2 056
2 152 min.
Recenzje książek
aragorn136 (21172 pkt)
2775 dni temu
2016-09-12 11:44:08
Już sam tytuł przyciąga. Ale tak naprawdę jest on, niczym specjalnie zaplanowana na czytelnika pułapka. Czy faktycznie książka opowiada o ojcu, który pragnie zamordować własne dzieci? Początek powieści nie wskazuje na to, że wkrótce może stać się coś bardzo złego. Oto mamy dość pogodny nastrój. No bo jakże inaczej będzie w małym, urokliwym miasteczku gdzieś w centralnej Polsce?
Jest tok 2015. W Rykowie (nazwa wymyślona w wyobraźni pisarza) jedyne, z czym do tej pory musiała borykać się policja, to głównie drobne kradzieże. I nic nie zwiastowało nadchodzącej „burzy”. Również Zdzisław Mokryna, który sprowadził się tu kilka lat temu z miasta wojewódzkiego, aby odmienić swoje życie i odpocząć od „demonów przeszłości” (nie zdradzę Wam jakich), nie był w stanie przewidzieć, że także w tak pozornie spokojnej okolicy zło wypełznie z ciemnej nory. A trzeba dodać, że ponad 40-letni Mokryna to nie jakiś przeciętny, szary obywatel. To były glina, pracujący kiedyś Biurze Sprawa Wewnętrznych (który wspomina „czule” jako „Mordor”) i kontrolujący innych funkcjonariuszy. Teraz na emeryturze, od 2011 roku zwiedza Ryków, zapoznaje się z miasteczkiem, w którym ma zamiar zamieszkać i żyć do późnej starości. Jednak nic z tego panie Mokryna. Wybrał pan nie to miejsce, co trzeba.
Zdzisław wkrótce staje się panem Zdzichem. Tak nazywa go nowy kolega, a czasem przyjaciel – właściciel miejscowej pizzerii, Kamil Szykowiak. Pan Zdzich (nie przepada, gdy ktoś się do niego zwraca w ten sposób, ale Kamilowi na to pozwala) planował samotne życie, w ukryciu, bez znajomych. Los chciał jednak inaczej. Niestety zdradziecki los wyrządził też wielką krzywdę Kamilowi. „Bo w niektórych książkach wśród czekających na zapisanie białych kartek zupełnie niespodziewanie czają się potwory”, jak sugeruje cytat z owej powieści. Pewnego dnia jego dwie najmłodsze córki nie wracają do domu ze szkoły. Starsza, wchodząca w okres dojrzewania, zbuntowana Wiktoria zadręcza się, że to jej wina. Jakby tego było mało, jeszcze przed zniknięciem sióstr, oskarża ojca o… pobicie.
Rozpoczyna się akcja poszukiwawcza. Mijają najpierw godziny, później dni, a śledztwo zatrzymuje się w martwym punkcie. Dodatkowo podejrzenia padają na Kamila, który niedawno miał założoną tzw. Niebieską Kartę. Mokryna wierzy przyjacielowi. Nie czekając na rezultaty, na własną rękę tropi porywacza (jest pewny, że dzieci zostały uprowadzone), który nawet nie zażądał okupu. I w tym momencie książka z typowej powieści obyczajowej przeobraża się w przyprawiający o dreszcze dramat i kryminał w jednym. Darda sprytnie myli tropy, nie oszczędza czytelnika – łza nieraz zakręci się w oku. Poraża realizmem, intryguje, stopniuje napięcie i świetnie buduje relacje między bohaterami. Tu nawet epizodyczne postacie (np. sprzymierzeńcy Mokryny) mają swoją rolę do odegrania (zwróćcie uwagę na specyficzny małomiasteczkowy język). Zdzisław to człowiek, którego czytelnik szybko polubi i będzie mu kibicował, wręcz modlił się, aby odnalazł dziewczynki – Olę i Julkę – całe i zdrowe.
