2 170
3 406 min.
Piloci/Akrobacje
pj (15391 pkt)
452 dni temu
2023-08-27 18:57:22
Koniec sierpnia 2023 roku. Na szafce przy drzwiach wejściowych leży jakaś typowa zielona broszurka. Na taką wygląda na pierwszy rzut oka. Ale nie – to coś więcej, znacznie więcej. W dłoniach trzymam opracowanie historyczne na kilkanaście stron pt. „Ostatni lot”. W jego wnętrzu są wysokiej jakości zdjęcia i bardzo intrygującą historia, o której ktoś, jak byłem dzieckiem, napomknął, lecz która zupełnie wyparowała z mej głowy. Aż do teraz. Dzięki Henrykowi Kierzkowskiemu, właścicielowi pobliskiego gospodarstwa agroturystycznego w Dębowie, a przede wszystkim instruktorowi i pilotowi, a także certyfikowanemu ekspertowi PKWBL, który czuł moralny obowiązek udokumentowania owego smutnego zdarzenia, sam poczułem, że jako mieszkaniec sąsiadującej wioski o nazwie Czarne, muszę napisać tekst na ten temat. Chociażby po to, aby jeszcze więcej osób zapoznało się z sylwetką porucznika Zygmunta Gruszczyka i mogło złożyć mu hołd oraz z czasami PRL-u, w których rosyjskie raporty dotyczące przyczyn katastrof lotniczych był tworzone „na kolanie”.
Okładka "Ostatniego lotu" (fot. PJ)
Kim był Zygmunt Gruszczyk?
Przyszedł na świat Chrzanowie (w woj. warmińsko-mazurskim) w roku 1935, dokładnie 31 stycznia, jako syn Stefana i Zofii z domu Bednarek. Zanim spełnił swoje marzenie i został pilotem, najpierw ukończył szkołę średnią w Tenczynku. Następnym krokiem w jego życiu było wstąpienie do Oficerskiej Szkoły Lotniczej w Radomiu.
23 lipca 1956 roku mógł już pochwalić się promocją oficerską. Latał w 21. Pułku Lotnictwa Zwiadowczego (starty odbywały się na lotnisku Poznań-Krzesiny). Gdy powstała nowa jednostka, przeniesiono go do Sochaczewa. Tam pełnił dalszą służbę w 21. Pułku Rozpoznawczym, ale awansował na stanowisko dowódcy klucza lotniczego.
Zygmunt w roli pilota pierwszej klaty przetestował i wylatał 600 godzin na takich maszynach, jak m.in.: Jak-9, Jak-12 czy Lim-1 i pechowy Lim-2R. Żona Czesława i córki: Halin i Irena zapewne często bały się o jego życie. Lecz miały nadzieję, że nigdy nic złego się nie stanie. Aż nadszedł ten dzień…
23 października 1963 – śmierć na skrzyneckich bagnach
To był pochmurny dzień. Zamieszkały w Kowalu Henryk Kierzkowski wyraźnie słyszał rozmowę swego ojca z sąsiadem – funkcjonariuszem milicji. „Czesław, Czesław. Samolot na Skrzynkach się rozbił!” – krzyczał Walery Rutkowski. Panowie wspólnie ściągnęli do Kowala porucznika/pilota Mieczysława Hajczuka (kierownika Aeroklubu Włocławskiego). Mieli jeden cel – samochodem marki Nysa udać się ma miejsce katastrofy. Co tam ujrzeli?
Ośmioletni Henryk pamięta dobrze. Dojechali od strony wsi Radziszewo. Już z daleka zauważyli samochody wojskowe, motory z przyczepą oraz śmigłowiec SM-1. Okazało się, że pilot prawdopodobnie nie przeżył, ale nie ma szans na wyciągnięcie wraku i pochowanie ciała na cmentarzu (symboliczny pogrzeb odbył się w Sochaczewie).
Rosjanie rozpoczęli śledztwo. Oczywiście opieszale. W oryginalnym opisie Komisji Wypadków, badającej przyczyny katastrofy pojawiły się dwa błędy. Jeden dotyczył daty urodzenie Zygmunta, drugi – informacji na temat pułku. Całe dochodzenie trwało jedynie dwa dni…
Mija prawie 40 lat
Do dzisiaj w tym miejscu jest zatopiony fotel katapultowy, a także amunicja do działek pokładowych i inne części poszycia. Jednak, co ciekawe, sprawa uległa zapomnieniu przez kilka dekad. Ale Henryk i wielu mieszkańców nie zapomnieli. Niestety, oficjalnie nikt się interesował na tyle (poza Henrykiem rzecz jasna), by coś więcej uczynić. Co prawda, miejscowy leśniczy przy okazji inwentaryzacji zwierzyny, zobaczył chmarę jeleni przechadzających się w miejscu, gdzie rozbił się wojskowy Lim-2R, lecz z braku czasu nie umówił się na spotkanie z autorem „Ostatniego lotu”. Dopiero w listopadzie 2018 roku jeden z myśliwych wyznał z entuzjazmem i błyskiem w oku, że trafił na Skrzynkach na ślad lądowania… UFO. To była idealna pora roku (niski poziom wód) na to, aby wreszcie tam powrócić. Henryk wiedział, że to nie żaden kosmiczny spodek. Pojechał z owym myśliwym w pobliże bagien, wysiadł z auta terenowego i zobaczył w dole wystające szczątki maszyny. Około 50 m dalej ujrzał inne elementy, w tym kawałek żebra ze skrzydła.
Henryk Kierzkowski - autor "Ostatniego lotu"
Wkrótce nastąpiły ważne wydarzenia. Henryk Kierzkowski skontaktował się z generałem Leszkiem Cwojdzińskim. Ów wojskowy po oględzinach miejsca wypadku zdziwił się, że po tak długim czasie są widoczne na powierzchni ziemi różne części maszyny, jak chociażby sprężarka silnika. Cwojdziński odezwał się z kolei do Szefa Inspektoratu Ministerstwa Obrony Narodowej. Dobrze zrobił, bo jeszcze jesienią tego samego roku na Skrzynkach pojawiło się trzech specjalistów z Komisji Badania Wypadków Lotniczych. Panowie sporządzili odpowiednią dokumentację fotograficzną przy pomocy drona. Mało tego, zebrali niektóre szczątki, jednak nie podjęli próby wydobycia całego wraku.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą Altao.pl. Kup licencję
Galeria zdjęć - 60-letnia rocznica pewnej katastrofy, czyli o ostatnim locie Zygmunta Gruszczyka
Więcej artykułów od autora pj
Polecamy podobne artykuły
Teraz czytane artykuły
Nowości
Artykuły z tej samej kategorii
Pliki cookie pomagają nam technicznie prowadzić portal Altao.pl. Korzystając z portalu, zgadzasz się na użycie plików cookie. Pliki cookie są wykorzystywane tylko do działań techniczno-administracyjnych i nie przekazują danych osobowych oraz informacji z tej strony osobom trzecim. Wszystkie artykuły wraz ze zdjęciami i materiałami dostępnymi na portalu są własnością użytkowników. Administrator i właściciel portalu nie ponosi odpowiedzialności za tresci prezentowane przez autorów artykułów. Dodając artykuł, zgadzasz się z regulaminem portalu oraz ponosisz odpowiedzialność za wszystkie materiały umieszczone przez Ciebie na stronie altao.pl. Szczegóły dostępne w regulaminie portalu.
© 2024 altao.pl. Wszystkie prawa zastrzeżone.
0.135