3 546
4 087 min.
Recenzje filmów
bartoszkeprowski (3368 pkt)
2307 dni temu
2018-07-30 11:06:45
Czy kolejna wizyta na wyspie Kalokairi będzie nostalgiczną podróżą pełną prawdziwych wzruszeń oraz śmiechu? A może to tania wycieczka po szczątkach niegdyś kultowej muzycznej produkcji porywającej do tańca tłumy widzów, a więc bezczelne odcinanie kuponów od pierwowzoru? Po odpowiedzi zapraszam do lektury poniższego tekstu spod pióra kinomana, który skutecznie wzbraniał się przed seansem pierwowzoru do czasu, gdy jego ukochana posadziła go przed telewizorem i zmusiła do zapoznania się z omawianym widowiskiem, pragnąc potem wyciągnąć do kina na kontynuację muzycznego show.
Historia „Mammia Mia: Here We Go Again!” całkowicie mnie zaskoczyła, unikałem bowiem jakichkolwiek zapowiedzi, aby nie psuć sobie zabawy z samodzielnego poznawania fabuły muzycznego widowiska. Zatem produkcja rozpoczyna się od dość smutnej, zarówno dla filmowych postaci, jak i zagorzałych zwolenników pierwowzoru, informacji. Mianowicie nie żyje Donna, a zaradna Sophie postanowiła przejąć po matce hotel i spełnić jej największe marzenie, w czym dzielnie wspiera ją jeden z jej potencjalnych ojców – Sam. Niestety młodej protagonistce nie układa się zbyt dobrze w życiu. Chcąc uszanować pamięć po swojej matce, niezamierzenie popada w konflikt z własnym mężem – przystojnym i uzdolnionym Sky'em, który wyjechał w ogromny świat, mając na uwagę poszerzenia kompetencji i pomoc ukochanej. Jednakże to nie koniec problemów Sophie. Przyjęcie z okazji otwarcia hotelu już tuż-tuż, lecz nad wyspą znienacka pojawiają się czarne chmury. Nadciąga sztorm, który niweczy przygotowania bohaterki oraz z pewnością utrudni zaproszonym gościom przybycie na miejsce. Czyżby impreza miała się zakończyć porażką? Przecież na litość boską, nie w taki sposób Sophie chciała uszanować pamięć po swojej matce… Jednakże, od czego ma się przyjaciół(ki) i aż trzech, jedynych w swoim rodzaju, ojców, czyż nie?
Moim zdaniem uśmiercenie jednej z głównych bohaterek oryginału dało twórcom ogromne pole do popisu, co skutecznie wykorzystali. Mimo iż nie jestem zwolennikiem pozbywania się lubianych i szanowanych przez widzów postaci, to tym razem potrafię to zrozumieć, a nawet usprawiedliwić podjęte przez scenarzystów działania. Brak charakterystycznej i charyzmatycznej bohaterki pozwolił na dokładniejsze przybliżenie znanej jedynie z kart wyświechtanego dzienniczka, barwnej historii rezolutnej kobiety, która całe swoje życie, polegając jedynie na samej sobie, przeżyła w taki sposób, aby niczego nie żałować i osiągnąć sukces oraz spełnienie. Zatem razem z filmowymi postaciami zagłębiamy się we wspomnieniach dotyczących Donny, poznając najważniejsze fragmenty jej przeszłości. Dzięki temu nowa odsłona „Mamma Mia!” stała się zdecydowanie bardziej refleksyjna. Nie zrozumcie mnie źle, to dalej zabawna komedia, jednakże z głębszym przesłaniem niż poprzednio i mocniejszym emocjonalnym wydźwiękiem, co tylko dodaje jej kolorytu. Muszę się przyznać, iż naprawdę nie wierzyłem w udany powrotu starego przeboju. Jednak twórcy nie tylko uszanowali oryginał, tworząc sequel w zgodzie z jego duchem, oni też wzbogacili bohaterów poprzez rozbudowanie i przybliżenie widzom ich historii, a także nieco wyśmiali pierwowzór, często w bardzo zabawny sposób do niego nawiązując. Dosłownie wszystko tutaj zagrało tak, jak należy. Mogę nawet stwierdzić, iż „Mamma Mia: Here We go Again!” jest idealnym przykładem dobrze zrealizowanej kontynuacji, która niemal pod każdym względem bije swojego protoplastę na głowę.