Bardzo podobał mi się podział tej książki. Otóż wydana w 2015 roku przez Videograf powieść składa się z ponad 400 stron i trzech rozdziałów: Preludium, Interludium i Postludium, a każdy z nich dodatkowo podzielony jest na podrozdziały zatytułowane datą oraz imieniem jednego z bohaterów. Czytelnicy są więc rzucani z jednej strefy czasowej do drugiej (nie brakuje retrospekcji, przez co lepiej można poznać pana Mokrynę). Przy tym nerwowo obgryzają paznokcie i starają się, aby nie popaść w obłęd. Bo „Zabij mnie, tato” to zaprawdę książka nie dla ludzi o słabych nerwach. Gęsty klimat, który można kroić piłą, mocne i wyraziste opisy brutalnych dokonań oprawcy, które mogą przeszyć na wskroś. A finał wywołuje takie emocje, że niełatwo wysiedzieć w fotelu.
Stefan Darda, który wcześniej napisał m.in. „Dom na wyrębach” i serię „Czarny Wygon” tym razem rezygnuje z elementów nadprzyrodzonych i wierzeń ludowych na rzecz bardziej realistycznej historii, która mogła naprawdę zdarzyć się wszędzie, nawet w niewielkiej mieścinie. Może i nie jest to arcydzieło gatunkowej powieści; gdzieś po drodze pojawiają się pewne przestoje i uproszczenia, ale logika jako taka na szczęście zostaje zachowana (zapomnijcie o fantazji i nie do końca wiarygodnych pomysłów w stylu Remigiusza Mroza; Darda wykazuje się doskonałą wiedzą z zakresu, choćby kryminologii). I jest jeszcze coś, co mnie – wychowanemu w pobliżu małych, pięknych miasteczek, molowi książkowemu, pozwoliło na zwiększenie oceny (z 8 do 8,5) niniejszej powieści. Wyobraziłem sobie, że akcja „Zabij mnie, tato” dzieje się właśnie w Kowalu lub Gostyninie – miejscach jakże spokojnych, gdzie mam grono znajomych i rodzinę. Co by było, gdyby tam rozegrał się taki dramat zwykłych ludzi? Jakby zareagowali mieszkańcy? Czy pojawiłby się ktoś taki, jak pan Zdzich, który bez czekania na działania policji, stałby się odważnym tropiącym wilkiem? Mnożą się pytania, wiele pytań…
Ocena: 8,5/10
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą Altao.pl. Kup licencję
Mogą Cię zainteresować odpowiedzi na te pytania lub zagadnienia:
Galeria zdjęć - "Zabij mnie, tato" – Tam, gdzie czają się potwory
Więcej artykułów od autora aragorn136
"Civil War" – Dziewczynka z aparatem - Recenzje filmów
Długo zastanawiałem się nad tym, jak zatytułować recenzję najnowszego i podobno ostatniego filmu Alexa Garlanda (choć nie wierzę, że całkiem zrezygnuje z pisania scenariuszy). Tutaj pasują dziesiątki krótszych i dłuższych określeń, haseł, ostrzeżeń… No bo wiecie – „Civil War” to zarówno kino wojenne, przedstawiciel kina drogi, jak i opowieść inicjacyjna oraz niepokojąca dystopia. A zatem: „Apokalipsa teraz, zdjęcia na wieki”, „Wyprawa do jądra ciemności”, „Dziennikarze w ogniu”, „STOP WAR”… Ale ja podczas seansu czułem, że główną bohaterką jest młodziutka Jessie Cullen, a nie dojrzała Lee Smith. To za nią podążamy, to jej kibicujemy, to o nią się martwimy. „Dziewczynka z aparatem” wydaje się w tym kontekście idealne. Jednak czy sam film jest idealny?
Ukradłaś "Dziennik Śmierci", witaj w moim koszmarze! - Recenzje książek
Z polecenia koleżanki przeczytałem thriller autorstwa Chrisa Cartera (nie tego od „X Files”). Zachwalała, że ów pisarz ma pióro na tyle sprawne i klimat potrafi wykreować taki, że ciary na plecach murowane. Faktycznie – „Dziennik Śmierci” nie tylko samym tytułem budzi ciekawość i strach. To książka, którą wertuje się szybko, a w głowie zostaje masa szczegółów. Czy jednak jest to dzieło tej klasy, co „Milczenie owiec” Thomasa Harrisa?
