9 230
10 647 min.
Recenzje gier
pottero (558 pkt)
3579 dni temu
2015-02-04 11:40:47
Zawiodłem się również na tym, że postaciom w grze głosów nie udzielili aktorzy znani z filmów. Wydawca gry, Warner Bros., jest przecież właścicielem studia New Line Cinema odpowiedzialnego za ekranizacje Tolkiena, dlaczego więc nie potrafiło zatrudnić aktorów z trylogii ani wykorzystać muzyki Howarda Shore’a, co udawało się za czasów, gdy gry z serii „Władca pierścieni” tworzone były przez studio Electronic Arts? Jest to tym zabawniejsze, że modele postaci bazują przecież na wyglądzie aktorów wcielających się w nie w trylogii Jacksona. Abstrahując jednak od braku znajomych głosów, voice acting w grze jest wyjątkowo mizerny – gdyby gra została zdubbingowana na język polski, a aktorzy zagrali na takim samym poziomie, jak ich anglojęzyczni koledzy po fachu, Polacy od razu zmiażdżyliby polonizację za sztuczność, chwaląc jednocześnie tak samo słabą wersję angielską.
Na koniec najważniejsze, czyli kwestia grywalności. Dość mizernie wygląda wybór klas i postaci, bo tych są tylko trzy i nie można ich edytować (pojawia się jedynie możliwość zmiany wyglądu bohatera, ale jest ona bardzo ograniczona), jednak są one w miarę sensownie wyważone, więc nie stanowi to większego problemu. Jako osoba, która nie lubi korzystać z magii czy biotyki, preferując walkę w zwarciu, ostateczne zdecydowałem się na Dúnedaina. Bez większych problemów radził on sobie walcząc mieczami, buzdyganami czy strzelając z łuku, zaś znakomicie uzupełniała go elfka rzucająca uzupełniający zdrowie czar „sanktuarium”. Początkowo grało mi się w najnowszego „Władcę pierścieni” bardzo przyjemnie – kierowany przeze mnie Dúnedain z łatwością przedzierał się przez kolejne zastępy orków, zaś prowadzeni przez sztuczną inteligencję kompani radzili sobie całkiem nieźle, znakomicie uzupełniając drużynę. Niestety, zabawa w pewnym momencie zaczęła być nużąca ze względu na schematyczność. Od czasu do czasu można porozmawiać z postacią niezależną, zrobić wypad do Bree, Rivendell czy na Kurhany w celu naprawienia broni i uzupełnienia zapasów, jednak sama walka, bez względu na lokację, jest do cna powtarzalna. Gracz(e) przedziera(ją) się przez tabuny orków bądź goblinów, co jakiś czas spotykając minibossa (zazwyczaj trolla bądź dwa), zbierają co się da i idą dalej, aby znów robić to samo – i tak w kółko aż do czasu walki z bossem danej lokacji. Później następuje chwila wytchnienia na przerywnik filmowy i rozmowę, po czym wraca się robić dokładnie to samo, tyle że już w innym miejscu. Schematyczność sprawiała, że zarówno grając w singlu, jak i z innymi graczami, po około godzinie miałem dość. Zdaję sobie sprawę, że na tę przypadłość cierpi wiele hack’n’slashy, żałuję jednak, że kolejny – po „Podboju” – „Władca pierścieni” podzielił ten los. Jest to tym dotkliwsze, że oparty na podobnych założeniach „Powrót króla” był całkiem grywalny i znośny; oferował on jednak więcej postaci, zaś samo sieczenie było od czasu do czasu urozmaicane np. obroną Merry’ego i Éowiny przed olifantami i Nazgûlem. Co prawda „Wojna na Północy” również oferuje pewną różnorodność – poza wrogami zwykłymi pojawiają się także mocniejsi, których dobijać trzeba dwa razy, zaś część przeciwników najłatwiej jest pokonać poprzez przywołanie orła Belrama. Pojawiają się także momenty, kiedy priorytetem jest pokonanie orka ostrzeliwującego bohaterów z balisty, dzięki czemu można ją przejąć i samemu ostrzelać wrogów. Kiedy wrodzy łucznicy czy czarodzieje ostrzeliwują z niedostępnego miejsca, co wymusza pozbycie się ich przy pomocy łuku, kiedy droga ucieczki zostaje odcięta, przez co tworzy się arena, na której trójka bohaterów musi zmierzyć się z nacierającą hordą wrogów. Tym niemniej urozmaiceń jest niewiele, ich różnorodność szybko się wyczerpuje, więc w następnych etapach i tak ciągle powtarzamy te same czynności, zaś element zaskoczenia całkowicie ulatuje, bowiem bez najmniejszych problemów można przewidzieć, że za kilka kroków bohaterowie wpadną w pułapkę i będą musieli stoczyć kolejną walkę na „arenie”.
„Wojna na Północy” zdecydowanie nie jest najlepszą grą osadzoną w Śródziemiu, chociaż miała ogromny potencjał, aby taką się stać. Całość nie porywa, nawet mimo tego, że jest mroczne i krwawo, że zadbano o to, aby dobrze bawili się i fani książek, i filmów. Oprawa audiowizualna jest co najwyżej przeciętna, zaś niezła początkowo zabawa szybko staje się nużąca. Z tą odsłoną growego „Władcy pierścieni” można się zapoznać, ale najlepiej dawkować ją sobie w niewielkich ilościach, po godzinie dziennie, aby uniknąć zmęczenia materiału. Można również całkowicie ją sobie odpuścić na rzecz „Śródziemia: Cienia Mordoru”.
Ocena: 6/10
źródło: YouTube.com (Standardowa licencja)
Autor recenzji publikuje też na portalu www.filmweb.pl pod nickiem Pottero
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą Altao.pl. Kup licencję
Galeria zdjęć - "Władca pierścieni: Wojna na Północy" – Wiatr z północy wieje... zmarnowanym potencjałem
Więcej artykułów od autora pottero
Polecamy podobne artykuły
Teraz czytane artykuły
Nowości
Artykuły z tej samej kategorii
Pliki cookie pomagają nam technicznie prowadzić portal Altao.pl. Korzystając z portalu, zgadzasz się na użycie plików cookie. Pliki cookie są wykorzystywane tylko do działań techniczno-administracyjnych i nie przekazują danych osobowych oraz informacji z tej strony osobom trzecim. Wszystkie artykuły wraz ze zdjęciami i materiałami dostępnymi na portalu są własnością użytkowników. Administrator i właściciel portalu nie ponosi odpowiedzialności za tresci prezentowane przez autorów artykułów. Dodając artykuł, zgadzasz się z regulaminem portalu oraz ponosisz odpowiedzialność za wszystkie materiały umieszczone przez Ciebie na stronie altao.pl. Szczegóły dostępne w regulaminie portalu.
© 2024 altao.pl. Wszystkie prawa zastrzeżone.
0.366