
1 557
1 842 min.
Recenzje książek
aragorn136 (18800 pkt)
818 dni temu
2021-06-29 11:22:08
Nie będą nikogo trzymał w niepewności. Nie będę budował napięcia. Już na początku mogę odpowiedzieć na zadanie we wstępie pytania. Otóż nie postawiłbym „Instytutu” na półce obok „Tego” czy „Lśnienia”. Powieść ta nie jest aż tak fascynująca i wciągająca. Momentami czuć pewne zmęczenie materiału. Po prostu temat dzieci o wyjątkowych mocach i eksperymentach, które się na nich przeprowadza był eksploatowany przez popkulturę na tak różne sposoby, że King niczym specjalnie nie zaskakuje, choć potrafi nadal umiejętnie zagrać na emocjach (tym razem dość subtelnie) i wstrzyknąć w żyły sporą dawkę adrenaliny. Widać w jego książce inspiracje wątkiem ukazanym m.in. w filmie „Logan”. Zresztą można także tutaj zauważyć wyraźne połączenie z inną mroczną historią z uniwersum „X-mena” – „Nowymi mutantami” (choć akurat w tym przypadku twórcy czerpali od Kinga, a nie na odwrót – premiera obrazu była bowiem w 2020 roku). Czytelnik zaznajomiony z wcześniejszymi książkami mistrza horroru odkryje też trochę podobieństw do głośnej „Carrie”. Telepatia, telekineza, eksperymenty, porwanie – każdy z tych fabularnych elementów jest tu wyraźnie rozpisany i rozłożony na czynniki pierwsze. Nie przeszkadzają pokaźne rozmiary powieści, która na portalu Lubimyczytać.pl zdobyła tytuł książki roku. „Instytut” czyta się szybko, mimo że dłonie pocą się rzadko.
Stephen King ledwo przedstawia głównego bohatera – 12-letniego Luke’a Ellisa, a już na kolejnych stronach wrzuca chłopca oraz osoby śledzące jego losy w sytuację ekstremalną. Niesamowicie inteligentny Luke zamiast na studia, trafia wbrew swojej woli do więzienia. Nie. Nie popełnił żadnego przestępstwa. Jest po prostu obdarzony mocami. Póki co dość małymi, bo nie zrobi nic więcej poza przesunięciem tacki za pomocą zmysłów, ale tyle wystarczy, aby był obiektem zainteresowań grupy ludzi. Uśpiony i uprowadzony, budzi się w pomieszczeniu bardzo przypominającym jego pokój. Jednak po chwili wszystko okazuje się gorsze niż w rodzinnym domu. Nie wie jeszcze, że rodzice zostali brutalnie zamordowani, ale domyśla się, że lekarze, pielęgniarze i sprzątaczki raczej będą do niego wrogo nastawieni (choć początkowo wydają się sympatyczni). Okazuje się, że w tym wielkim budynku, stojącym gdzieś głęboko w lasach, w stanie Maine opiekunowi nie mają skrupułów. To żaden „kolejny dzień w raju”, jak sugerują wiszące na ścianach plakaty.
Zdjęcie ilustracyjne (www.loveproperty.com)
