1 804
2 116 min.
Recenzje książek
aragorn136 (23237 pkt)
1024 dni temu
2022-02-01 11:31:36
„Nietuleni” – tak początkowo miał nazywać się ten, wydany 22 maja 2019 roku reportaż. Tuż przed drukiem autorka zdecydowała się jednak na inny tytuł. I choć pierwsza nazwa pasuje tutaj idealnie, to kolejna wydaje się jeszcze bardziej sugestywna, znamienna, namacalna. I jakże kontrastująca z kolorową, przyjazną okładką, przywodzącą na myśl bajkę lub komiks dla dzieci, z typowymi, kanadyjskim symbolami. Po jej otwarciu trafimy do ponurej krainy, w której siłą zabierano kilkulatków z rodzinnych domów i zawożono do (najczęściej) katolickim szkół z internatem. Placówki te nie były niestety żadną ostoją bezpieczeństwa. Małoletni uczniowie zostawali obdarci z człowieczeństwa, czytamy – „byli zaniedbywani i maltretowani, poddawani systematycznemu, fizycznemu, emocjonalnemu, psychologicznemu, kulturowemu, duchowemu i seksualnemu wykorzystywaniu ze strony tych, którzy mieli obowiązek dbać o ich dobro”. Przesada. Sporadyczne przypadki. Ale takie były czasy… Będą powtarzać konserwatywni, biali potomkowie dawnych pionierów z Europy – najeźdźców, gwałcicieli, kolonizatorów. Chciałbym zobaczyć ich obecne miny, kiedy na jaw wychodzi coraz więcej faktów. Kiedy odkopywane są masowe groby niewinnych istot. W roku 2022, po bombardowaniu wiadomościami na ten temat, owa książka nabiera mocy, będąc krzykiem „ocalonych”.
Okładka (źródło: dowody.com)
Pamiętam dokładnie, mimo upłynięcia dekady, jak na mnie podziałała hipnotyzująca krajobrazami, przyrodą oraz tolerancją Kanada. Nie zawiodła młodego turysty z Polski. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, co kryje się pod jej „powierzchnią”. Że wielu dzisiejszych, dorosłych Indian, a raczej przedstawicieli Pierwszych Narodów (takie właśnie funkcjonuje oficjalne, grzecznościowe określenie – to pierwsze narzucili obcy setki lat temu), cierpi na zespół stresu pourazowego niczym weterani wojenni, wpada w nałogi, depresję… A wszystko przez demony w sutannach i diablice w habitach. Ja w „Eldorado”, w Krainie Klonowego Liścia spędziłem tylko dwa miesiące, i to na wschodzie w prowincji Alberta, a nie na północy czy w Kolumbii Brytyjskiej. Mimo to widziałem dzielnicę biedy – tamtejsze slumsy, w których egzystowało setki obywateli pochodzenia indiańskiego. „Taki los, taki wybór” – pomyślałem. I to chyba było błędne myślenie. Może ich także w dzieciństwie zniszczyła „szkoła”. Może też mieli do czynienia z Panną Diabeł czy Żółtonogiem. Może też musieli klęczeć mimo ran na kolanach. Jeść swoje wymiociny. Siadać na krześle… elektrycznym. Leżeć całą noc w odchodach, a później nosić na sobie obsikane prześcieradło. Godzić się na dotykanie w miejscach intymnych. Zaiste włosy jeżą się na głowie.
Trauma z dzieciństwa odzywa się przez całe życie. Sprawia, że ciężko przystosować się do społeczeństwa. Wchodzić w relacje z innymi ludźmi. Jak Toby Obed, którego imię i nazwisko pojawia się w tytule. To bohater pierwszego rozdziału. Inuita. Mężczyzna przytulony przez premiera Kanady – lubianego Justina Trudeau. Ale wtedy, gdy usłyszał przeprosiny, był już wrakiem człowieka, bez nóg, bez ręki… Za późno panie premierze, za późno. Onoszko dobrze punktuje wady rządu kanadyjskiego i absurdy cywilizowanego świata. Grzebie w archiwach. Szuka. Rozmawia. Jeździ. Stara się zrozumieć, ale nie powtarzaną mantrę: „przecież takie były czasy”, tylko to, dlaczego jedni są dla innych wilkiem. Ta polska dziennikarka związana z „Polityką” wykonała kawał bardzo profesjonalnej roboty. Wszak poświęciła pracy nad książką dwa lata. Tyle czasu mieszkała w Kanadzie. Zaprzyjaźniła się nawet z niektórymi z postaciami swojego reportażu. I udowodniła, jak świetnie zna się na kwestiach społecznych czy prawach ludzkich. Niegdyś prowadziła również bloga pt. „Mrs. Canada”. Zatem można powiedzieć, że to najbardziej odpowiednia osoba do takiego trudnego zadania, jakim było napisanie „27 śmierci Toby’ego Obeda”. To dzieło, który zdobyło nagrodę Nike czytelników 2020, co wcale nie dziwi. Wydane przez Dowody na Istnienie, zostaje z czytelnikiem długo po skończonej lekturze. Szkoda tylko, że Joanna Gierak-Onoszko nie zamieściła tu obszernych wywiadów oraz fotografii prezentujących poszczególnych bohaterów, zarówno jako malców, jak i dorosłych. Wtedy całość jeszcze mocniej by wybrzmiała. Ale to nadal literatura faktu poruszająca i nader potrzebna. Opisująca winę, zbrodnię bez kary, próby wyciągnięcia dłoni, proces pojednania i zadośćuczynienia (czy pieniądze wystarczą, aby Ci wybaczyć Kanado?!).
