1 555
1 799 min.
Ludzie kina
admin (47565 pkt)
284 dni temu
2024-02-11 16:52:14
(Altao.pl) Chociaż nie skończyłeś studiów ze scenopisarstwa, to i tak powinniśmy Tobie uścisnąć dłoń, głośno mówiąc: „Witaj mistrzu pióra”. Jako dziennikarz w dziale gospodarczym, podobno rzuciłeś ową profesję w 2019 roku, mając w ręku streszczenie „Kosa”. Czy już wówczas wierzyłeś, że uda się zrealizować film o Tadeuszu Kościuszce? Skąd taka nagła zmiana w Twoim życiu zawodowym?
Micha A. Zieliński: Od zawsze miałem natręctwo myślowe, że coś byłoby fajną sceną filmową. A po kilkunastu latach w mediach byłem już trochę zmęczony nieustającą „transformacją cyfrową”, która oznaczała zwolnienia i coraz mniej czasu na jakościowe dziennikarstwo. A potem dostawałem coraz więcej sygnałów, że mój koncept filmu ma duży potencjał. U wielu osób, których pytałem o opinię na temat mojego pomysłu „westernu kościuszkowskiego”, pojawiał się efekt „wow, ciekawe!”. Skończyłem wtedy 40 lat i pomyślałem, że to ostatni moment na radykalne ruchy zawodowe. To nie był przemyślany plan, tylko skok do basenu bez sprawdzania czy jest w nim woda.
(Altao.pl) Dlaczego akurat Tadeusz Kościuszko? Co Ciebie fascynuje w tej historycznej postaci?
Michał A. Zieliński: Rzadkie połączenie pragmatyzmu z romantyzmem. Był wybitnym inżynierem wojskowym, a zarazem idealistą. Hobbystycznie malował, grał, szydełkował. Potrafił się zakochiwać bez pamięci, ale też racjonalnie krytykować brak odpowiednich przygotowań do powstania. To był wrażliwy żołnierz i lider o czystych rękach. Widział pełnoprawnych obywateli w Żydach, kobietach, czarnoskórych zanim to było modne. A przede wszystkim miał bardzo filmowy życiorys, którym nikt się filmowo nie zajął od przedwojnia.
Kadr z filmu "Kos" (materiały prasowe/fot. Łukasz Bąk)
(Altao.pl) Wiele początkujących scenarzystów trzyma w szufladzie więcej niż jeden tekst, ale rzadko się zdarza, aby ktoś z branży się nim zainteresował. A jak to było u Ciebie? Komu pierwszemu pokazałeś gotowy skrypt, który niczym kula armatnia został wystrzelony w filmowy świat? Czy był to Paweł Maślona (reżyser "Kosa" – przyp. red.)?
Michał A. Zieliński: Rozwój scenariusza ma wiele etapów. Pierwszym ważnym testem był nabór do programu rozwoju scenariuszy „Atelier Scenariuszowe”. Przyjęli mnie. To był pierwszy oficjalny sprawdzian od ludzi z branży. Wiedziałem, że to mam. Tam rozwinąłem tzw. treatment, czyli opis akcji filmu prozą, zazwyczaj na kilka-kilkanaście stron. Z tym trafiłem do Pawła Maślony, którego – dość przypadkowo zresztą – przedstawiła mi Joanna Szymańska na premierze pewnego filmu historycznego. Paweł się zajarał. I już razem atakowaliśmy producenta Leszka Bodzaka. Ten zaryzykował i podpisał ze mną umowę. Po tym wszyscy – ze mną na czele – czekali, czy jestem w stanie dowieźć obietnicę zawartą w koncepcji. Czy będę w stanie napisać dobry scenariusz. Chyba się udało. Pierwszą wersję, tzw. pierwszy draft wysłałem w lutym 2020 roku. Oczywiście potem były setki godzin rozmów z Pawłem, nowe pomysły, zmiany i poprawki, które nanosiłem w kolejnych wersjach.
Michał A. Zieliński (fot. Michał Sierszak/Warszawska Szkoła Filmowa/Aurum Film)
(Altao.pl) Ile czasu poświęciłeś na napisanie, najpierw pierwszego szkicu, a później całej historii? Co okazało się tutaj najtrudniejsze? I dlaczego, jak przystało na prawdziwego kronikarza i bajarza, nie czyniłeś tego z piórem w dłoni?
