1 971
2 405 min.
Autorzy/pisarze
admin (47565 pkt)
618 dni temu
2023-03-15 13:49:59
Siedząc, wyjrzał za okno. Zimowy wieczór był chłodny i wietrzny. Przynajmniej latarnie i neonowe szyldy rozświetlały czerń. Tak, Krakowskie Przedmieście wieczorem naprawdę robiło wrażenie. W Brwinowie, mieście, w którym mieszkał Janek nie było opcji by jakaś ulica była tak jasno oświetlona, nawet w okresie przedświątecznym.
- Stolica, to w końcu stolica – mruknął do siebie i wrócił do załatwiania swoich spraw. Jak zawsze lubił spojrzeć na białe drzwi kabiny, które zostały pokryte niezliczoną ilością warstw farby, a mimo to ciągle pojawiały się na nich nowe napisy. W zasadzie większą część ich powierzchni wypełniały najprzeróżniejsze napisy w stylu: „Hitler nie wiedział o Holokauście”, „Najlepsze polskie anime to… Klan” czy „Hanka Mostowiak - pamiętamy”. A niby na studiach są tylko dorośli ludzie… No ale jest przynajmniej zabawnie.
Kiedy skończył podszedł do umywalki, a następnie chciał wysuszyć ręce, ale zdał sobie sprawę, że suszarka nie działała. Sięgnął obok po papierowe ręczniki, ale tych już nie było.
- No proszę, kolejna niespodzianka – szepnął ironicznie. - Ruszajmy ku nowej, niesamowitej przygodzie.
Wyszedł na korytarz i rozpoczął wielki marsz po schodach w dół. Minął jakże nowoczesny biblioteczny inwentarz kartkowy na drugim piętrze, kanapę i stolik na pierwszym, tablice informacyjną na pół poziomie, a w kocu znalazł się na parterze przy szatniach. Pani Marii już nie było. Janek zmarszczył czoło. Po chwili usłyszał stuknięcie. Natychmiast zdał sobie sprawę z tego czym było. Wielkie, ciężkie, drewniane drzwi wejściowe właśnie zostały zatrzaśnięte. Usłyszał dźwięk przekręcanego klucza, a sekundę później światło zgasło. Właśnie w tej chwili, tak na poważnie, zdał sobie sprawę z tego co się stało.
Rzucił się od razu w stronę drzwi, ale zapomniał o jednym. Od drzwi frontowych odcinały go jeszcze jedne, cieńsze, o szklanych wstawkach. Te również były zamknięte i nawet irracjonalne szarpanie za klamkę nie pomogło.
- Kurwa! - wrzasnął nie przejmując się powagą miejsca, w jakim się znajdował. Spojrzał na portiernio-szatnię. Tam musiały być zapasowe klucze, no trudno, siła wyższa, odda je straży uniwersyteckiej, kiedy już się wydostanie.
Doskonały plan – pomyślał. - Wystarczy chwilę pomyśleć i rozwiązanie samo przychodzi. Nie trzeba panikować, no nie? Co on jest, jakaś Sidney Prescott? Nie będzie przecież zachowywał się jak jakaś slasherowa panienka czekająca na swojego mordercę.
Plan był doskonały, tylko, że nie.
Okazało się, że między nim a zapasowymi kluczami była gruba szyba, ewentualnie drzwi, pamiętające czasy, kiedy takowe serio robiono z kawałów porządnej dechy.
I wtedy aż uderzył się w czoło. W jednaj chwili poczuł się jak bohater jakiejś kreskówki. Co cały czas trzymał w łapie? Komórka. Co robiła komórka? Dzwoniła. Co się stanie jak zadzwoni do jakiegoś ziomka? Przyjdą i go otworzą. Jak to zrobią? Poproszą o pomoc pana ze straży uniwersyteckiej. Klasnął w dłonie. No wywód logiczny godny samego Einsteina. Pitagoras byłby z niego dumny. No dobra, nie pora na żarty. Może i był trochę Sidney Prescott, ale już zaraz zamierzał uwolnić się z tej pułapki. Spojrzał na ekran.
- Cholera!
Pięć procent. Natychmiast zgasił latarkę i wszedł na messengera. Wybrał ikonkę Kacpra i opcję połączenia głosowego. Sygnał. Jeden. Drugi. Połączenie.
- No siema, byku! - usłyszał od razu. Janek poczuł nagłą ulgę.
- Kacper?
- No chyba, że ja, co tam słychać, wielki mediawisto?
