1 969
2 403 min.
Autorzy/pisarze
admin (47565 pkt)
617 dni temu
2023-03-15 13:49:59
Brama Uniwersytetu Warszawskiego (fot. Radek Gryczka)
- … i właśnie dlatego powódź, hucznie nazywana dzisiaj, powodzią tysiąclecia jest tak ważna w budowaniu świadomości Wrocławia, jako miasta już nie niemieckiego, miasta odzyskanego, ale naszego, polskiego… oj, widzę, że nieco przedłużyłem. Dziękuję wszystkim za uwagę i życzę miłego wieczoru.
Profesor Topolski zakończył seminarium. Studenci natychmiast podnieśli się i zaczęli powoli przedzierać się, przez niewielką, zatłoczoną salkę, do drzwi prowadzących na korytarz. Nie można było się im dziwić. Zakończyły się właśnie ostatnie, piątkowe zajęcia, które ktoś bardzo niefortunnie umieścił o godzinie osiemnastej czterdzieści pięć w piątek.
Jakim trzeba było być kretynem by taki sposób układać plan? - Janek zadawał sobie to pytanie już czwarty rok z rzędu. Studiował historię na Uniwersytecie Warszawskim. Kilka miesięcy temu obronił licencjat, dumnie tytułując się od tego czasu wyższym wykształceniem, postanowił pójść krok dalej i wspiąć się o jeszcze jeden szczebelek na drabinie naukowych stopni. Póki mieszkał w rodzinnym domu, a rodzice, co jak co, ale utrzymywali go, mógł pozwolić sobie na dalsze zdobywanie wiedzy. Studia magisterskie były wręcz stworzone dla niego. Czytanie setek stron tygodniowo na wiele zajęć zastąpiła praca własna, pisanie prac badawczych na interesujące go tematy. Oczami wyobraźni widział już swoją pierwszą wydaną książkę naukową i rektora uczelni, wręczającego mu stypendium.
Niestety czasem studia potrafiły być uciążliwe. Szczególnie, kiedy siatka zajęć, które samodzielnie trzeba było sobie wybrać wykluczała się wzajemnie, a jedyne ćwiczenia jakie pasowały do planu, z kategorii obowiązkowych, znajdowały się na ostatniej godzinie w piątek. No nic, bywa, przynajmniej prowadzący dbał o miłą atmosferę i ciekawy dobór tematów. W jakimś stopniu wynagradzało to fatalną godzinę.
Kiedy zajęcia dobiegły końca było już piętnaście po ósmej. Janek miał już przy sobie kurtkę. Zabrał ją z szatni po poprzednich zajęciach, by nie musiał już czekać na jej odbiór w kolejce, po zakończeniu zajęć Topolskiego. Robił tak zawsze. Wiedział, że budynek jest zamykany chwilę po zakończeniu tego seminarium i starszej pani Marii nie chciało się zostawać specjalnie dłużej, bo banda studentów musi odebrać płaszcze. Rozumiał ją, bardzo dobrze. Jemu przecież też nie chciało się stać w długiej kolejce. No właśnie, szczególnie, że miał spory kawał do domu.
Do domu? Tak, pewnie trochę was to dziwi. Piątek wieczór, a student, zamiast dołączyć do stada innych mu podobnych osobników i włóczyć się po tanich spelunach do rana, jedzie prosto do domu? Otóż tu muszę jasno zaznaczyć, wszystkim, którzy swoją wiedzę na temat edukacji na uczelni wyższej czerpią z amerykańskich filmów, to tak nie wygląda. W rzeczywistości, kiedy musisz siedzieć na zajęciach, praktycznie bez przerwy od godziny dziesiątej do dwudziestej, być aktywnym, słuchać, zabierać głos w dyskusji i nie lać do tego wody… eh, serio, jest się po prostu wykończonym. No i jeszcze jutro sobota, niby dzień odpoczynku, nie? Guzik prawda, najpierw z rana idzie w trzy miejsca dawać korepetycje, taka to studencka praca, a potem, coś co chyba wszyscy kojarzą, uwaga, uwaga, fanfary… bojowe zadanie od starego. I już wiesz, że to będzie dzień stracony...
Zresztą wszyscy jego znajomi woleli spotykać się w czwartek, taniej, bo knajpy nie liczyły cen weekendowych, a poza tym wszyscy jego przyjaciele kończyli wtedy o tej samej porze, tuż po osiemnastej. Janek też, ale kiedy spotykali się w czwartki zawsze musiał wychodzić wcześniej, tłumacząc się pociągiem, na który musiał zdążyć i wczesnymi zajęciami kolejnego dnia. Cholernie go to denerwowało. Lubił swoją paczkę i chciał spędzać z tymi ludźmi więcej czasu, a tu proszę, klops.
