10 834
13 178 min.
Artykuły o filmach
aragorn136 (23237 pkt)
2995 dni temu
2016-09-09 13:00:25
Od dramatów do kina nowej przygody – mający wiele luzu i naturalności dziecięcy aktor sprawdzi się wszędzie. Partneruje dorosłemu, doświadczonemu artyście na równych prawach, bez pozostawania w cieniu, często dźwigając gatunkowy ciężar filmu na swoich barkach. I żadne aktorskie wyzwanie nie stanowi dla niego problemu. Nieważne, czy wygrał casting, czy pracę załatwił słynny rodzic – grunt to pokazać własny, niepohamowany talent.
Dziewczynki
Aby w ogóle zacząć opowiadać o małoletnich aktorach, trzeba się cofnąć do lat 30. XX wieku, kiedy to trwało istne szaleństwo na punkcie pewnej sympatycznej, kilkuletniej dziewczynki. Mowa oczywiście – jak się niektórzy domyślili – o Shirley Temple. Mała Shirley czarowała z wielkiego ekranu urokiem i wyglądem niewinnego aniołka o kręconym włosach. Była najpopularniejszą dziecięcą gwiazdą w historii kina. Cudowna, złota era Hollywood wiele zawdzięcza Temple. Tańczyła, śpiewała i wzruszała, a filmy z jej udziałem kochali wszyscy – i dorośli, i dzieci, i krytycy o kamiennych sercach. Łącznie Shirley Temple wystąpiła w ponad 40. produkcjach. Najbardziej znane to m.in.: „Mała księżniczka”, „Złotowłosy brzdąc” i „Mały pułkownik”. Grywała często podobne role – sierot, które odnajdywały szczęście. W 1935 roku otrzymała Nagrodę Specjalną Akademii. W późniejszych latach, jako nastolatka nie była już tak podziwiana. Kariera dobiegła końca, ale Shirley nie załamała się. Wiodła szczęśliwe życie rodzinne, swoje kroki skierowała też w stronę polityki – była ambasadorem USA w Ghanie i Czechosłowacji. Zmarła w wieku 85 lat w 2014 roku.
źródło: YouTube.com (Standardowa licencja)
Później wiele młodziutkich aktorek pragnęło jej dorównać popularnością. Niestety, tylko garstka zabłysnęła talentem. Dopiero w latach 70. i 80. XX wieku pojawiło się kilka dziewczynek, które co prawda nie zagrały w kilkudziesięciu filmach, ale jedna kreacja wystarczyła im, aby wejść do świata kina i kontynuować karierę, w większości z dobrym skutkiem. Na pierwszy ogień weźmy Tatum O’Neal. Ta młodziutka aktoreczka-debiutantka (warto dodać, że pierwsza dziewczyna Michaela Jacksona) zdobyła Oscara z drugoplanowy występ w tragikomedii pt. „Papierowy księżyc” (1973). W trakcie odbierania Nagrody Akademii Tatum miała skończone 10 lat. Była najmłodszą osobą, która otrzymała tę prestiżową statuetką. No i tyle. Jedna wspaniała rola, a dalej nic. Nie powtórzyła już tego sukcesu, a jej życie było pasmem dramatycznych sytuacji. Sławny ojciec Ryan był tyranem, ona sama wpadła w sidła narkotyków, była molestowana, do tego związała się nieodpowiednim facetem. Smutne…
źródło: YouTube.com (Standardowa licencja)
Kiedy opadł zachwyt nad Tatum, „świat” ujrzał na ekranie i zakochał się w innych dziewczynkach m.in.: Jodie Foster, Jennifer Connelly i Drew Barrymore. Ta pierwsza za rolę nastoletniej prostytutki w „Taksówkarzu” (1976) została nominowana do Oscara. Grała tak wiarygodnie, że w kilku momentach „ukradła” film jej mentorowi, czyli Robertowi De Niro (też nominowany). Ta druga jako nastoletnia dziewczyna zachwyciła w filmie fantasy „Labirynt”, nie dając się zepchnąć na drugi plan przez perfekcyjnie ucharakteryzowane gobliny i barwnego Davida Bowiego. Kilkuletnia Drew Barrymore w „E.T.” też swoje zadanie wykonała ponadprzeciętnie, przekonująco pokazując przyjaźń (Carrie Henn tymczasem przekonująco pokazała strach w „Aliens”) z małym kosmitą. W dalszych latach sięgała po używki, ale dziś nie jest wrakiem człowieka – grywa w filmach i jest spełniona. Lata 90., a następnie początek nowego tysiąclecia to kolejne odkrycia wśród żeńskiej małoletniej grupy aktorek. Dakota Fanning („Człowiek w ogniu”), Kirsten Dunst („Jumanji”). Christina Ricci („Rodzina Adamsów”) oraz Anna Paquin – te cztery dziewczynki zawładnęły emocjami widzów (od śmiechu po łzy). Najbardziej doceniono kunszt tej ostatniej. Paquin została drugą po Tatum O’Neal najmłodszą laureatką Oscara. Otrzymała go za rolę w „Fortepianie”, gdzie swoim magnetyzmem przyćmiła ekranową matkę – Holly Hunter. Koniecznie muszę jeszcze wspomnieć o pewnej młodej damie, która rok później (1994) pokazała wielką klasę. Mowa o kilkunastoletniej wówczas Natalie Portman, która jako przyjaciółka „Leona Zawodowca” niemal skradła cały film. Jej rola to kwintesencja talentu, niemal dojrzałego aktorskiego sznytu i młodzieńczej dziecięcej nieskrępowanej energii. Jean Reno i Gary Oldman, choć sami zagrali świetnie, to nie kryli swojego podziwu (łącznie z widzami i krytykami) dla Natalie.