MAZ: Na pomysł, żeby pisać scenariusz do filmu o Kościuszce wpadłem gdzieś w 2013-2014. Najpierw to miał być serial. Całe jego życie, bitwy. Typowa nuda z Wikipedii. Miałem pomysł na postać, czyli żaden, ale nie na film. Dopiero postać Jeana „Domingo” Lapierre’a, czarnoskórego ordynansa, adiutanta, kucharza Kościuszki otworzyła mi głowę na opowieść o pańszczyźnie, naczelniku, przyjaźni w westernowym kostiumie. Wszystko jest trudne. Jednak pierwsze etapy, wymyślanie i planowanie scenariusza jest najtrudniejsze. Ta pierwsza faza jest niedoceniona. Właśnie treatment to największe wyzwanie, samo pisanie scenariusza daje już więcej zabawy. Więc w tym bólu jest już więcej przyjemności. Pióro? Nie jestem kronikarzem, nie pisałem „całe życie”, ani nie chodzę z notesem. Piszę na starym laptopie, bo taki śliczny, jak te jabłuszkowe dla prawdziwych pisarzy, mi się zepsuł. I dobrze.
(Altao.pl) Czy wcześniej stworzyłeś jakieś inne scenariusze? Jeśli tak, to o czym one opowiadały? Czyżby także dotykały losów słynnego Polaka z dawnej epoki?
MAZ: Napisałem wcześniej 2-3 opowiadania, słabe słuchowisko, kilka niedopieczonych konceptów seriali i filmów. Pierwszy, pełny scenariusz filmu to właśnie „Kos”. Marzyło mi się zrobić coś o Berku Joselewiczu, przywódcy żydowskiego oddziału w czasie insurekcji kościuszkowskiej, ale to raczej nie ma szans realizacji ze względów finansowych.
(Altao.pl) „Kos” jest reklamowany jako „western kościuszkowski” oraz film, którego nie powstydziłby się sam Quentin Tarantino. Taki właśnie był Twój pomysł, aby to nie był pełny martyrologii, pomnikowy epos, a coś zgoła innego, oryginalnego? Jak bardzo wzorowałeś się na tekstach Tarantino i typowych westernach, a ile dodałeś własnego JA do tej opowieści?
MAZ: Razem z Pawłem wyrośliśmy na Tarantino, lubimy jego filmy. I uważamy, że potrafi świetnie prowadzić narrację w sposób atrakcyjny dla współczesnego widza. Zawsze twórczość jest tym, co sam przeczytałeś, zobaczyłeś, poczułeś i co potem przetwarzasz. Ale „Kos” to jest arcypolski film Pawła Maślony, Zielińskiego i całej ekipy, a nie Tarantino. Jeśli ma choć w połowie tak dobre dialogi, tak dobrze budujemy napięcie i stawiamy rewizjonistyczne tezy jak on, to super. Bawią mnie te komentarze, że wziąłem trzy filmy Tarantino i zrobiłem z nich jeden. To byłby przepis na jakiegoś gniota dekady. Zresztą kiedy pracowaliśmy z Pawłem, to gadaliśmy raczej o Peckinpahu, Królikiewiczu, czy Sergio Leone, od którego zresztą sam mistrz Tarantino pożyczał na potęgę.
(Altao.pl) Oglądając „Kosa”, zastanawiałem się, ile jest tam fikcji, a ile faktów. Możesz zatem wyjaśnić tę kwestię? Czy np. Domingo i Dunin to postacie w stu procentach prawdziwe, a szlachcic Duchnowski i Pułkownikowa Giżyńska powstali tylko w Twoje wyobraźni?
MAZ: Prawdziwe są dwie postacie: Kościuszko i Lapierre, czyli Domingo. Prawdziwy jest moment historyczny, okoliczności. Ale cała fabuła i wszystkie pozostałe postacie to fikcja. Tak miało być. Cała wiedza o Kościuszce jest w internetach na jeden klik, ale sztuką jest kogokolwiek zachęcić do tego kliknięcia. Według nas można to zrobić, tylko tworząc wciągający film, a nie ekranizację wpisu z Wikipedii.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą Altao.pl. Kup licencję
Mogą Cię zainteresować odpowiedzi na te pytania lub zagadnienia:
Galeria zdjęć - O tym, jak Michał A. Zieliński "Kosa" napisał! Ciekawy wywiad z debiutantem-scenarzystą
Więcej artykułów od autora admin
Polecamy podobne artykuły
Teraz czytane artykuły
Nowości
Artykuły z tej samej kategorii
Pliki cookie pomagają nam technicznie prowadzić portal Altao.pl. Korzystając z portalu, zgadzasz się na użycie plików cookie. Pliki cookie są wykorzystywane tylko do działań techniczno-administracyjnych i nie przekazują danych osobowych oraz informacji z tej strony osobom trzecim. Wszystkie artykuły wraz ze zdjęciami i materiałami dostępnymi na portalu są własnością użytkowników. Administrator i właściciel portalu nie ponosi odpowiedzialności za tresci prezentowane przez autorów artykułów. Dodając artykuł, zgadzasz się z regulaminem portalu oraz ponosisz odpowiedzialność za wszystkie materiały umieszczone przez Ciebie na stronie altao.pl. Szczegóły dostępne w regulaminie portalu.
© 2024 altao.pl. Wszystkie prawa zastrzeżone.
0.200