Sukces i młodość – etykiety naszych czasów. Wszyscy dziś chcemy być piękni i młodzi. I koniecznie odnosić sukcesy. Najlepiej już od kołyski błysnąć talentem, pasję odkryć w żłobku, a wychodząc z przedszkola, mieć pierwszy milion na koncie. Potem tylko przebojowe życie pełne przygód i dobrej zabawy – koniecznie relacjonowane na bieżąco w mediach społecznościowych.
A co jeśli scenariusz naszego filmu nie przewiduje dla nas takiej roli? Wówczas czeka nas niestety dłuższa wspinaczka po szczeblach drabiny sukcesu i spełnienia.
Solidne wykształcenie, którego kierunek określono już w szkole podstawowej. Liceum i studia, które pozwalają z impetem wystartować w wyścigu szczurów naszej branży. A potem dzień po dniu budowa wizerunku profesjonalisty w każdym calu, znawcy tematu i pracownika dekady. Początkowa niepewność znika w miarę pierwszych sukcesów, pochwał ze strony przełożonych i zadowolonych ze współpracy partnerów biznesowych. Podwyżki, kolejne stopnie awansu pozwalają uwierzyć w siebie. Szacunek otoczenia rodzi dumę z własnych osiągnięć. Można więc, odcinając kupony, spokojnie doczekać emerytury.
Gorzej, jeśli zamiast ulgi pojawia się niepokojąca myśl, że być może nasza drabina oparta jest o niewłaściwą ścianę. Początkowo niewielka rysa z czasem zmienia się w pęknięcie, które rozrywa nasz szklany pałac. Im wyżej jesteśmy, tym lepszy mamy widok. Zaczynamy więc dostrzegać, że goniliśmy za cudzymi marzeniami. Opinie innych ludzi wyznaczały kierunek naszych działań. A swoich potrzeb nawet nie zdążyliśmy poznać zajęci budową związku i wychowywaniem dzieci.
Zwykle nasza mała stabilizacja zaczyna się rozpadać gdzieś po trzydziestce. Przez moment udajemy, że to przejściowy kryzys, chwilowe zmęczenie. Koło czterdziestki wszystko jednak staje się jasne. Wypalenie! Jak grom z jasnego nieba dopada nas diagnoza. Coraz częściej pojawia się z najwierniejszą towarzyszką – depresją. Mozolnie budowany gmach grozi zawaleniem, a my rozdarci wewnętrznie nie wiemy, czy łatać dziury i podtrzymywać za wszelką cenę złudzenie sukcesu, czy przezornie ewakuować się póki czas. Tylko co ludzie powiedzą? W końcu młodzieńcze poszukiwania i pomyłki powinniśmy zostawić już dawno za sobą. Jak spojrzeć sobie w oczy w lustrze, gdy człowiek zamiast na szczycie budzi się na dnie? Czym ugasić szalejący w duszy ogień nim wyrwie się spod kontroli zasad i powinności?
Feniks, by się odrodzić, potrzebuje jednak popiołów. Może więc warto podpalić chwiejący się świat? Dolać oliwy, wetknąć kij w mrowisko? „W końcu liczy się gest”!1 I na jego zgliszczach zbudować nowy, skrojony na miarę własnych potrzeb i oczekiwań… W końcu życie mamy tylko jedno i warto je przeżyć na własnych zasadach.
Autorka: Helena
1 Urszula, Rysa na szkle [piosenka], [tekst za:] https://www.tekstowo.pl/piosenka,urszula,rysa_na_szkle.html [dostęp: 11.05.2024].
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą Altao.pl. Kup licencję