"Problem trzech ciał" – Twarde Saj, miękkie faj, średnie wow - Seriale
Co to jest? Krótkie, ale długie. Zbite, choć rozciągliwe. Obce i prawdziwe. Fascynujące, lecz usypiające. Odpowiedź kryje się w jednym tytule. To „Problem trzech ciał”. Tak można podsumować ów serial na podstawie powieściowego bestselleru, cyklu „Wspomnienia o przeszłości Ziemi”. I w tym miejscu można by już przestać pisać, ale produkcja jest na tyle ciekawa, mimo stosu wad, że warto kontynuować tenże wykład…
"Silos" – Pogrzebani, ale żywi. Bez słońca, ale ze światłem w sercu - Recenzje książek
„Gdy Holston wspinał się ku swojej śmierci, dzieci bawiły się w najlepsze”. Wystarczy to pierwsze zdanie, aby uderzył w czytelnika potężny kontrast. Bo w „Silosie”, jak to w powieści dystopijnej, utrzymanej w klimacie postapo, nowa rzeczywistość ponura jest, choć ludzie starają się wieść „normalne” życie. Pod warunkiem, że będą przestrzegać ustalonych setki lat wcześniej nakazów i zakazów. W innym przypadku zostaną wysłani na zewnątrz, pod karą „czyszczenia”. Taki porządek rzeczy jednak nie może trwać wiecznie… Bunt wisi w powietrzu jak gęste toksyny, a kłamstwo musi wyjść z mroku. Czy jednak projektant tej przyszłości – Hugh Howey, potrafi na tyle przykuć naszą uwagę, abyśmy zechcieli odkrywać prawdy ukryte w zakamarkach podziemi?
Vito Bambino i jego "Pracownia" – Boli boli mnie… dusza, ale w rytm tej muzy się ruszam - Recenzje płyt
Za chwilę minie rok od premiery „Pracowni”, czyli drugiego longplaya od Vita Bambino. Ten fakt plus ostatni wpis artysty po tym, jak pobił rekord nominacji na 30. Fryderykach, a nie otrzymał żadnej z ośmiu statuetek, stał się motorem napędowym do napisania tej recenzji. Co jednak zaskakujące, motywacją było też moje… pierwsze spotkanie z twórczością pana Bambino (szczególnie z jego występem w trakcie Gali Muzyki Rozrywkowej i Jazzu). I już, bez owijania w bawełnę, mogę rzec: „Pracownia” jest jedną z najlepszych płyt, jakie słyszałem w przeciągu ostatniej dekady.
Teraz czytane artykuły
"Zabij mnie, tato" – Tam, gdzie czają się potwory - Recenzje książek
Ponownie sięgnąłem po powieść polskiego pisarza; wszak interesujących rodzimych tytułów nie brakuje. Tym razem moje oko skierowało się w stronę Stefana Dardy i jego thrillera pt. „Zabij mnie, tato”. Przyznam, że to moje pierwsze zetknięcie z owym, kilkukrotnie nominowanym do Nagrody im. Janusza Zajdla autorem. Po ukończonej lekturze mogę rzec tylko jedno: tak realistycznej mieszanki prozy obyczajowej z mrocznym, przyprawiającym o gęsią skórkę intrygującym dreszczowcem dawno nie czytałem.
"Hair Love" – zobacz najlepszy krótkometrażowy film animowany 2019 roku! - Artykuły o filmach
O „Toy Story 4”, czyli laureacie Oscara wszyscy słyszeli, niemal wszyscy go oglądali i się zachwycali (choć naszym zdaniem to wybór zbyt bezpieczny – były ciekawsze tytuły w tej konkurencji). A co z najlepszą animacją w kategorii krótkiego metrażu? Tu wygrało około 7 minutowe dzieło Mathew A. Cherry’ego, który wcześniej był producentem wykonawczym filmu „Czarne bractwo. BlacKkKlansman”. W jego „Hair Love” bohaterką też jest osoba czarnoskóra, tym razem dziewczynka. Czy opowieść o… czesaniu włosów (relacja tata – córeczka) może być na tyle interesująca i przyjemna, że zasługuje na najważniejszą nagrodę? Z jednej strony już od pierwszej sceny można przewidzieć, do czego zmierza fabuła – ot banalny wyciskacz łez poszatkowany na początku slapstickowym humorem. I można pomyśleć, że Oscar został przyznany, bo w „Hair Love” przedstawiani są Afroamerykanie. Ale gdy pod koniec narysowana dość prostą kreską animacja przeradza się w mądrą i uniwersalną historię o przemijaniu i wartościach rodzinnych, to aż miło się robi na serduszku… Zresztą zobaczcie sami i oceńcie! Film jest dostępny na oficjalnym kanale Sony Pictures.