Ellis zaprzyjaźnia się z innymi pacjentami. Wśród nich są m.in.: czarnoskóra Kalisha, pewny siebie Nick oraz dziesięcioletni, nieśmiały, drobny i – co ważne – czytający w myślach Avery. Dzieciaki szybko uczą się zasad panujących w Instytucie zarządzanym przez paskudną służbistkę – panią Sigsby (z takimi babami, które słowa „rodzina” i „miłość” zakopała w grobie, czytelnik także miał już nieraz do czynienia). Muszą pamiętać, że w tym sekretnym ośrodku za grzeczność nagradza się żetonami na… alkohol i papierosy, a za nieposłuszeństwo karze się, używając paralizatora (czasem przenosi do – mającej złą sławę – Tylnej Połowy).
King wie, jak pisać o dzieciach i jednocześnie kierować swoją powieść do dorosłego czytelnika. Potrafi wiarygodnie oddać ich spojrzenie na świat i lęki, a także przedstawić relacje między nimi. Co mi się jeszcze podobało? Groza i atmosfera. Ale nie takie jak w typowych horrorach, tylko bardziej przypominające te w „Locie nad kukułczym gniazdem” czy w innych opowieściach rozgrywających się w szpitalach psychiatrycznym. Otumanione, nafaszerowane lekami dzieci także muszą być bezwzględnie posłuszne. Są testowane, poddawane zabiegom (im więcej widzą „świateł Stasi”, tym lepiej). Sigsby chce, aby umiały panować na swoimi darami. Dlaczego tak zależy jej na ich ulepszeniu? Tego już nie zdradzę, ale napiszę, że ta wiedza może zmienić na moment nastawienie do oprawców. Stawka jest bowiem spora, a wybór wydaje się oczywisty…
Okładka (źródło: www.wydawnictwoalbatros.com)
Autor nie byłby sobą, gdyby nie wprowadził równoległych wątków (podróż Luke’a jest tak opisana, że faktycznie trzyma się mocno kciuki, aż budzący sympatię, mądry 12-latek dotrze do bezpiecznej przystani). Musiało się także znaleźć miejsce dla drugoplanowej postaci złamanego faceta w średnim wieku. Dawnego gliniarza, który obecnie zaszył się w małym miasteczku DuPray w Południowej Karolinie i pracuje jako stróż nocny. Drogi Tima Jamiesona i Luke’a Ellisa prędzej czy później się skrzyżują, a zdolności byłego funkcjonariusza okażą się równie pomocne jak talent chłopaka. Planowana ucieczka z Instytutu może się więc udać. Tym bardziej, że cały gmach wydaje się być gigantem na glinianych nogach. Tu coś odpada, tam kamery szwankują, komputery też wyglądają niczym sprzęty sprzed kilkunastu lat. Wystarczy wytężyć umysł, a maszyna ulegnie poważniej awarii. Czy Ellis i jego drużyna połączą siły, i pokonają przeciwników?
„Instytut” zwraca uwagę na to, że „wielkie wydarzenia poruszają się na małych zawiasach”. Ale robi coś jeszcze. Otóż sprawia, że ma się wątpliwości, co do postępowania… dzieciaków. Tak. Tortury to zło (nie zapomnę o brutalnych opisach podtapiania). Porwania i zabójstwa również. Tylko w tej historii kryje się drugie dno. Czasem bywa tak, że cena, jaką należy zapłacić za dobro ogółu jest wysoka, a moralne dylematy należy odłożyć na bok.
Ocena: 7/10
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą Altao.pl. Kup licencję
Mogą Cię zainteresować odpowiedzi na te pytania lub zagadnienia:
Galeria zdjęć - "Instytut" – Budynek w którym "ulepsza" się dzieci!
Więcej artykułów od autora aragorn136

