250
278 min.
Autorzy/pisarze
HR (159 pkt)
164 dni temu
2024-06-10 13:19:08
Trzecie opowiadanie z serii pt. "Herstorie"
czwartek, 24 maja 1923
Mamusia znowu wyjechała. Boję się, że znów zniknie na długo. Tak jak ostatnio. Tatuś chodzi smutny, z nikim nie rozmawia. Chyba myśli, że nic nie wiem. Nie jestem przecież malutkim dzieckiem jak Stasiulek. Widzę, co się dzieje w naszym domu. Słyszałam jak Kubisiowa szeptała kucharce, że mama zwariowała. Bo jak można targnąć się na swoje życie. Nie jestem pewna, co znaczy „targnąć się”, ale to chyba nic dobrego. Tata mówi, że mam być grzeczna i modlić się za mamusię. Tylko nie wiem jak. Ciocia Marysia przestała przyjeżdżać. Jest mi tak smutno. Chyba znów będzie z nami nowa bona. Może ona mi powie, jak mam się modlić. Niech już mamusia wróci.
wtorek, 18 grudnia 1923
Mamusi nadal nie ma. Tatuś mówi, że choruje i jest w szpitalu. Nie wiem, dlaczego nie możemy jej odwiedzić. No może Staś jest zbyt mały, ale ja? Tęsknię za nią. Co noc mi się śni. Taka smutna, zapłakana. Chciałabym ją przytulić. Nie pamiętam już jej uśmiechu.
Wczoraj Tatuś zabrał mnie do swojej pracy. Jechaliśmy pociągiem. Padał śnieg i widziałam białe domki w Kleparowie. W biurze musiałam być cichutko, żeby mu nie przeszkadzać. Tatuś ma tam tyle rysunków i ważnych dokumentów. Jak będę duża, to też tak chcę. Narysowałam kwiatki dla mamusi. Tatuś obiecał, że po świętach znowu mnie zabierze.
środa, 13 lutego 1924
Od wczoraj mamy nową bonę. Tatuś uznał, że potrzebuję nauczycielki. Bo wyrośnie ze mnie dzikus. Pani Rita jest taka piękna i elegancka. Prześlicznie się uśmiecha. Chciałabym kiedyś być taka pewna siebie jak ona. I niczego się nie bać.
Bawiła się ładnie ze Stasiulkiem. I zaśpiewała mu kołysankę. Wcale jej się nie bał. A przy pani Helenie cały czas płakał. Pani Rita wcale na niego nie krzyczała, nie to, co pani Magda. Dobrze, że tatuś ją przywiózł.
czwartek, 12 czerwca 1924
Robiłyśmy dziś z boną rachunki. Chyba niezbyt je lubi. Przeoczyła kilka błędów w moich obliczeniach. Tatuś zauważył je natychmiast po zerknięciu wieczorem w mój kajecik.
Pani Rita opowiadała mi też o historii Polski. Jak ja mam zapamiętać tych wszystkich królów? Potem aż do przyjazdu tatusia czytałyśmy „Awanturę o Basię” pana Makuszyńskiego.
piątek, 27 listopada 1925
Nie rozumiem, dlaczego pani Rita tak okropnie nas traktuje. Daje nam strasznie mało jeść. Mówi, że dziewczynka nie powinna się tak opychać, bo musi być delikatna. Jak przyjdzie ciocia Maria, to zapytam, czy to prawda. A może lepiej nie, bo znów dostanę lanie od bony. Ale co ze Stasiulkiem? On to nawet płacze, że często boli go brzuszek. Gdyby tylko była z nami mamusia…
Ona na pewno nie pozwoliłaby mi w cieniutkiej sukience jechać wczoraj do biura tatusia. Było okropnie zimno, ale tak bardzo za nim tęskniłam, że musiałam go zobaczyć. Myślałam, że ta żółta sukieneczka jest dość dobra. Innej nie miałam. Nie chciałam wziąć tej pocerowanej, w której chodzę po domu. Pani Ewa, która z nim pracuje, okropnie się zmartwiła, że założyłam letnie ubranko. Szybko zabrała mnie na zakupy i kupiła mi piękną szarą kreację z kokardą w talii. I grube pończoszki. Nie chciałam, żeby zauważyła, że pod spodem nic nie mam, ale chyba się zorientowała, bo po chwili dorzuciła jeszcze komplet bielizny. To było bardzo krępujące. Myślałam, że ze wstydu zapadnę się pod ziemię.
poniedziałek, 30 stycznia 1928
W sobotę byliśmy z tatusiem w Teatrze Wielkim. Grali „Czupurka”. Historia kogucika była przezabawna. Nawet tatuś się śmiał głośno. Mało tego raz żartował, że ta puszka od sardynek, którą sroka włożyła na głowę Czupurka, pewnie zwabi wszystkie koty z okolicy.
