539
625 min.
Recenzje płyt
aragorn136 (23237 pkt)
268 dni temu
2024-02-27 12:30:00
Napiszę od razu – ta znajdującą się na Spotify cyfrowa płyta jest sensualnym doświadczeniem. Biję się zatem w pierś, że dopiero w lutym 2024 roku ją „przytuliłem”. Lecz – zgodnie z powiedzeniem – lepiej później niż wcale. Co ciekawe, ów koncepcyjny album zawiera utwory, które nigdy wcześniej nie były publikowane (poza pojedynczymi przypadkami – na kanale YouTube niezależnej wytwórni Spontan Wave), a z którymi zapoznali się tylko znajomi Flinta.
Lucas Flint (fot. archiwum własne/materiały promocyjne)
„100N”. Skąd taki tytuł stworzonego niemal dekadę temu albumu? Nawiązuje on bezpośrednio do „stoner rocka”. Przypomnę, że to podgatunek rocka, gdzie stosowane są chociażby powolne tempa, psychodeliczne improwizacje, ciężkie gitarowe riffy i melodyjne wstawki. Te wszystkie elementy młody artysta zawarł w swoim debiucie. No prawie wszystkie, gdyż aż takiego mocarnego brzmienia gitar tutaj nie ma. Bo wiecie – to raczej styl indie niż wykony Black Sabbath. Ale to właśnie „stoner rocka” Lucas Flint słuchał wtedy sporo, mając nawet playlistę z inspiracjami, którą nazwał przewrotnie „100N” (czytać jako „ston”). Ja tu jednak słyszę głównie Sufjana Stevensa z jego autorskim sznytem, folkową duszą, muzyczną alternatywą.
Recenzowany przeze mnie projekt był pierwszym krokiem do „kariery solowej” Flinta, a brzmi, jakby nagrał go ktoś bardzo doświadczony. Tymczasem Lucas Flint, a właściwie Piotr Krzemiński, mimo że tworzy w warunkach domowych, przy skromnym budżecie, brzmi szalenie autentycznie. Wybrał sposób/styl określany terminem lo-fi. Nic jednak nie charczy i zgrzyta z premedytacją, nie atakuje niską jakością, a bardziej relaksuje i powoduje głęboką zadumę. Przecież twórca „100N” opowiada o poszukiwaniu własnej, życiowej muzycznej ścieżki, o nadziei i tęsknocie, o ważkich przemyśleniach, o tym, że nic nie jest tylko czarne albo białe.
Na tej płycie na podstawowy plan wysuwa się gitara. A ja z każdym odsłuchem wyobrażam sobie, jak kompozytor i tekściarz w jednej osobie stoi z tym instrumentem w dłoni, układając kolejne akordy, snując egzystencjalne opowieści. Jak następnie siedzi przy odpowiednim programie komputerowym, aby całości (refrenom, zwrotkom) nadać wyrazistego charakteru. Złożony z siedmiu utworów „krążek” już początkowo uwodzi minimalizmem, oniryczno-eterycznym klimatem. Jest niczym powolny, nocny rejs łodzią do domu (wszak tytuł to: „One night on a boat”). W drugim numerze jest natomiast więcej werwy. Ciekawy „Duo” cechuje się nieco chaotycznym udźwiękowieniem. „Spacetraveller” ma wpadającą w ucho melodię, pozwalającą bujać się w obłokach i jednocześnie „twardo” podążać wyznaczonym kierunkiem, lecz z mniejszą ilością słów. Właśnie w tym utworze czuć taką specyficzną, sielską atmosferę, płynie się po niebie, dotykając duszy wrażliwca. Ale na prawdziwego Sufajna Stevensa (cały czas chodzi mi po głowie ów amerykański piosenkarz, autor tekstów, kompozytor i pisarz), poczekajcie do najlepszego kawałka. „On this day” porusza wszystkie zmysły jak „Mystery of Love”. Subtelnie zagląda do wnętrza młodego człowieka. Jest jak dzień i noc z filmu „Tamte dni, tamte nocy”. A Lucas „przeobraża się” – w mojej wyobraźni – w Elio. Chłopaka, który traci nadzieję i wiarę w podobną miłość po stracie przyjaciela, ale zyskuje wspaniałe wspomnienie (osobista interpretacja). Piękny tekst, również o byciu nagryzionym przez czas, świetnie miesza się z instrumentarium – może nie tak bogatym, jak u Stevensa i jemu podobnych, lecz nadal wartym pochwalenia.
Zaskakuje przedostatni utwór. Niespodziewany „Thunderbird” ma jazzowy styl i bawi się dźwiękiem, otwiera umysł na nowe przeżycia. Nie trafia do mnie jedynie kawałek o nazwie „Why” – jest troszkę nijaki pod względem poprzedników, mniej emocjonalny, mniej brzmieniowo czarujący i odważny, choć sam tekst dotyczy „zaprogramowanych przekonań”. Why? Na koniec zapytam, ale po polsku: dlaczego? Dlaczego „100N” nie ma dziesięciu albo więcej numerów? Czemu ten ostatni, w pełni instrumentalny, zatytułowany paradoksalnie „The First Step” jest tak krótki? Mimo owych pytań, jestem zadowolony, że mogłem towarzyszyć Lucasowi na jego drodze.
Jeśli jednak pragniecie głębiej zajrzeć do umysłu tego artysty i sprawdzić, co jeszcze w nim drzemie, to zapraszam do naciśnięcia play – uruchomienia kolejnego album pt. „Dźwięki z Szafy”. Ułożone, tym razem chronologicznie piosenki, są swoistym pamiętnikiem, a słuchacz może odkryć szczerą historię o dorastaniu, toksycznej relacji i poszukiwaniu własnej tożsamości. To dźwięki także prosto z serca, zachęcające do szerszej interpretacji.
Ocena: 7/10
https://open.spotify.com/album/5tFlv0BRx9TLWrHvehEqXJ
źródło: YouTube.com (Standardowa licencja)
Więcej muzyki Flinta na jego oficjalnym kanale:
https://www.youtube.com/@LucasFlintOfficial
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą Altao.pl. Kup licencję
Galeria zdjęć - "100N" – Jego refleksja i wrażliwość w całej tej muzyce!
Więcej artykułów od autora aragorn136
Polecamy podobne artykuły
Teraz czytane artykuły
Nowości
Artykuły z tej samej kategorii
Pliki cookie pomagają nam technicznie prowadzić portal Altao.pl. Korzystając z portalu, zgadzasz się na użycie plików cookie. Pliki cookie są wykorzystywane tylko do działań techniczno-administracyjnych i nie przekazują danych osobowych oraz informacji z tej strony osobom trzecim. Wszystkie artykuły wraz ze zdjęciami i materiałami dostępnymi na portalu są własnością użytkowników. Administrator i właściciel portalu nie ponosi odpowiedzialności za tresci prezentowane przez autorów artykułów. Dodając artykuł, zgadzasz się z regulaminem portalu oraz ponosisz odpowiedzialność za wszystkie materiały umieszczone przez Ciebie na stronie altao.pl. Szczegóły dostępne w regulaminie portalu.
© 2024 altao.pl. Wszystkie prawa zastrzeżone.
0.216