"Psychotherapy" – Trippin'dog płytą po głowie uderza! - Recenzje płyt
Dwa lata temu, w marcu przez internetowe wrota Altao.pl przeszedł Trippin’dog na czele z Piotrem „Tymą” Tymonem – basistą i człowiekiem od przemyślanych tekstów. Jego bardzo autorski projekt, zrodził się w Gdańsku. Już minialbum pokazał, że taka niszowa muzyka, pełna psychodelicznych brzmień i tematyki zagłębionej w ludzkiej egzystencji, ma sens! Długogrająca, fizyczna płyta pt.„Psychotherapy” gryzie równie mocno, zostawiając na ciele i duszy wyraźne ślady. W trakcie jej słuchania, można przeobrazić się w Jokera, który wyrywa sobie włosy, ale jednocześnie nie zdejmuje słuchawek z uszu. Może ma nadzieję na wyleczenie?

"One Piece" – Pirackie marzenia! - Seriale
„Gum gumowy… pocisk!”. Krzyczy bohater nowego serialu Netflixa, po chwili wystrzeliwując przed siebie… rękę. A ja zamiast kręcić nosem na taką abstrakcyjną scenę, uśmiecham się szeroko, klaszczę, a nawet go dopinguję. Tak. Bo „One Piece” to produkcja mającą serducho po właściwej stronie, szalenie kreatywna, z postaciami, które z miejsca się uwielbia. Działa jako live action na podstawie popularnej japońskiej mangi. Wygrywa na poziomie czysto rozrywkowym oraz emocjonalnym. Czas zatem rozwinąć żagle i pod piracką banderą popłynąć ku przygodzie.

Wyluzuj się, podaj dłoń i „Mów do mnie”... - Recenzje filmów
W tych kinach to się nic nie dzieje – taka posucha taka. Mało smacznie jest. Odgrzewane komiksowe „kotlety”. Głupie „kwaśne” komedyjki. I trudne od przełknięcia adaptacje. Ej, do nas to mówisz, widzu? No to potrzymaj nam piwo! Tak powiedzieli pochodzący z Australii Youtuberzy i zrobili film. Horror, który nie jest odgrzewany, kwaśny, a przez gardło przechodzi dość gładko – prosto do żołądka, choć pali w trakcie jak diabli.

"Wszyscy (nie)moi mężczyźni" – Śpiewa pięknie o niełatwej miłości, kusząco spogląda... - Recenzje płyt
Dwa lata temu mogliście przeczytać o „Drodze” zespołu Pod prąd. Na początku września 2023 roku mamy dla Was z kolei minialbum o dłuższym tytule, ale od Moniki Susłyk Band. Te dwa krążki łączy kilka punktów. Czysty, czasem z pazurem, głos czarujących wokalistek, którym towarzyszą równie zdolni muzycy. Patronat medialny Altao.pl – portalu ludzi z pasją. Oraz melodyjne utwory z pogranicza muzyki alternatywnej z domieszkami różnych brzmień gatunkowych, z jak najbardziej przemyślanymi tekstami inspirowanymi życiem. „Wszyscy (nie)moi mężczyźni” to spektrum emocji i kompozycyjny profesjonalizm z dość wysokiej półki.

"Kobieta". Taka jest Madlen, a to jej lustrzane odbicie! - Recenzje płyt
Gdyby wsłuchać się w teksty piosenek niektórych polskich artystek, to wieje z nich pustką. Jest tam jakaś melodia. Jest niby dobry vibe. Lecz nie ma głębi i emocji. A przede wszystkim brakuje autentyczności, swego rodzaju osobistej opowieści, zmierzenia się z własnym JA i oddania pełni uczuć – miłości do muzyki pop, do pięknej rzeczywistości, mimo jej wad i wreszcie do wybranki serca. Madlen w debiutanckiej „Kobiecie” wszystkie owe elementy zawarła. To nie album wybitny, który zapisze się złotymi zgłoskami w historii polskiej muzycznej branży, ale uruchomienie go w sprzęcie grającym będzie jak randka przy świecach i wytrawnym winie!
Polecamy podobne artykuły

"Oczy ciemności" – Zdesperowana matka widzi więcej! - Recenzje książek
Coraz więcej dostrzegam na półkach w księgarniach oraz bibliotekach nowości gatunkowych. Roi się od sensacyjnych powieści, nie tylko stworzonych przez znanych mistrzów pióra, ale także dopiero początkujących pisarzy. Kuszące tytuły, intrygujące opisy, barwne, klimatyczne okładki. Ja jednak postanowiłem powstrzymać się od przeczytania jakiejś z owych książek i wybrać pozycję z lat 80. Wszak ostatnio nostalgia za tamtymi czasami jest tym, co przyciąga rzesze miłośników kultury wszelakiej. Wypożyczyłem zatem jedno z pierwszych dzieł Deana Koontza – Amerykanina, który zaczął karierę w wieku 20 lat i który łącznie sprzedał 450 milionów egzemplarzy swoich „papierowych dzieci”. A propos dzieci właśnie, to w „Oczach ciemności” jest pewien 12-latek, który… Którego mama tak bardzo kocha, że zrobi wszystko, aby wziąć go w ramiona.

