4 041
4 236 min.
Recenzje filmów
Filmaniak01 (1931 pkt)
2259 dni temu
2018-09-16 09:48:03
Ale oczywiście nie mogło tutaj zabraknąć przelotnego romansu. No bo przecież jakże mogło być inaczej? Tym razem obiektem westchnień głównej bohaterki Ruby okazuje się jej towarzysz doli (bardzo ciężkiej doli dla widza), czyli stereotypowy przystojniak Liam, który odwzajemnia uczucia. Relacja pomiędzy tym dwojga jest tak hucznie, a zarazem bez polotu napisana, że właściwie reszta bohaterów nie ma tutaj większego znaczenia. Nie czytałem książki Alexandry Bracken, ale jeśli i tam ta relacja była tak bez pomysłu rozpisana, to naprawdę nie rozumiem, co twórcy znakomitego serialu „Stranger Things” i „Nowego początku” mogli dojrzeć w tej historii. Przecież tutaj nie ma nic. Nawet samo uczucie i chemia pomiędzy bohaterami nie jest wyczuwalna. I to z racji fabuły, jak i aktorów, którzy nie prezentują się zbyt dobrze w duecie. Tak w zasadzie to jedynie Ruby przejawia jakąkolwiek inicjatywę, by coś z tym zrobić, ale odtwórca roli Liama jakby odrzuca jej zaloty i śmiałe chęci, przez co w efekcie pozostaje tym samym prostym jak patyk po lodach chłopem, który jednak, gdy dochodzi… oczywiście do „miłosnego trójkąta” (znanego nam z serii „Igrzysk Śmierci” z relacji Katniss-Peeta-Gale) nagle staje się zazdrosnym samcem alfa, który za dobieranie się do swojej sympatii miłosnej nagle byłby w stanie wręcz zlać na kwaśne jabłko swojego konkurenta. I nawet podczas końcówki, która widocznie miała być wzruszająca, ta pozostaje jedynie pusta… właśnie poprzez brak emocji u Harrisa Dickinsona. A przecież aktorka grająca Ruby, naprawdę widać, że stara się jak może ciągnąć ten film do góry na własnych barkach… ale to i tak nie wystarcza. Bo wszystko poza nią jest tutaj takie nieprawdziwe, nierealistyczne i znowu puste. Jak zresztą cały film, w którym brakuje momentów wzruszających, przywodzących na myśl np. te, gdy w „Igrzyskach Śmierci” Katniss śpiewała umierającej dziewczynce z Dystryktu 11, Rue, w którą notabene wcieliła się ekranowa Ruby.
I tak właściwie to właśnie Amandla Stenberg stanowi jedną z nielicznych zalet tego filmu wraz z wcielającą się w jej młodszą wersję Lidyą Jewett. Bo to właśnie u nich obu widać najwięcej emocji – paradoksalnie, pomimo źle rozpisanej roli, to Ruby jest najbardziej zrozumiałą postacią, którą da się polubić i nawet szczerze jej współczuć. Nie jest to jednak w ogóle zasługa scenarzystów, którzy uczynili z niej małą, przestraszoną dziewczynką, niczym Pocahontas w Wielkiej Brytanii, a jednocześnie także idiotkę, nie umiejącą zauważyć nawet najbardziej przewidywalnego zagrożenia. Wyłączna zasługa leży tu po stronie ich odtwórczyń, które starają się jak mogą, uczynić tą postać mniej pustą i bardziej interesującą. Amandla Stenberg to bez wątpienia utalentowana aktorka młodego pokolenia, która ma w sobie spory potencjał. Szkoda tylko, że wciąż gra w takich tandetnych widowiskach niż w jakiś bardziej ambitnych produkcjach. Bo choć aktorka nie jest w stanie zachwycić widza, czy stać się ikoną niczym Jennifer Lawrence w roli Katniss Everdeeen, to jednak właśnie dzięki niej Ruby da się ją choć trochę polubić. Podobnie sympatycznymi postaciami są także towarzysząca jej młoda Chinka Suzanne (Miya Cech) oraz inteligentny Pulpet (Skylan Brooks). Szczególnie pozytywnie pod tym względem zaprezentował się ten drugi, który po zwiastunach wydawało, że zostanie kolejnym z rzędu nieśmiesznym nastolatkiem, a okazał się lojalnym przyjacielem z lekkim poczuciem humoru.
