ledwo da się poskładać do kupy, a farciarze prześcigają się w coraz lepszych urządzeniach, jakie wszczepiają sobie w kruchy organizm, by wyżej skakać, poprawić widzenie itd. Nikt nie myśli o nadziei na słoneczne jutro w tej szarości. Najważniejsze jest tu i teraz – ciągła walka i poleganie na instynkcie przetrwania, kiedy naprzeciwko stanie groźniejszy przeciwnik. No i zarabianie. Im więcej będzie zleceń od Fixera, tym większa „kasa” pozwoli na rozbudowanie „nieludzkiego” szkieletu. Samo nielegalne handlowanie braindansami (dość realistyczna rozrywka przyszłości – emocjonalne odtwarzanie cyfrowego zapisu zagranych wcześniej doznań jakiejś osoby), wystarczyć może tylko na „waciki”.
Żadna to bajka dla grzecznych dzieci. To dojrzała opowieść dla starszej młodzieży i dorosłych, gdzie głowy wybuchają, a krew leje się strumieniami niczym u Tarantino w „Kill Billu”(z tym że na poważnie). Niestety, o ile lokacje, szerokie kadry i pomysłowe sceny walk przyśpieszają bicie serca, a momenty instalowania wszczepów powodują namacalny ból w kościach, tak już przy niektórych zbliżeniach widać pójście na łatwiznę. Twarze to tylko ledwo dostrzegalne kontury. Ale w ogólnym rozrachunku taki element nie jest jakąś wielką przeszkodą w przypadku „Cyberpunk: Edgerunners”. Bardziej można ponarzekać na nierówne tempo. Na szczęście epizody trwają 25 minut, a motyw muzyczny Akiry Yamaoki oraz reszta utworów z pewnym kawałkiem... Dawida Podsiadły robią doskonałą robotę i tworzą specyficzny klimacik, mimo że trochę się ze sobą gryzą, jeśli zdecydujemy się na seans z dubbingiem japońskim. Lepiej zatem wybrać w ustawieniach polskie lub ewentualnie amerykańskie głosy. Ja skorzystałem z tej pierwszej opcji. I nie żałuję. Nasi aktorzy też umiejętnie oddali emocje postaci, żyjących w dusznej atmosferze Night City – aglomeracji, w której nikomu nie można ufać. Świetni są Maciej Dybowski jako David Martinez, Julia Łukowiak – Lucy, Szymon Kuśmider – Maine oraz Zuzanna Galia – Rebecca, jednak to ironiczne, przyprawiające o dreszcze odzywki Przemysława „Faradaya” Sadowskiego i Jacka „Ripperdoka” Kopczyńskiego wbiły mi się w pamięć najbardziej.
Kadr z serialu anime "Cyberpunk: Edgerunners" (materiały prasowe)
Kadr z serialu anime "Cyberpunk: Edgerunners" (materiały prasowe/Netflix)
Serialowy „Cyberpunk” przytłacza i zachwyca futurystycznym anturażem. I jest tak zrealizowany, że nie trzeba być za pan brat z grą. To zawsze spory plus, kiedy da się oglądać taki niezależny, filmowy produkt osadzony w lubianym przez graczy uniwersum, lecz skierowany do szerszego grona odbiorców. Ostatecznie „Edgerunners” można określić mianem coming of age skrzyżowanym z prowokacyjną fantastyką naukową (wysoce zaawansowaną, niebezpieczną technologią) i drapieżnym akcyjniakiem, jakże umiejętnie wykorzystującym setting Mike’a Pondsmitha.
Brr… Cyberpunkowe opętanie jest równie straszne, jak atak diabła. Bo „kiedy mózg się buntuje, nawet najsilniejszy Edgerunner swojego ciała nie kontroluje…”
Ocena: 8/10
źródło: YouTube.com (Standardowa licencja)
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą Altao.pl. Kup licencję
Mogą Cię zainteresować odpowiedzi na te pytania lub zagadnienia:
Galeria zdjęć - "Cyberpunk: Edgerunners" – Ostrożnie z tymi implantami chłopaku!
Więcej artykułów od autora aragorn136
Polecamy podobne artykuły
Teraz czytane artykuły
Nowości
Artykuły z tej samej kategorii
Pliki cookie pomagają nam technicznie prowadzić portal Altao.pl. Korzystając z portalu, zgadzasz się na użycie plików cookie. Pliki cookie są wykorzystywane tylko do działań techniczno-administracyjnych i nie przekazują danych osobowych oraz informacji z tej strony osobom trzecim. Wszystkie artykuły wraz ze zdjęciami i materiałami dostępnymi na portalu są własnością użytkowników. Administrator i właściciel portalu nie ponosi odpowiedzialności za tresci prezentowane przez autorów artykułów. Dodając artykuł, zgadzasz się z regulaminem portalu oraz ponosisz odpowiedzialność za wszystkie materiały umieszczone przez Ciebie na stronie altao.pl. Szczegóły dostępne w regulaminie portalu.
© 2024 altao.pl. Wszystkie prawa zastrzeżone.
0.315