4 040
4 235 min.
Recenzje filmów
Filmaniak01 (1931 pkt)
2259 dni temu
2018-09-16 09:48:03
To co razi najmocniej w czasie oglądania seansu tego filmu, to fakt, że twórcy robią z widza (za przeproszeniem)… kompletnego idiotę. A przynajmniej wszystko na to wskazuje od początku aż do samego końca. Bo fabuła w „Mrocznych umysłach” jest niekonsekwentnie poprowadzona. Często pojawiają się nerwowe cięcia i jeszcze szybsze przejścia pomiędzy lokacjami. A z drugiej strony jedyna dłuższa sekwencja, podczas której Ruby wraz z przyjaciółmi idzie na pieszo po lasach, łąkach i drogach, zupełnie może znużyć, pogrążyć nas w innym świecie, gdzie zacznie się myśleć o przysłowiowych niebieskich migdałach. Ten film bowiem prawie w ogóle nie angażuje emocjonalnie oglądającego, w żadnym stopniu nie wpływa na jego uczucia, nie ma tak właściwie w zasadzie mu nic interesującego do zaoferowania. A nawet, kiedy twórcy „Mrocznych umysłów” próbują wejść w stylistykę „melodramatyczną”, to wychodzi im to tak nieudolnie i na bardzo niskim poziomie jak z gorszych seriali dla „młodzieży”, że ilości fałszu w poszczególnych scenach wyznań bohaterów można się wręcz doszukiwać godzinami. Dodatkowo wszelkie łzy, złości, momenty gniewu – w nie w ogóle nie da się uwierzyć. Nie brzmią one ani na odrobinę prawdziwie, przez co ciężko się specjalnie tutaj zainteresować losem bohaterów, nawiązać jakąkolwiek chemię i ich szczerze polubić.
Jest to tym bardziej niemożliwe z racji przeciętnej reżyserii Jennifer Yuh Nelson, która widać po tym seansie, że znacznie lepiej radzi sobie z animacjami z wytwórni marzeń niż z pełnometrażowymi filmami aktorskimi. Zdecydowanie pod tym względem brakuje jej doświadczenia, odwagi i chęci, by stworzyć coś nowego w kinie młodzieżowym. A tymczasem od tak otrzymujemy tutaj coś, z czym można było się spotkać wielokrotnie – hitem do gazet typu „Bravo”, na siłę próbującym być czymś więcej, a wzbudzającym tymczasem rosnące zażenowanie wraz z kolejno pojawiającymi się linijkami wyjętymi niczym z tureckich telenoweli. Reżyserka nie tylko ma więc problem z zainteresowaniem oglądającego tym, co dzieje się na ekranie, ale także ze zbudowaniem szybkiej, ciekawej akcji, która mogłaby podwyższyć choćby na moment ciśnienie i zbudować aurę napięcia. Lecz i tego w tym aspekcie bardzo brakuje. W „Mrocznych umysłach” więcej jest nieodkrywczych zdań, balansujących na tragicznym romansie z młodzieżowych seriali aniżeli ciekawej i angażującej fabuły z interesującymi bohaterami. I choć w tym miejscu główna wina leży po stronie bardzo skrótowego scenariusza Chada Hodge i (o dziwo!) autorki pierwowzoru, Alexandry Bracken, to jednak sama Jennifer Yuh Nelson również mogła się spisać o wiele lepiej – a już szczególnie w kontekście scen walk i akcji, których przecież nigdy nie brakowało w serii „Kung Fu Pandy”, a których w „Mrocznych umysłach” jest niestety znikoma ilość – bo gdy nawet czasem reżyserka łaskawie widza nimi uroczy, to i tak nie robią one na nim absolutnie żadnego wrażenia.
Choć ekranizacja trylogii Alexandry Bracken wydawało się, że będzie oscylować gdzieś pomiędzy młodzieżowym kinem akcji, a dystopią, ukazującą jak może wyglądać przyszły świat, to suma summarum film nie sprawdza się żadnej z tych konwencji. Nie dostajemy tu bowiem żadnego przyspieszenia, a wszystkie sceny kaskaderskie z udziałem aktorów wyglądają tak, jakby były nakręcone od niechcenia. Zamiast tego dostajemy tu większą liczbę do zwolnienia, zastanowienia i przyjaznego pogadania pomiędzy bohaterami – i co z tego, że przecież ścigają ich łowcy nagród i cały Rząd? Przecież „oni mają czas”… i już od pierwszych scen w ogóle ciężko się przejąć losem postaci bo przecież wiadomo, że nic nie może się im stać. Dla przykładu w „Igrzyskach Śmierci” do samego końca nie było wiadomo, co może przydarzyć się Katniss Everdeen. Kolejni sprzymierzeńcy naraz ku zaskoczeniu okazywali się jej wrogami, a dziwacy towarzyszami. I w zasadzie bohaterka z Dystryktu 12 ciągle musiała polegać na własnym instynkcie i wytrwałości w dążeniu do określonego celu. Tymczasem we „Więźniu Labiryntu” choć w większości Thomas mógł liczyć na swoich kumpli, to jednak tutaj też istniało realne zagrożenie. A jak tymczasem przedstawia się to w „Mrocznych umysłach”? Ano, w ogóle tego nie ma. Intencje wrogów w ogóle nie są nakreślone, a sam film też nie wzbudza żadnych emocji.