Lecz nawet i w obsadzie nie brakuje filmowi Jennifer Yuh Nelson gaf. Jednym z nich jest z całą pewnością wspomniany już wcześniej Harris Dickinson, który po udanej roli w serialu „Trust”, tym razem nie zachwycił… a delikatnie mówiąc zaprezentował się przeciętnie. Problem granego przez niego Liama polega na tym, że nie sprawdza się on zarówno w ducie z Ruby (Amandla Stenberg to zupełnie inna półka aktorska), jak i w kontekście pojedynczego bohatera. Nie da się go ani polubić ani mu kibicować. Nie zachwyca też wcielająca się w dr Cate Mandy Moore, która nie pokazuje na ekranie nic większego, a ponadto Bradley Whitford, który pomimo tego że jest dość znanym aktorem znanym z takich filmów jak: „Uciekaj!”, czy „Ratując pana Banksa”, to tutaj w zasadzie pojawia się tylko na chwilę. Twórcy nie wykorzystali też potencjału doskonale znanej fanom „Gry o tron” Gwendoline Christie, która jako łowczyni nagród występuje zaledwie w 2 scenach (!!!), a to zdecydowanie za mało. Najgorszy z obsady i tak jednak pozostaje Patrick Gibson, który fatalnie wypada w roli syna prezydenta Graya, Claya. Nie wiem, czy w książce też tak było, ale w filmie to tak katastrofalnie źle rozpisana i zagrana postać, że aż żal na to patrzeć.
Reasumując, „Mroczne umysły” to niestety bardzo słaby film, który nawet pomimo paru nielicznych lepszych momentów, nie jest w stanie praktycznie niczego zaoferować poza jedynie sporą dawką „absurdów”, nielogicznych zachowań kolejnych bohaterów, sztuczną „melodramatycznością” i zmarnowanych potencjałów aktorskich na czele z Harrisem Dickinsonem i Gwendoline Christie, których zaskakująco nieudane role, jeszcze mocniej uwydatniają przeciętną reżyserię Jennifer Yuh Nelson. Nakręciła ona bowiem typową, standardową bajeczkę dla prostej młodzieży, która nie ma żadnego pokładu emocjonalnego, mogącego zainteresować widza. W kontekście „Mrocznych umysłów” liczyłem jedynie na przyjemną rozrywkę, z szybką akcją i barwnymi postaciami, którą przyjemnie będzie się oglądało w wolnym czasie, ale nawet tego ten film nie oferuje, bo historia wlecze się niemiłosiernie, a zamiast pożądanych momentów przyspieszeń otrzymujemy jedynie spowolnienia. I choć wszędzie jest barwnie, to niestety wyłącznie pod względem podkoloryzowanej fabuły. Przed premierą liczono, że „Mroczne umysły” okażą się wyjściem z mroku dla powoli gasnącej już popularności kina młodzieżowego. A tymczasem efekt stał się odwrotny – przez ten film jeszcze mocniej osuną się propozycje z tego gatunku w ciemności. I choć zapewne w następnych latach pojawią się kolejne próby wskrzeszeń to może jednak lepiej już ich nie robić… Bo oglądanie takich kolorowych i tandetnych bajeczek jak „Mroczne umysły” to zupełna strata czasu.
Ocena: 3/10
źródło: YouTube.com (Standardowa licencja)
*Autor recenzji publikuje też teksty na swoim blogu: filmaniak928693912.wordpress.com oraz jako Optimus_999 na Filmweb.pl
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą Altao.pl. Kup licencję
Mogą Cię zainteresować odpowiedzi na te pytania lub zagadnienia:
Galeria zdjęć - "Mroczne umysły" - Niebieskie migdały i kolorowe banały
Więcej artykułów od autora Filmaniak01
Polecamy podobne artykuły
Teraz czytane artykuły
Nowości
Artykuły z tej samej kategorii
Pliki cookie pomagają nam technicznie prowadzić portal Altao.pl. Korzystając z portalu, zgadzasz się na użycie plików cookie. Pliki cookie są wykorzystywane tylko do działań techniczno-administracyjnych i nie przekazują danych osobowych oraz informacji z tej strony osobom trzecim. Wszystkie artykuły wraz ze zdjęciami i materiałami dostępnymi na portalu są własnością użytkowników. Administrator i właściciel portalu nie ponosi odpowiedzialności za tresci prezentowane przez autorów artykułów. Dodając artykuł, zgadzasz się z regulaminem portalu oraz ponosisz odpowiedzialność za wszystkie materiały umieszczone przez Ciebie na stronie altao.pl. Szczegóły dostępne w regulaminie portalu.
© 2024 altao.pl. Wszystkie prawa zastrzeżone.
0.507