5 732
6 211 min.
Recenzje gier
pottero (558 pkt)
3289 dni temu
2015-11-21 11:46:24
Standardową bolączką gier Bethesdy jest zatrzęsienie najróżniejszego rodzaju błędów – od drobnych glitchy, po niemożliwie irytujące bugi, które w skrajnych przypadkach uniemożliwiały kontynuowanie fabuły. Z przyjemnością donoszę, że w „Falloucie 4” przez pierwszych kilkadziesiąt godzin nie natknąłem się na ani jeden taki przypadek. Okazjonalnie zdarzyło się co prawda, że postać gdzieś utknęła albo się zablokowała, jednak w tym przypadku – jak we wszystkich poprzednich grach studia – problem dało rozwiązać się natychmiastowo, otwierając konsolę gry i wpisując kod na przechodzenie przez obiekty. Po raz kolejny szwankuje sztuczna inteligencja – nieraz zdarza się, że towarzysze zablokują przejście albo zrobią coś głupiego podczas skradania się, przez co cały misterny plan załatwienia czegoś po cichu bierze w łeb. Chociaż lokacje są klimatyczne, nieraz nawet znakomite, nie ulega wątpliwości, że w ogólnym rozrachunku „Fallout 4” jest najbrzydszą i najbardziej zacofaną technologicznie wysokobudżetową grą tego roku. Ze względu na ograniczenia silnika nie ma co liczyć na produkcję nextgenową. Widać to nie tylko w wyraźnie gorszej niż w innych wysokobudżetowych grach grafice, ale też, chociażby w ekranach ładowania przy przechodzeniu pomiędzy pomieszczeniami. Plusem jest jednak to, że gra działa płynnie praktycznie przez cały czas – na ustawieniach ultra i przy wgranych modach nie zdarzyło się, żeby ilość klatek na sekundę spadła poniżej sześćdziesięciu. Wersja pecetowa doczekała się kilku poprawek, w tym m.in. możliwości jednoczesnego korzystania z kontrolera i klawiatury, co umożliwia szybkie zapisywanie gry przyciskiem F5 podczas grania na padzie. Grając na komputerze, trzeba mieć jednak na uwadze to, żeby w miarę regularnie czyścić save’y, ponieważ gra często tworzy automatyczne zapisy i nie usuwa ich, przez co po kilkunastu godzinach kilkaset zapisów ważących ponad gigabajt może bardzo spowolnić menu. Pozytywnie wypada również szeroko rozumiane udźwiękowienie, w tym przede wszystkim dialogi – jest to bodaj pierwsza gra Bethesdy, przy której nie zgrzytałem zębami przez do bólu sztuczny voice acting. Miłym dodatkiem jest również wprowadzenie radiostacji z muzyką klasyczną. Słuchanie przez poprzednie dwie części ciągle tych samych utworów, utrzymanych w tej samej stylistyce, z czasem zaczynało drażnić, nawet jeżeli znakomicie pasowały do klimatu gry, przez co koniec końców pustkowia przemierzałem w ciszy. W „Falloucie 4” towarzyszyły mi kompozycje Czajkowskiego, Wagnera, Chopina czy Bacha, co było bardzo miłą odmianą – klasyki nigdy dosyć, a dodatkowo dobór kompozycji jest bardziej zróżnicowany niż w przypadku licencjonowanych utworów z lat 50.
Najnowszy „Fallout” to gra trudna w ocenie. Jest technicznie zacofanym reliktem minionej epoki, przegrywającym pod tym względem ze wszystkimi tegorocznymi produkcjami AAA. Chociaż ma ambicje i przebłyski geniuszu, często potyka się o sznurówki, przypominając trochę Petera Molyneux. Próbuje wprowadzać zmiany i ulepszenia, ale nie zawsze jej to wychodzi, jednak mimo tych wszystkich błędów i potknięć nie można się od niej oderwać, a zgłębianie fascynującego falloutowego uniwersum jak zwykle przynosi masę radości. „Fallout 4” jest jak niegrzeczne dziecko – chociaż swoim zachowaniem przynosi rodzicowi wstyd, i tak się je kocha. Ale dobry rodzic wie, że kiedyś trzeba w końcu sięgnąć po pas i nauczyć łobuza moresu. Jeżeli przy kolejnej grze Bethesda znów będzie „niegrzeczna”, serwując przestarzałe mechanizmy i nie do końca przemyślane pomysły, znajdę się w pierwszym szeregu osób, które z paskiem ruszą na Todda Howarda i jego ekipę, żeby złoić im tyłki. Pewne elementy pozostały jednak w tej grze niezmienne – to klimat, eksploracja i ogromna frajda, jaką daje przemierzanie stworzonych przez Bethesdę krain. Dzięki nim nadal kocham to uniwersum, nawet jeżeli twórcy usunęli albo zmienili rzeczy, które chciałyby w grze zobaczyć osoby żyjące przeszłością, dla których marka skończyła się na „Falloucie 2”, a Metallica na „Kill ‘Em All”. Oglądając przedpremierowe materiały, wiedziałem, że nie można oczekiwać produkcji nextgenowej ani żadnych rewolucyjnych zmian, tak więc nie zawiodłem się na niej. Chociaż pod wieloma względami o kilka długości przegrywa z innymi pretendentami do miana gry roku 2015, bez wątpienia jest to tytuł, przy którym spędzę najwięcej czasu i który będę miło wspominał. Serce fana uniwersum mówi mi, że jest to gra roku, ale serce gracza z ponad dwudziestoletnim doświadczeniem mówi, że tego tytułu zdecydowanie bardziej warte są „Life is Strange” czy „Dziki Gon”. Nie zmienia to jednak faktu, że z gry jestem zadowolony i z niecierpliwością czekam na odkrycie tego, co jeszcze przygotował dla mnie postapokaliptyczny Boston.
Ocena: 8/10
źródło: YouTube.com (Standardowa licencja)
źródło: YouTube.com (Standardowa licencja)
Autor recenzji publikuje też na portalu Filmweb.pl pod nickiem Pottero oraz stronie: http://nietylkogry.pl/
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą Altao.pl. Kup licencję
Galeria zdjęć - "Fallout 4" – Welcome to the new age, I’m radioactive
Więcej artykułów od autora pottero
Teraz czytane artykuły
Nowości
Artykuły z tej samej kategorii
Pliki cookie pomagają nam technicznie prowadzić portal Altao.pl. Korzystając z portalu, zgadzasz się na użycie plików cookie. Pliki cookie są wykorzystywane tylko do działań techniczno-administracyjnych i nie przekazują danych osobowych oraz informacji z tej strony osobom trzecim. Wszystkie artykuły wraz ze zdjęciami i materiałami dostępnymi na portalu są własnością użytkowników. Administrator i właściciel portalu nie ponosi odpowiedzialności za tresci prezentowane przez autorów artykułów. Dodając artykuł, zgadzasz się z regulaminem portalu oraz ponosisz odpowiedzialność za wszystkie materiały umieszczone przez Ciebie na stronie altao.pl. Szczegóły dostępne w regulaminie portalu.
© 2024 altao.pl. Wszystkie prawa zastrzeżone.
0.634