
Mogliśmy po prostu zamieścić jej biografię i dołączyć kilka obrazów. Ale nie… W ten sposób nie da się poznać prawdziwego JA artysty. Tego, co sprawiło, że jest tym, kim jest. Dlatego przed Wami obszerny wywiad rzeka z cudowną Anetą Benitą Szamel. „Popłyńmy” wspólnie...
(Altao.pl) Wpisując Twoje imię i nazwisko w Google, wyświetla się: „mroczna dusza z kolorową osobowością”. Brzmi to dość nietypowo, trochę niczym oksymoron. Ale Ty jednak łączysz te dwa stany, zarówno w życiu, jaki i malarstwie. Jak jest to możliwe?
Aneta B. Szamel: Zanim odpowiem, najpierw bardzo chcę podziękować portalowi Altao.pl za propozycję wywiadu i zainteresowanie moją osobą. Jest to dla mnie ogromny zaszczyt.
A wracając do mrocznej duszy. Jest ona moją Psyche, która podąża ze mną każdego dnia. Ta mroczność nie jest taka straszna, jakby mogła się wydawać. (śmiech) Wynika z mojej głębokiej wrażliwości. To wyrażanie siebie (być może według niektórych ludzi) w nietypowy sposób głównie w malarstwie, tworzeniu, słuchaniu muzyki czy innych form twórczości. To spokój, złapanie oddechu, relaksu, refleksji. Mroczność poprzez sztukę to również forma autoterapii. Nie boję się zaglądać w mrok, gdyż wyłapuję z niego piękno. Jak oglądanie gwiazd, księżyca nocą. Natomiast kolorowa osobowość to ta sfera, gdzie pokazuję trochę więcej uśmiechu na twarzy, poczucia humoru, towarzyskość, siłę, determinację, zaangażowanie, empatię...
(Altao.pl) Co spowodowało i kiedy zauważyłaś, że masz artystyczną duszę, pragnienie wyrażania siebie poprzez malarstwo?
Aneta B. Szamel: Chyba od dziecka byłam kreatywna. Ale prawdziwy zew tworzenia nastąpił w szkole podstawowej po pewnych zajęciach z lekcji plastyki. Wtedy usłyszałam od nauczycielki, że mam prawdziwy talent i dlaczego wcześniej nie pokazywałam tej strony siebie. Przez dłuższy czas wypierałam ten komplement, gdyż nie wierzyłam do końca, że może to być prawdą. Zrodziła się myśl o szkole plastycznej, ale wtedy nie było to na moją kieszeń, studia na ASP wydawały się na tamten czas nierealne. W międzyczasie zaczęłam więcej pisać i rysować. Dopiero za sprawą mojego ówczesnego partnera, obecnie męża – Sławka, zaczęłam malować akrylami, gdyż stwierdził, że całkiem dobrze idzie mi z twarzami, postaciami i tak zostało. Chociaż nie zamykałam się na inne techniki czy środki wyrazu artystycznego, zresztą do dziś lubię robić rożne rzeczy i nie chcę ograniczać moich potrzeb czy też poszukiwań nowych środków wyrazu artystycznego. Na przykład lepienie w glinie też bardzo lubię.
Aneta B. Szamel i jej Niesamowita Sowa (fot. archiwum prywatne)
(Altao.pl) Jesteś miłośniczką przyrody (stąd długie spacery po lesie), ale jednak to nie ona jest „bohaterką” na Twoich obrazach, a ludzie od pasa w górę lub ich same, wykrzywione i groteskowe lub spokojne/uśpione twarze wyrażające różne (często skrajne) emocje. Dlaczego?
Aneta B. Szamel: Przyrodę kocham i zdarza się, że ją też lubię namalować. Kocham las, drzewa, jeziora, to miejsce mojego wyciszenia, magiczna ostoja. Kocham pieski (jestem psiarą). W ludziach natomiast lubię obserwować ich zachowania, różne osobowości, które generują różne emocje. Dlatego też postaci w obrazach to ukazanie tych stanów. Od spokoju po skrajności, niepokój, ból, gniew, anhedonię, czy euforię. To stany, które mogą być różnie interpretowane, niezrozumiałe dla innych. Jednak wynikające z określonych dysfunkcji i symbolizować cierpienie nie tylko psychiczne, ale również fizyczne. Natomiast wolę, jeżeli to odbiorca ma możliwość interpretowania moich obrazów według własnego punktu widzenia.
(Altao.pl) Malujesz również od wielu lat słowem na papierze. A więc wiersze byłe pierwsze i to one są inspiracją dla malarskiej twórczości? Czy odwrotnie? A może jedno i drugie powstaje na bazie tego samego realistycznego snu, w którym występuje nie mogący wyjść z głowy dualizm?