"Doktor Sen" – Czy to głosy umarłych, czy dźwięk gramofonu? - Recenzje książek
Pamiętam, kiedy zimową nocą z latarką w dłoni, ukryty pod grubym kocem, kończyłem czytać powieść Stephena Kinga pt. „Lśnienie” (znaną też jako „Jasność”). Spocony, przestraszony i zachwycony długo nie mogłem zasnąć. Minęło kilkanaście lat od tego momentu i aż kilkadziesiąt od pierwszego wydania książki. Jakiś wewnętrzny głos podpowiedział pisarzowi, by powrócić do Danny’ego Torrance’a. Oto „Doktor Sen” …

"Później" – King już was nie przestraszy - Recenzje książek
Lubię styl Stephena Kinga i zdecydowanie łatwiej byłoby mi przeczytać trzy jego słabsze pozycje niż jedną jakiegoś innego autora. Mimo to „Później” sprawiło mi ogromny zawód. Chcecie wiedzieć, dlaczego? Zapraszam do lektury mojej recenzji.
Teraz czytane artykuły

"Instytut" – Budynek w którym "ulepsza" się dzieci! - Recenzje książek
11 września 2019 roku nakładem wydawnictwa Albatros ukazała się powieść króla horrorów i thrillerów – Stephena Kinga. Autor powrócił w niej do najbardziej tajemniczego, przerażającego i mało przyjaznego stanu Maine. A więc do miejsca, z którego sam pochodzi. Czy to oznacza, że mający ponad 600 stron „Instytut” jest równie udany jak jego najlepsze dzieła? Czy taka grubość nie odstraszy nowych czytelników przed sięgnięciem po tą pozycję? O tym dowiecie się, czytając moją recenzję.

Mini Zoo w Goreniu Dużym na Kujawach – bliski kontakt ze zwierzakami! - Ciekawe miejsca
Na Kujawach w okolicach Włocławka, a dokładniej w miejscowości Goreń Duży w gminie Baruchowo od ponad 10 lat dzieci z całego regionu i dalszych części kraju przyciąga Zielona Szkoła. To świetne miejsce pełniące zarówno funkcję turystyczną, jak i edukacyjną. Jedną z podstawowych atrakcji jest znajdujące się tam Mini Zoo.

Wieczór z Janem Nowickim. Promocja książki "Szczęśliwy Bałagan" - Fotorelacje
Co robił Jan Nowicki w trakcie pandemii? Niektórzy odpowiedzą, że zapewne odpoczywał i spędzał czas z kochaną żoną Anną. Ale jego fani wiedzą, że nie byłby sobą, gdyby nie trzymał w dłoni… papierosa na przemian z piórem zanurzonym w czarnym atramencie (żadnym tam niebieskim). Jan to przecież nie tylko wielki aktor, lecz także utalentowany felietonista, poeta i pisarz. 3 marca 2022 roku 82-letni mistrz opowiadał o swojej kolejnej książce. „Szczęśliwy Bałagan” (jakże przewrotny tytuł) nie jest jednak biografią, tomikiem poezji czy refleksją na temat kobiet. To dziennik, w którym Nowicki ujawnił światu listy pisane do pewnego przyjaciela. Nie mogło nas zabraknąć na takim wydarzeniu kulturalnym, odbywającym się w remizie OSP w Kowalu. Zapraszamy zatem do lektury niniejszego artykułu oraz obejrzenia fotografii upamiętniających Wieczór z Janem Nowickim.

