3 616
3 835 min.
Autorzy/pisarze
aragorn136 (23237 pkt)
4501 dni temu
2012-07-26 21:17:11
" Tajemnica starej puszczy"
scenariusz: Przemysław Jankowski
Z ROZJAŚNIENIA:
POLSKA. ROK 1310 N.E.
Gdzieś na terenie gęstej puszczy, pod wielkim rozłożystym
dębem, klęczą trzy czarne postacie w długich szatach i
kapturach na głowie. Coś w pośpiechu zakopują.
Widać gęsty dym unoszący się nad środkiem lasu.
Dwa zachody słońca wcześniej
PLENER. POD CZARNĄ KAMIENNĄ WIEŻĄ - NOC
W kierunku wysokiego, owalnego budynku, idzie grupa
kilkudziesięciu mnichów. Wszyscy ubrani w czarne szaty, ogolone na
łyso głowy, na twarzy krótki, siwy lub brązowy zarost,
opasani srebrnymi sznurami. W dłoniach trzymają pochodnie.
Po chwili zatrzymują się przed dużymi drewnianymi
wrotami i czyimś ciałem ułożonym na kamiennym stosie.
Słychać odgłosy leśnego życia: wycie wilków, hukanie sowy.
Ciężkie drzwi otwierają się. Na zewnątrz
wychodzi wysoka, chuda, postać: mnich z długą do kolan
siwą brodą i założonym kapturem. Podpiera się dębową laską,
na brzuchu zamiast srebrnego sznura - ma przymocowany złoty
pas. Powoli schodzi po stromych schodach. Dociera do stosu.
Zdejmuje nakrycie głowy. Widać pomarszczoną twarz,
orli nos, zapadnięte poliki i zmęczone oczy.
MNISI
(głośno)
Mistrzu Izydorze! Mądry Izydorze!
IZYDOR
Uciszcie się Bracia moi ...
IZYDOR
.... Zebraliśmy się, by pożegnać naszego
przyjaciela. Przybył do nas daleką,
pełną przeszkód drogę.
Opiekowaliśmy się nim przez
trzydzieści zachodów słońca.
Jednakowoż nie udało nam się go
uleczyć, gdyż rana była zbyt
głęboka. Oddajmy więc mu należną
cześć, gdy jego ciało pochłonie
czerwony płomień.
Zakonnicy klękają. Po kilku chwilach, jeden z nich wstaje.
Podchodzi do Izydora i podaje mu pochodnię. Stary przywódca
podpala ciało. Mnisi się podnoszą. Zaczynają śpiewać.
MNISI
Niechaj spokoju zazna twa dusza. Bo
pamięć o tobie nasze serca porusza.
Tyś był naszym bratem. Udaj się do
niebieskiego świata zatem.
Buchają płomienie.
PLENER. 100 METRÓW OD WIEŻY - NOC
W pobliskich krzakach ukrywają się dwie ubrane
w łachmany - podarte portki i lnianą koszulę,
postacie. Skulone, obserwują całe wydarzenie.
PRZEJŚCIE DO:
WNĘTRZE. ZAMEK NA WAWELU - DZIEŃ
Na tronie siedzi dumny, około 50 letni, posępny mężczyzna.
Ma gęste wąsy, na ramiona opadają siwe włosy, ubrany w ciężkie
skórzane buty i łuskową zbroję. Obok niego stoi niski, gruby, łysy doradca
w żółto-różową tunice. Nachyla się i szepcze coś do ucha swemu panu.
Po chwili, otwierają się wielkie mahoniowe drzwi. Po obu
stronach stoją dwaj rycerze-strażnicy. Do środka wchodzi
pewnym krokiem młody herold. Na jego twarzy widnieje ciemna,
kozia bródka. Ubrany w śmieszny strój w poprzeczne zielone
paski, donośnym głosem oznajmia.
HEROLD
Dwóch chłopów ze wsi Klekoty do
Jaśnie Pana Księcia Władysława
Łokietka!
KSIĄŻĘ WŁADYSŁAW
(podnosi rękę)
Wpuścić
Mija kilka sekund. Do sali wchodzi dwóch obdartusów. Idą
boso, powoli, zgarbieni, wystraszeni, wpatrzeni w kamienną
podłogę. W dłoniach miętolą brązowe czapki. Jeden z nich:
pulchny blondyn o głupkowatym wyrazie twarzy, drugi: dużo
starszy mężczyzna ze zlepionym czarnym kołtunem na głowie.
Klękają dwa metry od tronu, nadal wpatrując się w podłogę.
KSIĄŻĘ WŁADYSŁAW
Powstańcie.
Wstają. Starszy podnosi głowę. Patrzy w oczy władcy. Młodszy
nadal bawi się czapką i ma pochyloną głowę.
KSIĄŻĘ WŁADYSŁAW
Jak was zwą?