Zatem dużo w sequelu śmiechu, wzruszeń, nostalgii oraz szczerych łez. Emocje i uczucia wylewające się z ekranu są prawdziwe, niemalże namacalne. Ich nośnikiem jest nie tylko doskonała gra aktorska obsady, o czym przeczytacie w następnym akapicie, lecz również świetny soundtrack. Cóż za boskie wokalne występy, można by je słuchać godzinami. Twórcy zgodnie z obietnicami wprowadzili mnóstwo nowych piosenek (dla niezaznajomionych z tematem – wszystkie piosenki występujące w filmie są przeróbkami największych przebojów szwedzkiego zespołu popularnego w latach 70. XX wieku, a mowa tutaj oczywiście o Abbie), które w niczym nie ustępują tym z pierwowzoru. Ponadto wykorzystali również najbardziej pamiętne piosenki z oryginału. Nie sądźcie jednak, iż kompozytorzy bezczelnie sobie skopiowali utwory, nic z tych rzeczy. Różni się ich tekst, chociażby kilkoma detali, tonacja i sam nastrój utworów. Pod tym względem twórcy nie poszli na łatwiznę. Na szczególną uwagę zasługuje wokalny popis Cher, która powaliła mnie na kolana. Ten utwór jeszcze długo po seansie chodził mi po głowie, wywarł na mnie aż tak mocne wrażenie. To właśnie wokalne popisy aktorów świadczą o sile kontynuacji, budując niezapomniany klimat i niezwykłe doświadczenia słuchowe. W parze z soundtrackiem idą znakomita scenografia. Wyspa Kalokairi to zupełnie inny dla nas świat. Odległy, piękny, wręcz bajeczny. Któż z Was nie chciałby mieszkać w tak urokliwym miejscu? Jeśli dodać do tego równie udane pomysły inscenizacyjne – zręczne przejścia pomiędzy bohaterami produkcji lub teraźniejszością oraz przeszłością i doprawdy znakomitą reżyserię – Ol Parker doskonale panuje nad ekranowym chaosem, a dzieje się tutaj sporo, zarówno na pierwszym, jak i drugim planie, to otrzymamy muzyczne przedstawienie pełną gębą. To po prostu musicie zobaczyć i już!
Widowisko tym razem kradnie Lili James, która jako młoda Donna jest wyrazista i sympatyczna, dzięki czemu nietrudno ją polubić. Aktorka dwoi i troi się na ekranie. Gdy tylko wchodzi na scenę, od razu dominuje nad resztą obsady. Jej charyzma, osobisty urok i ekranowy wdzięk potrafią onieśmielić oraz zachwycić. Do tego Lily to całkiem ładna kobieta, co niewątpliwie będzie kolejną zaletą dla wszystkich panów, będą mieć na kim zawiesić oko. Poświęćmy jednak chwilę pozostałym aktorom. Nie wiem, jakim cudem udało się twórcom po tylu latach zebrać oryginalną obsadę w komplecie… to po prostu niebywałe. Na ekranie ponownie goszczą znani i lubiani bohaterowie z jedynki, którzy, mimo iż nieco się postarzeli – posiwieli i przybyło im zmarszczek – wciąż równie mocno przyciągają uwagę widza. Ich chyba chwalić nie muszę, kto bowiem oglądał pierwszą część, ten dokładnie wie, czego spodziewać się po dwójce. Stara gwardia zatem utrzymała, a może nawet nieco podwyższyła swój aktorski poziom – doświadczenie robi swoje. Warto natomiast pochwalić młodych odtwórców trzech tatusiów Sophie. Trzeba przyznać, że Colin Firth, Pierce Brosnan i Stellan Skarsgård wykreowali naprawdę zabawnych oraz całkowicie odmiennych bohaterów. Zatem zaprezentowanie młodych wersji tychże postaci, wcale nie było proste, zarówno dla scenarzystów, jak i aktorów. Niemniej efekt jest znamienity. Szczególnie w wypadku w Harry’ego, gdzie widać największy kontrast pomiędzy różnymi wersjami tego bohatera. Oczywiście zadbano, aby charakterystyka postaci pokrywała się z tym, czego się już widzowie o nich dowiedzieli w pierwowzorze, jednakże kilka detali, miło Was zaskoczy, a na pewno szczerze rozśmieszy.
„Mamma Mia: Here We Go Again!” to film godny polecania każdego widza, niezależnie od jego wieku i filmowego stażu. Tutaj znajdziecie wszystko, co najbardziej pożądane w letnim kinie rozrywkowym. Mianowicie sympatycznych bohaterów, przepiękne kadry pełne słońca, porywające do tańca utwory, lekkostrawną, acz momentami zaskakującą historię, a także ogromny ładunek pozytywnych emocji. Czegóż można chcieć więcej na upalne lipcowe dni? Serdecznie polecam, na pewno się nie rozczarujecie nieco spóźnioną kontynuacją wielkiego, muzycznego przeboju.
Ocena: 8/10
źródło: YouTube.com (Standardowa licencja)
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą Altao.pl. Kup licencję
Mogą Cię zainteresować odpowiedzi na te pytania lub zagadnienia:
Galeria zdjęć - "Mamma Mia 2: Here We Go Again!" – I znowu się zaczyna!
Więcej artykułów od autora bartoszkeprowski
Teraz czytane artykuły
Nowości
Artykuły z tej samej kategorii
Pliki cookie pomagają nam technicznie prowadzić portal Altao.pl. Korzystając z portalu, zgadzasz się na użycie plików cookie. Pliki cookie są wykorzystywane tylko do działań techniczno-administracyjnych i nie przekazują danych osobowych oraz informacji z tej strony osobom trzecim. Wszystkie artykuły wraz ze zdjęciami i materiałami dostępnymi na portalu są własnością użytkowników. Administrator i właściciel portalu nie ponosi odpowiedzialności za tresci prezentowane przez autorów artykułów. Dodając artykuł, zgadzasz się z regulaminem portalu oraz ponosisz odpowiedzialność za wszystkie materiały umieszczone przez Ciebie na stronie altao.pl. Szczegóły dostępne w regulaminie portalu.
© 2024 altao.pl. Wszystkie prawa zastrzeżone.
0.312