Zdjęcie grupowe indiańskich uczniów (źródło: wikimedia.org)
W oczach współczesnego Europejczyka Kanada to Ziemia Obiecana, która w 2017 roku świętowała swoje 150. urodziny. Jednak dla członków różnych, tamtejszych plemion owa rozległa kraina ma 15 tysięcy lat. Przed „kontaktem” wierzono, że w jednym ciele mogą mieszkać dwie dusze, nieprzemiennie dochodzące do głosu. Płeć biologiczna była umowna, przechodnia. Poczucie wstydu? Grzechu? Indianie nie znali takich pojęć. Dopiero biali osadnicy wprowadzili nowe porządki. Szczególnie duchowni nauczali, czym jest heteropatriarchat, jaki musi być człowiek. Stąd szybko zaczęły powstawać szkoły, gdzie za pomocą słowa Bożego, czyli trzciny i perswazji przeobrażano dzieci o innej karnacji w „cywilizowanych” ludzi. Takie były czasy… To stwierdzenie, które często przytacza autorka, można jeszcze jakoś dopasować do XIX wieku, ale nie przemawia wcale do lat 60. i 70. XX wieku. Bo jakże wytłumaczyć grzechy księży pozbawionych wyrzutów sumienia w bardziej postępowej rzeczywistości? Jak pojąć rozumem to, że odseparowywano od rodziców synów i córki (podobnie jak w Australii), by odebrać im jednocześnie tożsamość. Niektórzy, aby przetrwać, uciekali. Nie wszystkim się udawało. Część na nowo trafiała do piekła zafundowanego przez kościelne władze. Do szkoły Świętej Anny i reszty specjalnych placówek. Tam, gdzie budziło się zło. 150 tysięcy małoletnich na własnej skórze odczuło ciężką rękę zakonnicy Anne Wesley i jej „klonów”.
„27 śmierci Toby’ego Obeda” to smutna książka, burząca wyobrażenia o Kanadzie. Powodująca, że już innym wzrokiem patrzę na miłego pana z mundurze Kanadyjskiej Królewskiej Policji Konnej czy pomniki dawnych, historycznych bohaterów. Teraz śnię, że idę Autostradą Łez. Kroczę śladami „ocaleńćow”. Obserwuje czubki drzew i powiewające na wietrze czerwone suknie…
Ocena: 8/10
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą Altao.pl. Kup licencję
Mogą Cię zainteresować odpowiedzi na te pytania lub zagadnienia:
Galeria zdjęć - "27 śmierci Toby’ego Obeda" – "Takie były czasy…"
Więcej artykułów od autora aragorn136
Polecamy podobne artykuły
Teraz czytane artykuły
Nowości
Artykuły z tej samej kategorii
Pliki cookie pomagają nam technicznie prowadzić portal Altao.pl. Korzystając z portalu, zgadzasz się na użycie plików cookie. Pliki cookie są wykorzystywane tylko do działań techniczno-administracyjnych i nie przekazują danych osobowych oraz informacji z tej strony osobom trzecim. Wszystkie artykuły wraz ze zdjęciami i materiałami dostępnymi na portalu są własnością użytkowników. Administrator i właściciel portalu nie ponosi odpowiedzialności za tresci prezentowane przez autorów artykułów. Dodając artykuł, zgadzasz się z regulaminem portalu oraz ponosisz odpowiedzialność za wszystkie materiały umieszczone przez Ciebie na stronie altao.pl. Szczegóły dostępne w regulaminie portalu.
© 2024 altao.pl. Wszystkie prawa zastrzeżone.
0.303