1 073
1 148 min.
Recenzje książek
aragorn136 (23237 pkt)
989 dni temu
2022-03-09 08:59:16
Czytając tę książkę, można odkryć, że pisał ją człowiek wrażliwy, który od lat pracował przede wszystkim nad tworzeniem melancholijnych wierszy. Faktycznie, w ukazanym wcześniej tomiku poezji pt. „Wysokie słońce” stawiał filozoficzne pytania związane ze śmiercią, istnieniem oraz miłością. Już wówczas zauważono, że chłopak ma spory talent – otrzymał wyróżnienie w konkursie „Złoty Środek Poezji”. Swoje przemyślenia przelał wreszcie na papier przeznaczony do utworu prozatorskiego. W trakcie lektury czułem, że Barys fascynuje się dziełami Olgi Tokarczuk. I jest do niej podobny – ma zbliżony system wartości, patrzenie na otaczający świat i zamieszkującego go ludzi. „Kości, które nosisz w kieszeni” brzmią prawie jak „Prowadź swój pług przez kości umarłych”. Może i nie są tak długie, pokręcone i wróżące nadchodzące zło w postaci człowieka, niepotrafiącego docenić życia każdej istoty jako najwyższą wartość, ale dojrzałość pisarska oraz intensywny styl stanowią wystarczający magnes. W powieści Łukasza Barysa także jest sporo o niesprawiedliwości. Autor skupia się na sojuszu żywych ze zmarłymi. Opowiada o tym, że mimo codzienności złożonej z typowych kroków i wyznaczonych, ciasnych norm, warto próbować być sobą. Bieda nie powinna być blokadą.
Okładka (źródło: wydawnictwocyranka.pl)
Główna bohaterka jest tutaj jednocześnie pierwszoosobową narratorką. Prowadzi młodszych i starszych czytelników za rękę przez dzielnice miasta, w których niegdyś tętnił przemysł włókienniczy. Jednak częściej chadza na pabianicki cmentarz, który jest „kinem dla biedaków”. „Obserwuje” tam bladziutkie cherubinki – dzieci, które po śmierci zamieszkały razem z wiewiórkami w ich dziuplach. Barys tak portretuje tę czternastoletnią dziewczynę, że czasem trudno odgadnąć, czy ma ona niezwykłą wyobraźnię, czy może rzeczywiście posługuje się szóstym zmysłem. Jedno jest oczywiste – nastolatka nie potrafi usiedzieć na stołku, musi „grzebać w ziemi”. Zastanawiać się nad jutrem i nad minionymi chwilami. Bez ojca, za to z mamą, babcią i młodszym rodzeństwem – bohaterka zasypia się i budzi, wiedząc, że te osoby są obok, ale mają pod górkę. Mama pracuje ciężko w supermarkecie. Babcia choruje na raka. Sonia lepi ludziki z plasteliny i ucieka w świat wyobraźni, a Daniel pragnie złapać „ojcowską” więź z kolejnymi, tymczasowymi „ojczymami”. Aby poprawić nastrój, pozostaje „zauroczenie” „nieżywą” Marianną, słuchanie bezzębnej plotkary – Waci oraz rozmyślanie nad znacznie gorszym losem, brzydkiej księżniczki – Pabianki.
„Kości, które nosisz w kieszeni” to powieść, jaką nie nazwałbym wybitną. Urzekła mnie jednak wyjątkowym, słodko-gorzkim, momentami „baśniowym” klimatem (a raczej realizmem magicznym), a także szczerością i autentycznością w budowaniu postaci, i międzyludzkich relacji w podstawowej komórce społecznej. Przewracając poszczególne strony, dostawałem coraz bardziej soczyste opisy i ciekawe refleksje. Autor sprawił, że zostałem oblepiony „pajęczyną” szybko przemijającego życia, w którym tak łatwo następuje zburzenie porządku. Wszak pod każdym domem „piętrzą się kości i kosteczki” – nawet, jeśli to tylko pozostałości małych, hodowanych przez dziadka nutrii. W tej krótkiej historii, Barys przekonuje, że zmarli nie lubią leżeć w grobach. Skojarzenia, metafory, porównania – tych literackich elementów jest tu pod dostatkiem. Dlatego, jeżeli ktoś szuka powieści opartej na dialogach, to nie ten adres. Tutaj jest ich niewiele. Pisarz bardziej operuje wewnętrznymi monologami czternastolatki, która pragnie „osłodzić” swoją egzystencję, dzięki wyprawom na cmentarz. Dziwna dziewczyna? Odludek? Może i tak, jednak specyficzny charakter i upodobania pozwalają jej radzić sobie z chandrą. Szkoda tylko, że nie dane mi było poznać ją lepiej. Gdyby powieść składała się z 400 stron, to wszelkie kontrasty, skrajności, wnioski, decyzje, problemy itp. wybrzmiałyby mocniej. „Na szczęście” owa narratorka jest wiarygodna w swej zmienności nastrojów. Czy zachowuje się jak dorosła i inteligentna, czy wulgarnie i dziecinnie, zawsze jest to podyktowane aktualnymi wydarzeniami w domu rodzinnym.
„Kości, które nosisz w kieszeni” czyta się szybko, ale jednocześnie nie jest to lektura łatwa, przyjemna i hurraoptymistyczna (mimo pięknie skonstruowanych zdań). Podziwiam jednak Barysa, że potrafił w tak mało ważącej książce zmieścić rzeczy ważkie, na licznych płaszczyznach. Może i czasem pachnie tu banałem, ale koniec końców autor „wygrywa” na poziomie ukazywania problemów społecznych i „zaprzyjaźniania” się z kostuchą. Pamiętajcie: gdy „wyrzuci się owe kości”, prościej da się walczyć z przeciwnościami losu i żałobą – nie będąc więźniem biedy jako stanu umysłu. Bo „życie idzie przed śmiercią w orszaku potrzeb”. Na umieranie będzie jeszcze pora.
Ocena: 7/10
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą Altao.pl. Kup licencję
Mogą Cię zainteresować odpowiedzi na te pytania lub zagadnienia:
Galeria zdjęć - "Kości, które nosisz w kieszeni" – Moje dorastanie, nasze umieranie
Więcej artykułów od autora aragorn136
Polecamy podobne artykuły
Teraz czytane artykuły
Nowości
Artykuły z tej samej kategorii
Pliki cookie pomagają nam technicznie prowadzić portal Altao.pl. Korzystając z portalu, zgadzasz się na użycie plików cookie. Pliki cookie są wykorzystywane tylko do działań techniczno-administracyjnych i nie przekazują danych osobowych oraz informacji z tej strony osobom trzecim. Wszystkie artykuły wraz ze zdjęciami i materiałami dostępnymi na portalu są własnością użytkowników. Administrator i właściciel portalu nie ponosi odpowiedzialności za tresci prezentowane przez autorów artykułów. Dodając artykuł, zgadzasz się z regulaminem portalu oraz ponosisz odpowiedzialność za wszystkie materiały umieszczone przez Ciebie na stronie altao.pl. Szczegóły dostępne w regulaminie portalu.
© 2024 altao.pl. Wszystkie prawa zastrzeżone.
0.199