STARSZY CHŁOP
Jo jest Maćko panie. Tyn tutaj to
Antek, młodsy bracisek, nieco
psygłupim urodzony. Rodziciele
go z chaty wygnali. Jom go przygarnął
i karmił. Zezre tyle co dorodny
łodyniec. Nas dziadunio Kostek
zowse powtozoł: kto je jak świnia
to żadnego pozytku z nigo ni ma...
KSIĄŻĘ WŁADYSŁAW
Dość! Mówta chłopy w jakiej sprawie
przybywacie?
MAĆKO
My świnte ludzie Panie. Matkę Boską
czcim i Pana Jezuska tyz. We
wcorajsą noc razem z Antkiem
odkryli my coś w ciemnym lesie,
niedaleko nasych Klekotów.
ANTEK
Maaaćkoo joo chcieeć pooowiedzieć,
dej mi łopowiedzieć ...
MAĆKO
Cicho być tłumoku. Jak ty powis to
nas ksiunze nic nie pojmie.
KSIĄŻĘ WŁADYSŁAW
Uspokójta się chłopy albo was karzę
wychłostać! Maćko, mów od początku,
co takiego żeście odkryli.
Nieco blady, wystraszony, starszy mieszkaniec Klekotów
przełyka ślinę i zaczyna opowieść:
MAĆKO
Mój Antek, jak co dzień, posedł
zbirać chrust do lasu. Noc
nadchodziła, a łon nie wraca. Se
myśle. Zgubił się tłumok jeden cy
jak. Je jak łodyniec, gruby jak
beka, a głupsy od nasej schorowanej
babuni. Ale to jednak brat, a brata
kochom nad zycie. Posedłem go
znaliźć. Jesce nigdy sie nie
zgubił. Zawse zbirał gałynzie na
bzegu lasu. No to jo posedł. Ide i
ide, patse na zimie, na droge. Jego
ślady widze. Jezusińku kochany, jo
se pomyśloł, on polozł w środek
ciemnego boru. A jo tylech razy mu
powtorzoł, nie leź tam bo sie
zgubis. Nie posłuchoł. Polozł.
KSIĄŻĘ WŁADYSŁAW
Do rzeczy Maćko. Moja cierpliwość
się kończy!
MAĆKO
Wyboc panie. O cym to jo ... Aaa.
No i tłumok jeden nie posłuchoł.
Scyńście łod Boga, że Antek ma
chorą kuśkę. Co chwila posikuje. A
smród jest wtedy tak samo mocny jak
jego pierdy z dupy. Tylko jo poznom
z daleka jego zapachy. No ide, ide,
wąchom i ide. Staje, patse psed
siebie. Łocy przecirom, Jezusińku
drogi. To Antek kuco pod ksakiem i
sro. Noc już prawie zapadła.
Podchodze jo do brata. Pytom sie
go. Antek, ty tłumoku, co ty
wyprowios. Po coś tu przylozł, tak
daleko? Łocy robiom mu sie duze,
nie wim, mo zatwardzynie cy sie
cegoś wystrasył. Kucom obok niego,
a łon pokazuje palcem przed siebie.
Patse, znowu łocy psecirom, a tam
na polanie stoi wiezycka. Jakieś
mnichy stoją z pochodniami. Cosik
zacynają śpiwać. Na stosie leży
jakowyś diaboł albo jesce cosik
gorsego. Najstarsy podpolo stos.
Wsyscy sie kłaniają, a to cuś
chajcuje sie jak nie wim co. Dym
corny leci. Jezusińku drogi. Po
wsystkim zakonniki posły do środka,
a my pocekalim aż wstanie słońce i
chodu.
DORADCA KRÓLA
Jaśnie Panie. To chyba jakiś
diabelski zakon. Heretycy. Być może
składają ofiary ze zwierząt albo
gorzej - z ludzi.
KSIĄŻĘ WŁADYSŁAW
(wstaje z miejsca, zaczyna
krzyczeć)
Nie będę tolerował takich
obrzędów na moich ziemiach!
Rozkazuje wysłać odział
rycerzy. Sprawdzą, czy to aby
prawda. Jeśli tak, to wszystkich
mnichów związać i sprowadzić do
miasta. Maćko będzie przewodnikiem.
Mam nadzieję, że nie skłamałeś
obdartusie, bo inaczej każe cię
wymoczyć w gorącej smole.
MAĆKO
Matko Boska, Jezusińku Drogi.
PRZEJŚCIE DO:
PLENER. DROGA DO LASU - RANEK
Polną drogą, konno, jedzie kilkunastu rycerzy. Wraz
z ciemno brodatym dowódcą, na jasnej klaczy siedzi wystraszony
Maćko. Wszyscy podążają w kierunku puszczy. W oddali widać wioskę Klekoty.
Koło chaty - lipianki z dachem ze słomy, stoi Antek, na
twarzy ma jak zwykle głupkowatą minę. Macha ręką w stronę
galopujących ludzi.