A to Lisek jeden! Do KOCHANIA zachęca! - Zespoły i Artyści
Pewien chłopak pragnie, by wszyscy dzielili się miłością. Tak bardzo, że nagrał piosenkę pod jakże obrazowym tytułem: „Kochaj”. To Paweł Lisek – utalentowany wokalista. Dlaczego jego utwór jest wart co najmniej kilkukrotnego odsłuchania? Z jakiej muzycznej „norki” wyszedł ten nasz Lisek? Po jakiej drodze kroczy?

Komediowy "Wiedźmin" od nowozelandzkich youtuberów! - Zabawne
Z filmami fanowskimi bywa różnie – jedne są udane i warte uwagi, inne są tak tanie i byle jakie, że od ich oglądania bolą oczy. Polacy też próbowali takowe projekty tworzyć – ostatnio szczególnie zabierali się za gatunek fantasy. Wychodziło im to raz lepiej (patrz. „Pół wieku poezji później” z niezłą rolą Mariusza Drężka wcielającego się w kumpla Geralta – Lamberta), a raz gorzej (patrz. czarna komedia „Magnacie i Czarodzieje”, gdzie jedyną zaletą był Stachu Jones, wielbiciel czerwonego wina). Swoje trzy grosze postanowili dorzucić także twórcy z Nowej Zelandii znani jako Viva La Dirt League. Wspólnie nakręcili serial, będący parodią „Wiedźmina” – zarówno tego od Netflixa, jak i gry od CD Projekt RED. Już pokazany zwiastun sugerował, że panowie stanęli na wysokości zadania. A jak wypada pierwszy epizod „The Witcher Logic”?
Nowości

Dildo Baggins częstuje "Kabaczkami" z gorzką nostalgią, słodkim romantyzmem, kwaśnym niepokojem i dodatkiem Swiernalisa! - Muzyczne Style
Dildo Baggins i jego gość Swiernalis to oryginalni artyści. Śpiewają, że nie rozumieją nas z całego serca. Co mają do takich słów tytułowe kabaczki, które „podano” 12 września (dzień urodzin Swiernalisa) do muzycznego stołu? Jak „urosły”? Skąd pomysł na taki tytuł singla?

Młoda IGA burzy wielkie ściany... społecznej presji! - Muzyczne Style
Nowy singiel Igi to prawdziwa manifestacja odwagi i wolności w świecie, który często narzuca nam standardy i ramy. Młoda Artystka w swojej twórczości odważnie wypowiada się na temat presji bycia kimś, kim nie jesteśmy, i przekonuje nas w stylu pop, że prawdziwe szczęście tkwi w byciu sobą! Od 22 września śpiewa zatem "Mogłabym być"...

Stowarzyszenie "Broda i Tatuaż" – wielkie mięśnie, wielkie serca! - Organizacje
W głowach części Polaków panuje przekonanie, że mężczyzna z tatuażem to zły człowiek jest. A gdy jeszcze potężnie zbudowany i ma brodę, to lepiej uciekać przed nim jak najdalej. Bo przecież tak groźny wygląd nie oznacza nic pozytywnego. Panowie ze Stowarzyszenia „Broda i Tatuaż – Bard Clan” sprawiają, że taki wizerunek bardzo mija się z prawdą. Bije od nich szczera radość i co ważne – pasja i zaangażowanie do niesienia pomocy słabszym z hasłem na ustach: „Różni Ale Równi”!

Test rumuńskiego "dżipa" na polskich wybojach. DACIA DUSTER ECO-G 100 w wersji Extreme! - Nowinki motoryzacyjne
Przed Wami recenzja poświęcona modelowi samochodu, który na przestrzeni lat niewątpliwie odniósł spory sukces i to nie tylko na polskim rynku. Jestem poniekąd fanem marki Dacia, ale jeśli chodzi o Dustera – bo o nim będzie mowa – to można powiedzieć, że jestem już wręcz zdecydowanie jego wielbicielem! Oczywiście, jest wiele lepszych czy ładniejszych aut, ale w kategorii cena – jakość, albo jak to mawia mój znajomy z Warszawy: „price performance”, naprawdę trudno znaleźć coś lepszego. Zwłaszcza w kategorii cenowej do ok. 100 000 zł.