"Indiana Jones i artefakt przeznaczenia" – Przykryj wady kapeluszem… - Recenzje filmów
W trakcie siedzenia na sali kinowej i patrzenia na wielki ekran, na którym 80-letni aktor biega z biczem w ręku, czuje się jednocześnie jak krytycy z Cannes oraz DiCaprio ze słynnego mema. Znudzony, poirytowany, kręcący nosem. I co jakiś czas wskazujący palcem na konkretne sceny i cieszący się niczym małe dziecko. Bo nowy, piąty, stary, ostatni „Indiana Jones” to właśnie taki film – mający w sobie szczyptę (tylko) magii oryginalnej trylogii i plastikową podbudowę obecnych blockbusterów (niestety).
Ludzie, jak maszyny – maszyny, jak ludzie - Artykuły o filmach
Kino, niczym wehikuł magiczny przenosi w czasie i przestrzeni. Serwując kalejdoskop światów, pozwala zanurzyć się w otchłani czasu dawno minionego albo rzuca nas w nieodgadnioną przyszłość. Zabierając w podróż do przyszłości stworzonej przez Kurta Wimmera ukazuje wizję sterylnego, nowoczesnego świata, a za pośrednictwem Ridleya Scotta wprowadza do świata stanowiącego skrzyżowanie brudnego, gwarnego Chinatown z futurystycznym laboratorium naukowym. Przenosi w miejsca, które stanowią tylko pretekst do poruszenia bardziej uniwersalnych prawd. Pod płaszczykiem lekkiej rozrywki jawią się nam pytania o wartości elementarne. O to kim jesteśmy? Dokąd zmierzamy? Co czyni nas ludźmi?
Międzynarodowy Festiwal T-Mobile Nowe Horyzonty 2016 - Kultura
Co można robić w wakacje? Jedni jadą wypoczywać nad morze, inni nad pobliskie jeziora, jeszcze inni wolą opalać się w przydomowym ogródku. Ale są też tacy, dla których o wiele ważniejsze niż piekące słońce i opalenizna są… filmy. I nie te wielkie letnie blockbustery, tylko kino autorskie, niszowe, przeznaczone dla wąskiego grona odbiorców. Ci ludzie zamiast typowo wakacyjnego urlopu, udadzą się do Wrocławia na kolejny Międzynarodowy Festiwal Nowe Horyzonty, który potrwa od 21 do 31 lipca.
Nowości
"Civil War" – Dziewczynka z aparatem - Recenzje filmów
Długo zastanawiałem się nad tym, jak zatytułować recenzję najnowszego i podobno ostatniego filmu Alexa Garlanda (choć nie wierzę, że całkiem zrezygnuje z pisania scenariuszy). Tutaj pasują dziesiątki krótszych i dłuższych określeń, haseł, ostrzeżeń… No bo wiecie – „Civil War” to zarówno kino wojenne, przedstawiciel kina drogi, jak i opowieść inicjacyjna oraz niepokojąca dystopia. A zatem: „Apokalipsa teraz, zdjęcia na wieki”, „Wyprawa do jądra ciemności”, „Dziennikarze w ogniu”, „STOP WAR”… Ale ja podczas seansu czułem, że główną bohaterką jest młodziutka Jessie Cullen, a nie dojrzała Lee Smith. To za nią podążamy, to jej kibicujemy, to o nią się martwimy. „Dziewczynka z aparatem” wydaje się w tym kontekście idealne. Jednak czy sam film jest idealny?
Czterdziestolatek bez brzucha, czyli jak utrzymać formę w średnim wieku - Zdrowie i uroda
Łysienie czy siwienie może powodować kompleksy, ale jest tak naturalne w procesie starzenia, że nie warto się takimi zmianami bardzo przejmować. Gorsze jest tycie i tzw. „piwny brzuch” już po trzydziestce. Jeśli nic z tym nie zrobimy, to po zbliżeniu się do wieku średniego, staniemy się mniej atrakcyjni dla kobiet (tudzież mężczyzn, gdy mowa o innej orientacji). Czy jest jednak szansa, aby zmienić ten stan rzeczy i poprawić wygląd swojego ciała? Oczywiście, ale musimy uzbroić się w cierpliwość, motywację do działania i pozytywne myślenie.
