"American Hustle" – Dolary o zapachu Chanel - Recenzje filmów

Zanim prześwietlimy ich od stóp do głów, udzielimy odpowiedzi na pytanie dnia. A brzmi ono: o czym jest ta, oparta częściowo na faktach, opowieść? Jednym słowem, o oszustach, a szerzej o sprytnych, inteligentnych i diabelnie uwodzicielskich (uwydatniona pewna część ciała przyciąga, ale o tym później) ludziach, którzy jak mantrę wyznają zasadę: co tu zrobić, by zarobić i się na narobić.

 

New Jersey - są szalone lata 70. Na początku poznajemy Irvinga Rosenfelda (Christian Bale). Podpatrzone już w dzieciństwie techniki kantu (woli należeć do skubiących niż skubanych) pozwalają mu na przetrwanie, a dokładniej na bycie kimś, kto trzyma w szachu i tych maluczkich, i tzw. grube ryby. Handluje fałszywymi dziełami sztuki, „załatwia” pożyczki osobom bez zdolności kredytowej (vide: prawie jak Amber Gold). Chłopak stara się jak tylko może, dolary lepią się do niego, jakby miały zapach najdroższych perfum. Choć sam do najprzystojniejszych nie należy (tak, to on posiada pokaźnych rozmiarów … brzuch), nie przeszkadza mu to bynajmniej w nawiązaniu znajomości, współpracy i wreszcie romansu z Sydney (Amy Adams) - równie błyskotliwą, „operatywną” dziewczyną, która, podobnie jak Irving wie, że nie ma czerni i bieli, jest tylko intensywna szarość. I wszystko układa się pomyślnie do czasu, kiedy zostają zmuszeni (pod groźbą odsiadki oczywiście) przez pewnego siebie, trochę nadpobudliwego agenta śledczego Richiego DiMaso (zmieniony nie do poznania Bradley Cooper) do operacji mającej na celu odkrycia korupcji na szczytach władzy i pogrążenia ważnego polityka Carmine Polito (Jeremy Renner z uczesaniem na Presleya). Z pozoru proste zadanie, w wyniku pewnego mafiozo (niezapomniane wejście De Niro) i krzykliwej, nieprzewidywalnej żony Irvinga, Rosalyn (świetna Jennifer Lawrence) wymyka się spod kontroli … uff.
 
David O. Russell potrafi, jak mało kto, prowadzić swoich aktorów. Wszyscy na miejscach, gotowi? Startujemy! W stylu retro, w rytmie disco (ach ten Tom Jones …), w mocnym makijażu, barwnych strojach, z lekkością: Bale (niezwykłe, jak ten facet potrafi poświęcić się dla roli, bez problemu poddając metamorfozie własne ciało), Adams, Cooper i Lawrence kroczą po zielonym dywanie dolarów (kto zdobędzie Oscara?). Precyzyjnie, niczym orkiestra, niezaprzeczalnie wydobywają z siebie pokłady talentu najwyższej próby. W bezbłędnie odwzorowanej, minionej epoce, gdzie pieniądz jest jak afrodyzjak, każdy z bohaterów kłamie, jednocześnie budując wizerunek „porządnego obywatela”. Zaniedbywana, młoda matka, samotna i czarująca singielka, ambitny, niczym agent Tomek, funkcjonariusz FBI i najbardziej błyszczący ze wszystkich cwaniak i krętacz pokazują nam, jak szybko i łatwo spełnić „amerykański sen”. Nie chcesz być przeciętniakiem z uczciwą pracą, to oszukuj, kombinuj maksymalnie, a jeśli będziesz miał farta, utrzymasz się na powierzchni.  

 

Nie skupiając się zbytnio na powyższej wymowie (która rozszarpuje nasz ułożony system wartości), trzeba obiektywnie, ale również z przymrużeniem oka ocenić ten film. Jest śmiesznie tam, gdzie ma być i ironicznie, szczególnie, gdy dialog nie pozbawiony jest szczypty kąśliwej ironii. „American Hustle” to dzieło od a do z – zamknięte, zjadliwe, zrealizowane z niebywałym pietyzmem, ale fabularnie nie powalające i pozostające w tyle maratonu. Przegrywa z niepoprawną politycznie drapieżnością  „Wilka z Wall Street i refleksyjno-mistrzowsko wizualną „Grawitacją”. Chociaż, może zadziwi i zdobędzie statuetki w najważniejszych kategoriach (o czym przekonamy się na początku marca).

 

Ocena 7/10

 

źródło: YouTube.com (Standardowa licencja)

 

Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą Altao.pl. Kup licencję