Pierwszy DJENT-FEST w Warszawie. Będzie metalowo i progresywnie! - Festiwale muzyczne
Warszawski Potok to lokal, w którym orzeźwiające napoje leją się strumieniami. Ale jest coś jeszcze, co przyciąga ludzi w jego progi. To bowiem klub nazywany Domem Ludźmi Rocka. A skoro tak, to należy spodziewać się w nim licznych koncertów, rockotek i innych muzycznych eventów w jakże przyjaznej atmosferze. Jednym z takich wydarzeń będzie DJENT-FEST, a więc pierwsza edycja festiwalu skupionego na nowoczesnych progowo-metalowych brzmieniach. 30 września o godzinie 20.00 na scenę będą po kolei wchodzić trzy kapele grające nisko i spod znaku zakazanego słowa na „D”!

"Psychotherapy" – Trippin'dog płytą po głowie uderza! - Recenzje płyt
Dwa lata temu, w marcu przez internetowe wrota Altao.pl przeszedł Trippin’dog na czele z Piotrem „Tymą” Tymonem – basistą i człowiekiem od przemyślanych tekstów. Jego bardzo autorski projekt, zrodził się w Gdańsku. Już minialbum pokazał, że taka niszowa muzyka, pełna psychodelicznych brzmień i tematyki zagłębionej w ludzkiej egzystencji, ma sens! Długogrająca, fizyczna płyta pt.„Psychotherapy” gryzie równie mocno, zostawiając na ciele i duszy wyraźne ślady. W trakcie jej słuchania, można przeobrazić się w Jokera, który wyrywa sobie włosy, ale jednocześnie nie zdejmuje słuchawek z uszu. Może ma nadzieję na wyleczenie?
Artykuły z tej samej kategorii

"Obcy: Wyjście z cienia" – Odnalazł swoje potwory! - Recenzje książek
XX wiek, rok 1979 – światową premierą ma horror science fiction, który odmienia oblicze tej Ziemi. A konkretnie przyczynia się do rewolucji gatunku. Choć wcześniej też spoglądano w niebo w oczekiwaniu na spotkanie z kosmitami, to dopiero „Obcy” sprawia, że szybko można zmoczyć bieliznę… Nie mija wiele lat świetlnych, a uniwersum się rozrasta. Ripley staje się ikoniczną bohaterką. Powstają komiksy. Na Ksenomorfa poluje Predator. Rodzi się również powieść pt. „Obcy: Mrowisko”, której akcja rozgrywa się na planecie tych strasznych bestii. Ale w nowym wieku i tysiącleciu powraca reżyser oryginału, i… niszczy markę znoszącą złote jaja. „Prometeusz” jeszcze dość zjadliwy, „Przymierze” kuriozalne. Z odsieczą przychodzi jednak gra pt. „Obcy: Izolacja” oraz książka od Wydawnictwa Vesper, którą miałem przyjemność przeczytać. „Wyjście z z cienia” ma swoje wady, lecz koniec końców okazuje się czymś ponad przeciętnym.

"Rebecca Thompson. Król Upiorów" – Młodzi wybrańcy kontra potężne zło! - Recenzje książek
Kiedy ujrzałem to oblicze siedzącej na tronie potężnej, ponurej, przesiąkniętej nikczemnością postaci, to nie było innego wyjścia jak… brać nogi za pas. Nie. Nie tym razem. Czas się z nią zmierzyć, a dokładniej z debiutancką, młodzieżową opowieścią urban fantasy wymyśloną przez R. K. Jaworowskiego – inżyniera informatyka. Tym bardziej, że to zupełna nowość na rynku wydawniczym, stworzona w gatunku „Filmowy styl książkowy” („Movie Book”), w której swoje „palce” maczała... Sztuczna Inteligencja.