Dokąd zmierza EleeS? Do lasu! Do świata cudów i przemyśleń... - Zespoły i Artyści
W singlu pt. „Idę do lasu” zabiera słuchaczy na przechadzkę na łono natury. Dosłownie i w przenośni promuje powrót do korzeni. Zaprasza do zdystansowania się od rzeczywistości. Zachęca do zwolnienia tempa i zatracenia się na łonie natury, do radosnego zagubienia się wśród konarów drzew. Zaplątana w gąszczu leśnych pajęczyn i metafor EleeS, pokazuje, że z dala od zgiełku miasta można poczuć się jak poza czasem, w odrealnieniu, w cudownej próżni, w której wreszcie jest czas na przemyślenia i podróż w głąb siebie.
Ukradłaś "Dziennik Śmierci", witaj w moim koszmarze! - Recenzje książek
Z polecenia koleżanki przeczytałem thriller autorstwa Chrisa Cartera (nie tego od „X Files”). Zachwalała, że ów pisarz ma pióro na tyle sprawne i klimat potrafi wykreować taki, że ciary na plecach murowane. Faktycznie – „Dziennik Śmierci” nie tylko samym tytułem budzi ciekawość i strach. To książka, którą wertuje się szybko, a w głowie zostaje masa szczegółów. Czy jednak jest to dzieło tej klasy, co „Milczenie owiec” Thomasa Harrisa?
BEASTAR – Twoja droga do gwiazd! - Kultura
Z przyjemnością ogłaszamy wyjątkowe wydarzenie muzyczne, skierowane do artystów pragnących spróbować swoich sił w show biznesie. Konkurs BEASTAR 2024 to nie tylko platforma dla wokalistek i wokalistów, ale także szansa na zdobycie nieocenionego wsparcia w rozwoju swojej kariery. Zgłoś swój udział i wydaj singla wraz z teledyskiem!
KOBIETY NIE PŁACZĄ - Prywatne - Mój Blog
„Kobieto, puchu marny. Ty wietrzna istoto!” – powiedział kiedyś A. Mickiewicz. Biedni mężczyźni nauczyli się tego na pamięć, a kobiety… no cóż. Muszę stwierdzić, że kiedyś pewnie takie byłyśmy. Nie wymagałyśmy opieki, ale nadzoru, żeby nie wstać za szybko, albo zbytnio nie narobić się podczas haftowania. Teraz to haftowanie wygląda nieco inaczej, co?
Artykuły z tej samej kategorii
"Dziki Kamieńczyk" – To nie jest moje pueblo! - Recenzje książek
Wyobraźcie sobie świat, w którym nie ma przestępstw, podziału na biednych i bogatych. Gdzie nikt nie chodzi smutny i jeździ elektrykami. Nikt nie pije alkoholu i nie uzależnia się od papierosów. Pisarz Marek Czestkowski przedstawia właśnie tego rodzaju „odgrodzone” miejsce w… Polsce. Ale już sam tytuł jego powieści: „Dziki Kamieńczyk” sugeruje, że ta utopijna wioska zachwieje się w posadach, przeobrażając się w strefę dla prawdziwych desperados. Czego świadkiem będzie, zahibernowany przez 100 lat, główny bohater. To znany niegdyś strażnik pogranicza wyznający jedną zasadę: w ściganiu złoli wszystkie chwyty dozwolone. Czytelnik jest jak ten Habanero. Popiera go i zderza się z idyllą, która wcale taka słodka nie jest. Oj nie!