Aneta B. Szamel: Na początku były słowa… Pierwsze napisane gdzieś na kartkach papieru wyrywanego z zeszytu czy magicznym pamiętniczku. Pierwsze rymy. Wrażliwość dziecka przekazana prostymi słowami. Nastoletniość to był moment, w którym wyrażałam siebie słowem wydrążonym z liter alfabetu. Dzikim, zbuntowanym, niedoświadczonym, nieokrzesanym. Dziś, kiedy czytam te wiersze z okresu młodzieńczego, napawa mnie duma, ale jednocześnie poliki się czerwienią. Nachodzą refleksje nad moją ówczesną duchowością. Wtedy był to etap dojrzewania i miałam dziką wyobraźnię. Dziś mam chyba podobne zacięcie, ale już z większym zasobem doświadczenia życiowego. Więc te wiersze, teksty są dojrzalsze. Niekiedy obrazy, które maluję, stają się inspiracją do napisania tekstu, innym razem, wiersz ma wpływ na wzięcie do ręki pędzla. Nie od zawsze tak było. To są epizody. Jak np. w obrazach z serii: „Maski depresji”, gdzie powstał obraz, później tekst inspirowany obrazem, ale również osobistymi przeżyciami. Następnie klip pod tym samym tytułem, gdzie śpiewam, melorecytuję i nagrywam proste ujęcia ukazujące postać, która zmaga się z chorobą, jaką jest depresja. Seria obrazów „Motylice” – najpierw obraz, potem wiersz, tudzież „Ludzie lustra”: obraz-wiersz, czy „Gaslighting games”: obraz-wiersz. Udostępniam moje prace po to, aby inni poeci mogli również zaczerpnąć inspiracji moim obrazem. Lubię ukazywać dualizmy, lecz nie zawsze się wydostają z entropii myśli.
"Ludzie w lustrach" (fot. archiwum prywatne)
(Altao.pl) Patrząc na Twoje obrazy, można poczuć się zahipnotyzowanym, ale też mniej albo bardziej zaniepokojonym. Nie dziwne to. Wszak, jak się dowiedzieliśmy „ostrożnie brodzisz w zakamarkach ludzkiej psychiki i jej podświadomości oraz tego co ukryte na... dnie serca, pod opaską zakrywającą zwierciadła duszy”. Co tam znajdujesz podczas „takiej wyprawy” i ostrożnego badania wnętrza umysłu?
Aneta B. Szamel: Psychika ludzka jest bardzo złożona, skomplikowana, niekiedy wręcz trudno jest dotrzeć do tej bramy umysłu, zostać wpuszczonym, by zaobserwować, co w nim tkwi. Ale nie czuję się upoważniona od grzebania w cudzych głowach, choć mam kompetencje aby udzielać edukacji w zakresie promocji zdrowia i edukacji zdrowotnej. Myślę, że dostrzegam to, co chcę zobaczyć. Człowieka, prawdziwego. Człowieka, który zmaga się z epizodami życia, rutyny dnia. Człowieka, który potrzebuje wsparcia, lecz nie okazuje tego. Człowieka chorego, skrzywdzonego, wrażliwego. Człowieka, który każdego dnia ociera łzy z bólu, czy to fizycznego, czy psychicznego. Osobę, która toczy zmagania z własnym ja, ze skrajnościami, słabościami. Człowieka odważnego mimo przeciwności losu i rzucanych kłód pod nogi, który idąc po wertepach życia, nie mając drogowskazu, tak czy inaczej dojdzie do celu, jeśli sobie go wyznaczył. Człowieka, który dokonuje życiowych wyborów, przechodząc transformacje, metamorfozy, zmiany. Człowieka, który mimo odrzucenia, poczucia niedopasowania do współczesności, spotkania na swej drodze przykrości ze strony innych ludzi, ma odwagę dokonywać najważniejszej rzeczy – istnieć, żyć. Ale chcę widzieć też człowieka, który po perturbacjach życiowych, odnalazł sens istnienia. Człowieka, u którego odbudowało się poczucie wartości, u którego pojawia się uśmiech na twarzy – uśmiech spełniania. Człowieka, który nie utracił swego człowieczeństwa, mimo zmagań z rzeczywistością i który miał wsparcie w innym człowieku, pomocną dłoń i nie zostawił go w trudnym momencie życia.
Kolejny niezwykły obraz z postacią pełną emocji (fot. archiwum prywatne)
O tym są najczęściej moje teksty, tudzież obrazy. Ostrożnie kroczę po meandrach ludzkiej psychiki, głębi duszy, gdyż jest to bardzo piękny, niepowtarzalny, czuły instrument, którego nadszarpnięcie spowoduje jego uszkodzenie i zostawi ślad na całe życie. Idę z myślą, aby to, co budujemy w relacjach i ma pozytywne aspekty, pielęgnować, dbać... a lekkie, chwilowe zachwianie tej relacji nie powodowało spalenia mostu ignorancją, milczeniem, odrzuceniem… Uważam, że nicią do porozumienia jest wspólne podjęcie dialogu oraz merytoryczna rozmowa.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą Altao.pl. Kup licencję