BP: Jak niedawno ogłosiliście, Waszym nowym perkusistą został Łukasz „Siwy” Szpak. Na Waszym fanpage’u możemy również znaleźć nagranie, na którym wykonuje „Bal z tysiącem nagich lal”. Co przeważyło o tym, że muzyk dołączy do składu grupy?

 

MŁ: Odpowiedź na to pytanie wymagałaby chyba odrębnego wywiadu. W skrócie wyglądało to tak: zbliżał się czas wejścia do studia, mieliśmy już wszystkie kawałki gotowe, ale nasz perkusista Wojtek ciągle nie miał czasu nauczyć się materiału, wiec na próbach albo ja stukałem na stołkach, krzesłach albo graliśmy tylko do metronomu. Na jakieś 1,5 miesiąca przed wejściem do studia Wojtek oznajmił, ze nie da rady teraz tego zagrać, bo ma swoje problemy życiowe, więc nerwowo zaczęliśmy szukać kogoś, kto chociażby jako sesyjny nagra z nami płytę. Pierwsze kroki skierowałem do bębniarza, który nagrywał z nami naszą drugą płytę „Niedole cnoty”, Tomka Wiczewskiego. Odbyło się z nim nawet kilka prób, na których udzielił nam kilku cennych rad, co i jak zaaranżować, gdyż on jest chyba mistrzem aranżacji perkusji – jakoś po prostu to czuje, ma ten talent. Jednakże on także nie był w stanie zagrać ze względów zdrowotnych. Tak wiec był chyba miesiąc do czasu wejścia do studia, a my nadal nie mieliśmy perkusisty. Stary znajomy polecił nam Jeremiasza z CETI. Pojechaliśmy z gitarzystą Dominikiem do niego, do Obornik i chłopak się w ciągu jednego dnia nauczył grać cały materiał. Niesamowite, bo czasami my nie pamiętaliśmy, co było dalej, a on miał jakiś swój sposób w sobie, coś tam zapisywał i grał jak z przysłowiowych nut. Jednakże nawet w tym przypadku wiedzieliśmy, że to niczego nie załatwia, bo nigdy nie będzie w naszym składzie, nie zrobimy z nim sesji zdjęciowej, nie zagra z nami koncertów. Łukasza „Siwego” poznałem kiedyś na próbie innego zespołu na Śląsku i od razu spodobała mi się jego gra. To jest prawdziwy killer perkusji, a do tego gra niesamowicie równo. Nie miałem niestety do niego telefonu, ale jak już go załatwiłem, to spotkaliśmy się z nim i się zgodził zagrać na płycie. To było jakieś 2 tygodnie przed wejściem do studia, więc czasu strasznie mało, zaledwie kilka prób.

 

Powiem pewną ciekawostkę, kiedy Siwy nagrywał ostatni kawałek, którego w ogóle nie znal i nie zagrał go przed studiem ani razu na próbie. Umówiłem się z nim, że będę mu dawał znaki ręką, gdzie, jak ma grać. Weszliśmy i zagrał go od strzała za pierwszym razem. Podkreślam, nie znając w ogóle numeru! Poza tym jeszcze jedna ciekawostka. Mamy taki numer, w którym przez 3 minuty pod rząd jest tempo 180 na 2 stopy. I każdy, kto przed nim z nami próbował, mówił, ze się tego nie da na żywo zagrać, żeby było równo, a Siwy powiedział, że albo to zagra, albo nie ma sensu taki numer. I to zagrał na żywo. Jak widzisz, rozgadałem się, ale to długa historia była. Mam nadzieję, że „Siwy” zostanie z nami na dłużej.

 

BP: Na koniec chciałbym zapytać Pana o obecną sytuację pandemiczną. Jak Pan się na to zapatruje? Czy bezpiecznie jest obecnie uczestniczyć w koncertach i innych imprezach? Czy mimo obostrzeń trasa się odbędzie?

 

MŁ: Tu ze smutkiem muszę odpowiedzieć, ze po prostu nie wiem. Organizatorzy, jak i same kluby mają zaległe imprezy z wiosny, a i tak nie wiadomo, czy te przełożone koncerty się w ogóle odbędą. Mieliśmy załatwiony koncert w słynnym klubie KK”s Steel Mill należącym do gitarzysty Judas Priest, ale ten też został przełożony na wiosnę. Mamy w planach zrobić przynajmniej tzw. Release Party, ale szukamy klubu, który się nie będzie bał, bo obostrzenia nie pozwalają na koncerty w klubach. Chyba że się gra disco polo dla TVP, ale to nam jak na razie nie grozi.

 

BP: Bardzo dziękuję za poświęcony czas.

 

źródło: YouTube.com (oficjalny kanał zespołu Destroyers)

 

*Wywiad ukazał się również na facebooku, na stronie „Pasem po czole”.

Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą Altao.pl. Kup licencję