"Rzeźnia Wyszków" – Lovciam to miasto, ale siebie najbardziej! - Recenzje książek
Marek Czestkowski buduje swoje uniwersum. Akcja jego kolejnej powieści rozgrywa się bowiem w malowniczym miasteczku położonym niedaleko wsi o nazwie Knurowiec. Nie powinno nikogo zdziwić, jeśli do powiatu wyszkowskiego będziemy jeszcze nieraz zaglądać w przyszłości. Na szczęście w tym wypadku tylko na kartach książek Marka. Dlaczego? Bo, gdyby bohaterowie tych książek, a szczególnie „Rzeźni Wyszków” (jakże mocny tytuł, sugerujący, że będzie się działo!), istnieliby naprawdę, to biada temu miastu i jego mieszkańcom… Drugie dzieło Czestkowskiego to podobna groteska i satyra jak w „Knurowcu”, ale podkręcona do n-tej potęgi i aktualniejsza w swoim wymiarze i przekazie. Czarna komedia, w której, mimo że zwierciadło jest bardziej krzywe, postacie chodzą dumni i wyprostowani.

"Kroniki Conectora: Geneza" – O Wielki Demonie! - Recenzje książek
Jego prawdziwe imię i nazwisko oraz data urodzenia? Ściśle tajne. Ważne, że jest znany wśród niektórych jako Conector – nieustraszony podróżnik z Linii 49, który od niemal 400 lat odkrywa tajemnice wszechświata. Przybiera formę astralną, stając się bezpośrednim świadkiem wydarzeń w północno-zachodniej gałęzi swojego multiwersum. Ale wreszcie musi nieco odpocząć. Otwiera zatem dziennik, aby spisać wszystkie momenty większe niż życie, większe niż potęga gór… A ja to czytam i otwieram szeroko oczy! To żadna kosmiczna nuda, mimo że taki tytuł ma pierwszy rozdział. Jednak, aby przyswoić owe wizje, należy zawiesić niewiarę wysoko. Tylko wtedy przebrnie się przez prehistoryczne, gorące afrykańskie stepy; zimne pustkowia Antarktydy oraz przez inne metafizyczne miejsca, opisane w „Kronikach Conectora”.

"Deman" – Polski superbohater w kolorach szarości - Recenzje książek
Co ten Artur Urbanowicz ze mną zrobił! Łapanie się za głowę; rzucanie cichych, a czasem głośnych przekleństw; drętwienie rąk; mrówki chodzące po plecach; pot spływający po szyi – między innymi to przytrafiło mi się podczas czytania powieści pt. „Deman”. Już sam tytuł mrozi krew w żyłach, a co dopiero skąpana w czerwieni twarda okładka. Autor skrzyżował horror pełną gębą z fantastyczną, obszytą psychologicznym aspektem, historią superhero. Dokonał tego w polskich realiach, główną akcję osadził we współczesnej Warszawie. Z trzech ostatnich literackich kolubryn, ta pozycja jest jego najlepszą. A dlaczego, o tym dowiecie się, wchodząc głęboko w niniejszą recenzję. Ostrzegam! Jej lektura będzie prawie jak podpisanie paktu z demonem…
Pliki cookie pomagają nam technicznie prowadzić portal Altao.pl. Korzystając z portalu, zgadzasz się na użycie plików cookie. Pliki cookie są wykorzystywane tylko do działań techniczno-administracyjnych i nie przekazują danych osobowych oraz informacji z tej strony osobom trzecim. Wszystkie artykuły wraz ze zdjęciami i materiałami dostępnymi na portalu są własnością użytkowników. Administrator i właściciel portalu nie ponosi odpowiedzialności za tresci prezentowane przez autorów artykułów. Dodając artykuł, zgadzasz się z regulaminem portalu oraz ponosisz odpowiedzialność za wszystkie materiały umieszczone przez Ciebie na stronie altao.pl. Szczegóły dostępne w regulaminie portalu.
© 2023 altao.pl. Wszystkie prawa zastrzeżone.
0.645