Tak się cieszę, że tatuś mnie zabrał. Zawsze śmiał się, że dzieci nie wpuszczają do teatru. W końcu jednak go ubłagałam. Teatr jest przecudny. Tyle tam rzeźb i obrazów. Tatuś pokazał mi popiersia Adama Mickiewicza, Juliusza Słowackiego, Zygmunta Krasińskiego oraz Jana Kochanowskiego. Widziałam też podobizny Wojciecha Bogusławskiego, Aleksandra Fredry, Juliana Niemcewicza, Franciszka Zabłockiego i jeszcze inne, ale nie zapamiętałam wszystkich. Żeby tylko tatuś mnie nie odpytywał, bo będzie smutny, że nie wiem, kto tam był. Najpiękniejsza była jednak kurtyna. Myślałam, że to będzie taka wielka kotara. Tatuś wytłumaczył mi, że to znany malarz specjalnie dla naszego teatru namalował scenę z postaciami mitologicznymi. Zdziwił się, że nie rozpoznałam Apollina ani Muz. Chyba muszę się tego wszystkiego dokładnie nauczyć, żeby następnym razem zaskoczyć tatusia.
To był taki cudowny wieczór. Po powrocie długo nie mogłam zasnąć z wrażenia. Szkoda tylko, że była z nami ta kobieta.
czwartek, 26 lipca 1928
Ta kobieta nadal nie odstępuje tatusia nawet na krok. Ostatnio słyszałam, że jak przedstawiał ją gościom, to mówił „moja pani”. Co to ma w ogóle znaczyć! A co z mamusią? Służba szepce po kątach o jakiejś siostrze. Nie wiem, kim jest ta cała Romana i co ma z nami wszystkimi wspólnego.
niedziela, 23 marca 1930
Nie wytrzymam dłużej tych awantur. Ta kobieta kłamie w żywe oczy. Trwoni nasz majątek na prawo i lewo. Przyjmuje jakieś podejrzane persony. Stale otrzymuje kwiaty, prezenty. Najpewniej ma jakiegoś kochanka. A zresztą, kto wie, czy tylko jednego…
Nie rozumiem, dlaczego tatuś to wszystko toleruje. Chyba rzuciła na niego jakiś urok. Na mnie łzy tej bezczelnej przybłędy nie robią wrażenia. W jego towarzystwie się jeszcze hamuje, ale gdy zostajemy sami, jest ordynarna, niemiła i wciąż karci Stasia lub mnie. Mści się za to, że tatuś uwierzył mi i przekazał domowe finanse pod moją opiekę. Czasem aż się jej boję. Wczoraj słyszałam, jak się kłóciła z żoną ogrodnika i groziła, że prędzej zastrzeli Zarembę, aniżeli opuści jego dom. Czyżby miała na myśli tatusia? Bo chyba nie Stasia…
środa, 23 grudnia 1931
To najpiękniejszy prezent na święta! Tatuś powiedział, że to koniec. Oddali tę kobietę. Od stycznia zostaniemy tylko my: tatuś, Staś i ja. Bardzo się cieszę. Wreszcie wróci spokój. A może nawet wyzdrowieje mamusia. I znów nas odwiedzi. Pokażę jej grawerowaną wizytówkę z moim imieniem i nazwiskiem, która zawiśnie na drzwiach nowego mieszkania.
Szkoda mi jednak Romki. Trochę jednak będę za nią tęskniła. Tak słodko drepcze za mną i woła „Lusia, Lusia”. Staś już nie chce się ze mną bawić. Prawdziwy z niego kawaler się zrobił.
wtorek, 29 grudnia 1931
Nie mam siły. Po prostu padam ze zmęczenia. Codziennie jeżdżę do Lwowa porządkować nasze mieszkanie na Dembińskiego. Za 3 dni ta kobieta zostanie w Brzuchowicach. Zniknie z naszego życia jak zły sen.
Nie mogę uwierzyć, że to już koniec. Nareszcie!
*Inspirowane postacią Lusi (Elżbiety) Zarembianki zamordowanej w nocy z 30 na 31 grudnia 1931 r.
Ilustracja wygenerowana przez ideogram.ai
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą Altao.pl. Kup licencję
Galeria zdjęć - "10 kroków do… śmierci" – opowiadanie inspirowane postacią Lusi Zarembianki
Więcej artykułów od autora HR
Polecamy podobne artykuły
Teraz czytane artykuły
Nowości
Artykuły z tej samej kategorii
Pliki cookie pomagają nam technicznie prowadzić portal Altao.pl. Korzystając z portalu, zgadzasz się na użycie plików cookie. Pliki cookie są wykorzystywane tylko do działań techniczno-administracyjnych i nie przekazują danych osobowych oraz informacji z tej strony osobom trzecim. Wszystkie artykuły wraz ze zdjęciami i materiałami dostępnymi na portalu są własnością użytkowników. Administrator i właściciel portalu nie ponosi odpowiedzialności za tresci prezentowane przez autorów artykułów. Dodając artykuł, zgadzasz się z regulaminem portalu oraz ponosisz odpowiedzialność za wszystkie materiały umieszczone przez Ciebie na stronie altao.pl. Szczegóły dostępne w regulaminie portalu.
© 2024 altao.pl. Wszystkie prawa zastrzeżone.
0.358