- Słuchaj, nie mam wiele czasu – westchnął Janek. - Czy mógłbyś…
- Dawaj do nas, byku! My tu już z Mateo i Norweskim Dorszem… - okej, dalej nie musiał słuchać. Był już pewny, że ci trzej alkoholowi muszkieterowie, wyznawcy wielkiego żubra, spotkali się już dużo wcześniej na wspólne picie, a teraz zapewne nie byliby już w stanie odróżnić strażnika uniwersyteckiego od brodatego mędrca ulicy. Krótko mówiąc betonowe koło ratunkowe. Rozłączył się zanim Kacper wpadł w swój słowotok i natychmiast wybrał numer Basi. Powinna być jeszcze w Warszawie. Starał się sobie przypomnieć czy BUW – biblioteka uniwersytecka była jeszcze otwarta. Jeżeli tak było istniało duże prawdopodobieństwo, że Basia, jeszcze tam będzie, jeżeli nie…
Zadzwonił. Miał nadzieje, że atrakcyjna blondynka, a jego dobra koleżanka odbierze i pomoże. Sygnał. Pierwszy. Drugi. Połączenie.
- No hej – usłyszał w słuchawce.
- Basia?!
- Tak – odpowiedziała niepewnie.
- Jaka ulga, słuchaj, jesteś jeszcze w BUW-ie?
- No tak.
- Super.
- Wszystko gra?
- No właśnie nie za bardzo, słuchaj, musisz… - urwał, kiedy poczuł wibrację, a ekran telefonu zgasł. Bateria wyczerpała swoją moc. Chciało mu się kląć. Chciał krzyczeć i machać rękami, z bezsilności. Mógł. Nikt by go nie usłyszał i nie zobaczył. Jednak zamiast tego po prostu osunął się po ścianie. Usiadł na podłodze, wpatrując się w ciemną przestrzeń przed sobą.
Dlaczego? - pytał sam siebie w myślach. Co kurwa poszło nie tak? Czemu on był winien? Przecież chciał jedynie spokojnie wrócić do domu. Eh, było nie iść do tej toalety. Strasznie pluł sobie w brodę, przecież mógł... nie, dobra, nie mógł. Przecież nie podejrzewał, że tak to się skończy. Była to dość kuriozalna sytuacja i pewnie kiedyś będzie opowiadał o tym znajomym, z butelką zimnego piwerka, w dłoni. Będą cisnęli bekę i generalnie będzie zabawnie. No tyle tylko, że teraz, w tym momencie, nie było zabawnie. Podsumowując sytuację, wszystko było zamknięte, nie miał dostępu do żadnego oka, ani prądu. Nikt tu nie przyjdzie aż do poniedziałku, a na próbę skomunikowania się ze strażnikami uniwersyteckimi będzie musiał poczekać do jutra... Krótko mówiąc był w dupie i doskonale zdawał sobie z tego sprawę.
Najgorsze było jeszcze to, że zaraz uruchomi się jego nadkreatywna wyobraźnia i przypomni wszystkie horrory, jakie w życiu oglądał, oczywiście robiąc to w najmniej odpowiednim momencie. Był tego pewien jak niczego, kurwa, innego na świecie. No nic, nie można było przecież siedzieć na tej jakże historycznej, marmurowej podłodze całą noc. Było dość zimno, nawet w kurtce.
Cholera, jak to możliwe? W dzień kotłują tak, że nie da się wysiedzieć w tym budynku, no a niby kryzys jest i nie ma czym palić. Co oni kurwa, oponami grzeją? W zasadzie to by się nie zdziwił. Ekologia ekologią, a ekonomia ekonomią. Janek parsknął. Złapał się na tym, że myśli jak jego stary. No właśnie, ale się stary zdziwi jak go jutro nie będzie. Będzie sobie musiał to drzewo sam rąbać, a jak tylko wróci do domu, to zrąbie jeszcze jego. Same kurw… kurczę plusy.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą Altao.pl. Kup licencję
Galeria zdjęć - "Noc na uniwersytecie" – creepypasta Radka Gryczki!
Więcej artykułów od autora admin
Polecamy podobne artykuły
Teraz czytane artykuły
Nowości
Artykuły z tej samej kategorii
Pliki cookie pomagają nam technicznie prowadzić portal Altao.pl. Korzystając z portalu, zgadzasz się na użycie plików cookie. Pliki cookie są wykorzystywane tylko do działań techniczno-administracyjnych i nie przekazują danych osobowych oraz informacji z tej strony osobom trzecim. Wszystkie artykuły wraz ze zdjęciami i materiałami dostępnymi na portalu są własnością użytkowników. Administrator i właściciel portalu nie ponosi odpowiedzialności za tresci prezentowane przez autorów artykułów. Dodając artykuł, zgadzasz się z regulaminem portalu oraz ponosisz odpowiedzialność za wszystkie materiały umieszczone przez Ciebie na stronie altao.pl. Szczegóły dostępne w regulaminie portalu.
© 2024 altao.pl. Wszystkie prawa zastrzeżone.
0.268