"Na rauszu" – "Kac Vegas" na poważnie - Recenzje filmów

Po zapoznaniu się z tym filmem stwierdzam, że jest to bardzo możliwe. Dlaczego? O tym przeczytacie poniżej.

 

Kadr z filmu "Na rauszu" (źródło: materiały prasowe)

 

„Na rauszu” to historia kilku przyjaciół, nauczycieli w jednej ze szkół średnich. Jednak nie są zadowoleni z efektów swojej pracy. Zatem postanawiają wspomóc się poprzez codzienne zażywanie... alkoholu, aby mieć stały poziom promili we krwi. I przez to dochodzi do wielu „szalonych przygód”, które trudno opisać słowami. „Na rauszu” Thomasa Vinterberga to taki „Kac Vegas” na poważnie, w którym bohaterowie muszą liczyć się ze swoimi decyzjami. I często muszą srogo zapłacić za swoje występki.

 

Film w pewnym momencie z prostej historii staje się narkotycznym transem, który zostaje uwieńczony przez chaotyczny taniec Madsa Mikkelsena. Za takie właśnie sceny kocham europejskie kino. Zresztą rola samego Mikkelsena (znanego m.in. z roli Hannibala Lectera) jest zdecydowanie największym atutem produkcji. Ponownie pokazuje, że wielki z aktorem jest i zdecydowanie zasługuje na Oscara. Być może to właśnie kreacja w „Na rauszu” mu go przyniesie? Kto wie. Tym bardziej, że każda jego współpraca z Vinterbergiem to czyste złoto. Na myśli mam tu oczywiście genialne, realistyczne i porażające „Polowanie”, które niedawno nadrobiłem. Tam zagrał nawet odrobinę lepiej niż w „Na rauszu”. Mam nadzieję, że jeszcze w swoim życiu wielokrotnie nas zaczaruje i na półce położy kilka „rycerzyków”.

 

Kadr z filmu "Na rauszu" (źródło: materiały prasowe)

 

Co jeszcze jest w „Na Rauszu” tak przyciągającego jak główna rola męska i drugi plan? Zdecydowanie prowadzenie fabuły – zrobione na wysokim poziomie. Vinterberg idealnie stworzył postacie, które się wypełniały, a jednocześnie stanowiły lekkie antagonizmy wobec siebie. Reżyser pokazuje alkohol jako narzędzie, które jest dla ludzi i w spożywaniu jego w normalnych ilościach nie ma nic złego. Jednak przeszarżowanie prowadzi do licznych tragedii. Dlatego warto ze wszystkim uważać, aby się nie uzależnić. Banalne klisze? Może i tak, ale za to jak ukazane! „Na rauszu” zdecydowanie pełni funkcję edukacyjną pod tym względem.

 

Tytułem końca, „Na rauszu” to wspaniały film, który w moim osobistym rankingu 2020, zajmuje najwyższe miejsce. Nie widziałem co prawda jeszcze „Nomadland” i kilku innych ważnych produkcji, ale tak czy siak na pewno dzieło Vinterberga to obraz zasługujący na spory rozgłos. Z jednej strony to wielka i energiczna balanga na ekranie, a z drugiej coś więcej. Reżyser prowadzi nas bowiem do domów bohaterów, gdzie pokazuje ich zmagania z codziennymi problemami.

 

Kadr z filmu "Na rauszu" (źródło: materiały prasowe)

 

Zaletą są również błyskotliwe dialogi. Scenariusz jest tutaj wręcz na niebotycznym poziomie. Każdy fan skandynawskiego kina powinien więc zostać w pełni usatysfakcjonowany. Bez dwóch zdań właśnie ten obraz zostanie w kwietniu nazwany Najlepszym filmem międzynarodowym – wspomnicie moje słowa.

 

Ocena: 9/10

 

źródło: YouTube.com (Standardowa licencja)

 

*Recenzja pojawiła się również na mojej stronie na Facebooku: Pasem po czole

Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą Altao.pl. Kup licencję