Najgorsze jednak w tym wszystkim jest to, że film Jennifer Yuh Nelson niczym, ale to absolutnie niczym nie wyróżnia się od innych podobnego rodzaju widowisk o młodzieży, walczącej z niesprawiedliwą władzą. Wszystkie wizje przyszłego świata to jak sterta brudnych „skarpet” (czytaj: pomysłów), której żadnej nie da się założyć tak, by była do użytku. We wszystkich poprzednich produkcjach z gatunku teenagers-movie, co jak co, ale przynajmniej mieliśmy wyjaśnione, dlaczego tak właśnie funkcjonuje świat i z czego to wynika. I nawet jeśli takie wytłumaczenia jak gwałtowna Pożoga z „Więźnia Labiryntu”, inwazja kosmitów w „Piątej fali”, czy objęcie tyranii przez chciwego prezydenta Snowa z „Igrzysk Śmierci” wydawały się wytłumaczeniami absurdalnymi… to jednak były. A w „Mrocznych umysłach” nie dostajemy żadnych odpowiedzi. Nie wiemy, skąd się wzięły nagłe moce u dzieci, dlaczego zamknięto ich w obozach, czemu skoro gospodarka upada, to nie mogą one przyczynić się do jej polepszenia, czemu technologia pomimo globalnego upadku nic a nic się nie pogorszyła… Krótko mówiąc: pustynia nicości.
Sam świat przedstawiony zupełnie zatem nie jest w stanie nas zainteresować, bo go właściwie nie ma. Ale i zwroty fabularne co chwilę powodują u oglądającego konsternację i chwilowe zapytanie: „Czy ja tego gdzieś już nie widziałem?”. Jeśli więc obejrzycie ten film i tak się poczujecie, to proszę się temu nie dziwić bo „Mroczne umysły” oferują w większości zlepkę koncepcji zaczerpniętych z innych młodzieżowych serii. Miłosny trójkąt z „Igrzysk Śmierci”, biwak dla dzieci jak z „Więźnia Labiryntu”, czy podział nieletnich na grupy niczym z „Niezgodnej”- to tylko niektóre takie nawiązania. Brakuje tu w zasadzie czegokolwiek, co by można było określić kreatywnym. Szczytem takiego kompletnego braku wyobraźni wydają się być także same moce nieletnich, które nie oferują niczego nowego. Rosnąca inteligencja? Zdolność do panowania nad elektryką? Telekineza? Czy naprawdę trudno jest wymyślić jakąś nową moc, którą potrafią nas uraczyć choćby włodarze MCU? A już sama główna bohaterka, Ruby to istna „bliźniaczka” znanej z nowej trylogii „Gwiezdnych Wojen”, Rey, która jak ona odkrywa powoli w sobie Moc i potrzebuje Mistrza. Wpływa na decyzje innych, kontroluje ich umysły, wymazuje pamięć – istna kopia Rycerza Jedi. Brakowało tylko jeszcze miecza świetlnego i byśmy mieli „Gwiezdne Umysły”.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą Altao.pl. Kup licencję
Mogą Cię zainteresować odpowiedzi na te pytania lub zagadnienia:
Galeria zdjęć - "Mroczne umysły" - Niebieskie migdały i kolorowe banały
Więcej artykułów od autora Filmaniak01
Polecamy podobne artykuły
Teraz czytane artykuły
Nowości
Artykuły z tej samej kategorii
Pliki cookie pomagają nam technicznie prowadzić portal Altao.pl. Korzystając z portalu, zgadzasz się na użycie plików cookie. Pliki cookie są wykorzystywane tylko do działań techniczno-administracyjnych i nie przekazują danych osobowych oraz informacji z tej strony osobom trzecim. Wszystkie artykuły wraz ze zdjęciami i materiałami dostępnymi na portalu są własnością użytkowników. Administrator i właściciel portalu nie ponosi odpowiedzialności za tresci prezentowane przez autorów artykułów. Dodając artykuł, zgadzasz się z regulaminem portalu oraz ponosisz odpowiedzialność za wszystkie materiały umieszczone przez Ciebie na stronie altao.pl. Szczegóły dostępne w regulaminie portalu.
© 2024 altao.pl. Wszystkie prawa zastrzeżone.
0.497