Chłopcy
Chłopcy na planie radzili sobie równie dobrze. Gorzej z radzeniem sobie w życiu prywatnym. Jednych dopadał nałóg, inni zostawali zaszufladkowani, stając się więźniem jednej, choć zapamiętywanej roli. Jednak aby na podstawie kilku słynnych przykładów rozwinąć tę część artykułu, muszę udać się nie do lat 30. XX wieku, jak w przypadku Shirley Temple, a do 80. i 90. Wtedy bowiem przez duży ekran śmiało i sugestywnie kroczyli opisani tu bohaterowie. I co najważniejsze, zagrali oni w więcej niż jednym filmie, tworząc po kilka niezapomnianych kreacji. Nie będą to więc Henry Thomas („E.T.”), Austin O’Brien („Bohater ostatniej akcji”), Joseph Mazzello („Park Jurajski”), Edward Furlong („Terminator 2”), Christian Bale („Imperium słońca”) czy grupa chłopaków z „Władcy much”. Oczywiście wszyscy wymienieni zagrali doskonale (Bale zrobił zawrotną karierą jako dorosły mężczyzna), ale w tym miejscu lepiej przytoczyć pięć innych nazwisk. Są to: River Phoenix, Macaulay Culkin, Elijah Wood, Leonardo DiCaprio i Haley Joel Osment.
Zapewne niektórzy oburzą się i złapią za głowę, że wspomniałem o Leo; wszak karierę rozpoczynał, będąc 19-letnim młodzieńcem. Ale jego twarz i urok osobisty sprawiały, że wyglądał jak dojrzewający dopiero nastolatek, a i wcześniej grywał już znaczące role (choć w niezbyt udanych filmidłach typu „Critters 3”). Skoro już jestem przy DiCaprio, to chyba nikt tak, jak on nie osiągnął takiej sławy i uwielbienia, które trwają po dziś dzień. Jednak ten laureat Oscara za bardzo fizyczną kreację w „Zjawie” najlepsze pokazał dawno temu, a dokładniej w roku 1993. Wówczas bowiem zagrał dwie role, które uważam za absolutne top jego dokonań. Były to występy w filmach: „Chłopięcy świat” i „Co gryzie Gilberta Grape’a”. Młody Leo nie tylko zagrał wiarygodnie, ale też przyćmił całkiem doświadczonych, znanych aktorów. Zbuntowany nastolatek kontra surowy ojczym oraz niepełnosprawny umysłowo chłopak – trudno wybrać, która z tych ról była lepiej odegrana. Skłonny byłbym do odpowiedzi, że ta druga (te wszystkie gesty, mowa ciała i głos). To w końcu za nią został nominowany do Oscara. Wielka szkoda, że wtedy przegrał. To jemu należała się statuetka. Od tamtej pory minęło już ponad 20 lat, a DiCaprio jest aktorem totalnie spełnionym (wreszcie ma tę upragnioną nagrodę Akademii) i przez wielu kochanym.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą Altao.pl. Kup licencję
Mogą Cię zainteresować odpowiedzi na te pytania lub zagadnienia:
Galeria zdjęć - Dzieci w filmach, czyli jak przyćmić zawodowego aktora!
Więcej artykułów od autora aragorn136
Teraz czytane artykuły
Nowości
Artykuły z tej samej kategorii
Pliki cookie pomagają nam technicznie prowadzić portal Altao.pl. Korzystając z portalu, zgadzasz się na użycie plików cookie. Pliki cookie są wykorzystywane tylko do działań techniczno-administracyjnych i nie przekazują danych osobowych oraz informacji z tej strony osobom trzecim. Wszystkie artykuły wraz ze zdjęciami i materiałami dostępnymi na portalu są własnością użytkowników. Administrator i właściciel portalu nie ponosi odpowiedzialności za tresci prezentowane przez autorów artykułów. Dodając artykuł, zgadzasz się z regulaminem portalu oraz ponosisz odpowiedzialność za wszystkie materiały umieszczone przez Ciebie na stronie altao.pl. Szczegóły dostępne w regulaminie portalu.
© 2024 altao.pl. Wszystkie prawa zastrzeżone.
0.468