Szedł szybko korytarzem, zakładając kurtkę na ramiona. Powodem była nie tylko chęć jak najszybszego opuszczenia budynku, ale również nie dania szansy dziewczynie idącej za nim by go dogoniła. Marta była całkiem ładną dziewczyną o zielonych długich włosach, ubierającej się w ciemne ubrania. Doskonale wiedział, że podobał się jej od pierwszego roku. Trzeba sobie jasno powiedzieć, że nie dawała mu co do tego wątpliwości. No i czemu przed nią uciekał? Co jak co, ale jako student tak spektakularnego kierunku jak historia nie cierpiał na zbytnie zainteresowanie jego osobą płci pięknej. Kiedyś próbował z nią kręcić, ale szybko okazało się, że jest jakaś dziwna. Niby spoko, ale cały czas się do niego kleiła i rzucała na szyję, deklarując, że chciałaby spełniać każdą jego zachciankę. No niby spoko, no nie, ale jak ktoś oglądał „Księcia w Nowym Jorku”, to wie, że od takich lasek ucieka się na inny kontynent. Z Martą ich drogi się rozeszły, ale wyglądało na to, że ta od czasu do czasu zupełnie o tym zapominała.
Stanął przed schodami. Kątem oka spojrzał na windę. Zepsuta, no tak, klasyka gatunku, zawsze wtedy kiedy pomyślał, że akurat dzisiaj, raz od wielkiego dzwonu by z niej skorzystał, akurat dzisiaj, popsuta. No tak, bo kiedy by indziej. Westchnął.
Wtedy poczuł to charakterystyczne uczucie w dolnej części brzucha i już wiedział, że nie pójdzie bezpośrednio na dół. Na szczęście toaleta znajdowała się tuż po prawej. Niechętnie odbił w jej stronę i wszedł do środka.
- Pięknie – skomentował pod nosem. Światło w toalecie było zgaszone. Może to głupie, ale przez ponad trzy lata swoich studiów nigdy nie dowiedział się gdzie znajdował się włącznik, a teraz jakoś tak głupio było o to pytać ziomków z roku. Wydaje się wam to głupie? Może i takie było, ale jeżeli tak uważacie, to możecie mi wierzyć na słowo, że oficjalna nazwa obiektu w którym mieścił się Wydział Historii idealnie oddawała jego stan. Budynek Pomuzealny. Tyle w temacie.
Janek zapalił latarkę w telefonie i wszedł do ostatniej kabiny, z oknem wychodzącym na zewnątrz. Zerknął na ekran. Trzydzieści dwa procent baterii. Latarka dużo zużywała, ale nie było szans, by telefon mu padł. Czekała go jeszcze dwugodzinna droga do domu, a lubił w pociągu posłuchać jakiegoś audiobooka, no ale trudno, może tym razem sobie odpuści i posłucha o czym tam ludzie sobie rozmawiają w pociągu. Podsłuchiwanie? Chłopie, oni mówią tak głośno, że nawet jakby się starać nie podsłuchiwać, to doskonale wiesz ile kleszczy miał kot pani Marceliny i gdzie Waldek kupił tego Punciaka, a w ogóle jaki to złoty interes z tym handlarzem zrobił.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą Altao.pl. Kup licencję
Galeria zdjęć - "Noc na uniwersytecie" – creepypasta Radka Gryczki!
Więcej artykułów od autora admin
Polecamy podobne artykuły
Teraz czytane artykuły
Nowości
Artykuły z tej samej kategorii
Pliki cookie pomagają nam technicznie prowadzić portal Altao.pl. Korzystając z portalu, zgadzasz się na użycie plików cookie. Pliki cookie są wykorzystywane tylko do działań techniczno-administracyjnych i nie przekazują danych osobowych oraz informacji z tej strony osobom trzecim. Wszystkie artykuły wraz ze zdjęciami i materiałami dostępnymi na portalu są własnością użytkowników. Administrator i właściciel portalu nie ponosi odpowiedzialności za tresci prezentowane przez autorów artykułów. Dodając artykuł, zgadzasz się z regulaminem portalu oraz ponosisz odpowiedzialność za wszystkie materiały umieszczone przez Ciebie na stronie altao.pl. Szczegóły dostępne w regulaminie portalu.
© 2024 altao.pl. Wszystkie prawa zastrzeżone.
0.244