"Droga Królów" – Niech Cię Burza Sanderson! - Recenzje książek
W pierwszym tygodniu od premiery znalazła się na 7. miejscu listy bestsellerów The New York Times. Zdobyła nagrodę Davida Gemmella Legend Award dla najlepszej powieści fantasy. Każdy fan gatunku musi ją znać i przeczytać od deski do deski – jak pewna Polka, która to uczyniła w dwa dni (!). Po takich rekomendacjach oraz informacjach decyzja o pójściu „Drogą Królów” jest oczywista. I co z tego, że na rynku wydawniczym jest wiele nowości – lepiej zmierzyć się z dawniejszą, 1000-stronicową, wychwalaną powieścią Brandona Sandersona. I niestety… Oj ciężka to była lektura… Ani ona wybitna, ani wciągającą swoją intrygą. Rzekłem to na wstępie Ja – Przemek „Aragorn” Jankowski, który w różnych królestwach już bywał.
"Rebecca Thompson. Król Upiorów" – Młodzi wybrańcy kontra potężne zło! - Recenzje książek
Kiedy ujrzałem to oblicze siedzącej na tronie potężnej, ponurej, przesiąkniętej nikczemnością postaci, to nie było innego wyjścia jak… brać nogi za pas. Nie. Nie tym razem. Czas się z nią zmierzyć, a dokładniej z debiutancką, młodzieżową opowieścią urban fantasy wymyśloną przez R. K. Jaworowskiego – inżyniera informatyka. Tym bardziej, że to zupełna nowość na rynku wydawniczym, stworzona w gatunku „Filmowy styl książkowy” („Movie Book”), w której swoje „palce” maczała... Sztuczna Inteligencja.
"Kroniki Conectora: Geneza" – O Wielki Demonie! - Recenzje książek
Jego prawdziwe imię i nazwisko oraz data urodzenia? Ściśle tajne. Ważne, że jest znany wśród niektórych jako Conector – nieustraszony podróżnik z Linii 49, który od niemal 400 lat odkrywa tajemnice wszechświata. Przybiera formę astralną, stając się bezpośrednim świadkiem wydarzeń w północno-zachodniej gałęzi swojego multiwersum. Ale wreszcie musi nieco odpocząć. Otwiera zatem dziennik, aby spisać wszystkie momenty większe niż życie, większe niż potęga gór… A ja to czytam i otwieram szeroko oczy! To żadna kosmiczna nuda, mimo że taki tytuł ma pierwszy rozdział. Jednak, aby przyswoić owe wizje, należy zawiesić niewiarę wysoko. Tylko wtedy przebrnie się przez prehistoryczne, gorące afrykańskie stepy; zimne pustkowia Antarktydy oraz przez inne metafizyczne miejsca, opisane w „Kronikach Conectora”.
"Deman" – Polski superbohater w kolorach szarości - Recenzje książek
Co ten Artur Urbanowicz ze mną zrobił! Łapanie się za głowę; rzucanie cichych, a czasem głośnych przekleństw; drętwienie rąk; mrówki chodzące po plecach; pot spływający po szyi – między innymi to przytrafiło mi się podczas czytania powieści pt. „Deman”. Już sam tytuł mrozi krew w żyłach, a co dopiero skąpana w czerwieni twarda okładka. Autor skrzyżował horror pełną gębą z fantastyczną, obszytą psychologicznym aspektem, historią superhero. Dokonał tego w polskich realiach, główną akcję osadził we współczesnej Warszawie. Z trzech ostatnich literackich kolubryn, ta pozycja jest jego najlepszą. A dlaczego, o tym dowiecie się, wchodząc głęboko w niniejszą recenzję. Ostrzegam! Jej lektura będzie prawie jak podpisanie paktu z demonem…
Pliki cookie pomagają nam technicznie prowadzić portal Altao.pl. Korzystając z portalu, zgadzasz się na użycie plików cookie. Pliki cookie są wykorzystywane tylko do działań techniczno-administracyjnych i nie przekazują danych osobowych oraz informacji z tej strony osobom trzecim. Wszystkie artykuły wraz ze zdjęciami i materiałami dostępnymi na portalu są własnością użytkowników. Administrator i właściciel portalu nie ponosi odpowiedzialności za tresci prezentowane przez autorów artykułów. Dodając artykuł, zgadzasz się z regulaminem portalu oraz ponosisz odpowiedzialność za wszystkie materiały umieszczone przez Ciebie na stronie altao.pl. Szczegóły dostępne w regulaminie portalu.
© 2024 altao.pl. Wszystkie prawa zastrzeżone.
0.497