WNĘTRZE. IZBA W WIEŻY - RANEK
Ciemna izba. Pośrodku stoi szeroka ława. Wokół na pieńkach
siedzi grupa mnichów. Najstarszy na końcu pod otworem w
ścianie, trzyma na kolanach, oprawioną w skórę, księgę. Na
kamiennej podłodze pali się gruba świeca, której blask rzuca
na ściany groteskowe cienie.
IZYDOR
Bracia. To co się nam przytrafiło,
spisaliśmy w tej oto księdze. Jeśli
kiedykolwiek zagrozi nam jakieś
niebezpieczeństwo wiecie co należy
czynić. Musimy strzec tej
tajemnicy. To nasza misja. Do tej
pory byliśmy skromnym zakonem,
który żarliwie modlił się do Boga
najwyższego. Nasz gość zaburzył
stały porządek bractwa. Mimo to
nigdy nie był nam wrogiem.
Przyjęliśmy go w nasze progi.
Karmiliśmy i próbowaliśmy uzdrowić
przez 30 wschodów i zachodów słońca.
Na ławie stoi dziwne, stworzone z materiału podobnego do
metalu, pudło oraz srebrna duża kostka, na której widnieją
napisy w obcym języku:
oh tookurah hohututah mawulah duh dwa maher duh. nuwrlahah
uw hoe marikoto et meekotutrah tutrah oto indra ukreahiah.
PRZEJŚCIE DO:
PLENER. PUSZCZA - DZIEŃ
Przez gęste knieje - olchy, buki, brzozy, jodły i sosny,
przedziera się oddział zbrojnych. Na przedzie idzie
wystraszony Maćko.
BRODATY DOWÓDCA
Daleko jeszcze chłopie?
MAĆKO
Jesce kawałek panie.
BRODATY DOWÓDCA
Obyś prawdę mówił, bo inaczej
posmakujesz mego miecza.
WNĘTRZE. IZBA W WIEŻY - DZIEŃ
Trzydziestu mnichów siedzących wokół ławy podnosi się jak
jeden mąż, gdy z zewnątrz dobiegają ich krzyki ludzi.
Podchodzą do wylotu w ścianie. Kilku z nich patrzy co się
dzieje pod wieżą.
PLENER . POD CZARNĄ KAMIENNĄ WIEŻĄ - DZIEŃ
Kilkunastu zbrojnych wybiega z gęstwiny drzew. Zatrzymują się.
Rozglądają wokół. Podnoszą głowy i obserwują owalną, smukłą,
kamienną budowlę. Brodacz wychodzi przed szereg.
W pobliskich krzakach widać postać w obdartym ubraniu.
BRODATY DOWÓDCA
W imieniu księcia Władysława
Łokietka, pana tych ziem, rozkazuję
wam otworzyć wrota!
WNĘTRZE. IZBA W WIEŻY - DZIEŃ
Przerażeni zakonnicy spoglądają na siebie. Na twarzy
starego Izydora maluje się spokój i opanowanie.
IZYDOR
Uspokójcie się bracia. Porozmawiam
z nimi. ..
IZYDOR
(pokazując palcem na
trzech młodych mnichów)
.... a wy uciekajcie
tylnym, ukrytym wyjściem,
zabierzcie ze sobą księgę i
pochowajcie wraz z tym
niebezpiecznym przedmiotem pod
naszym starym dębem. Szybko! Oni
nie mogą tego znaleźć.
TRZEJ MNISI
Nie zawiedziemy mistrzu!
PLENER. POD CZARNĄ KAMIENNĄ WIEŻĄ - DZIEŃ
Drewniane wrota otwierają się. Pojawia się w nich stary,
długo-brody mężczyzna, podpierają się laską. Towarzyszy mu
dwoje innych zakonników. Powoli idą w kierunku rycerzy.
BRODATY DOWÓDCA
Stać! Jak cie zwą mnichu?
IZYDOR
Jam jest Izydor. Najwyższy kapłan.
BRODATY DOWÓDCA
(rozgląda się)
Ten oto tu obdartus twierdzi ...
Zaraz gdzie on jest?
JEDEN Z RYCERZY
(wskazuje na zarośla)
Panie on się ukrywo w w tamtych
krzakach.
BRODATY DOWÓDCA
Przyprowadzić go!
Dwóch rycerzy wyciąga z krzaków skulonego chłopa.
BRODATY DOWÓDCA
Więc ten oto tu , mieszkaniec z
okolicznej wioski, twierdzi, że
odprawiacie jakieś szatańskie
praktyki. Kogo paliliście? Czy
składacie ofiary z ludzi? Mówcie
prawdę! A może oddajecie cześć
diabłu?
IZYDOR
Panie mości rycerzu. Jesteśmy
skromnymi mnichami, którzy gorliwie
modlą się do Boga. Temu biednemu
chłopu coś się przewidziało.
BRODATY DOWÓDCA
Był też z nim jego młodszy brat.
Czy on też miał zwidy?
IZYDOR
Nie jesteśmy wyznawcami szatana!
BRODATY DOWÓDCA
O tym zdecyduje święte oficjum w
Krakowie. Przeszukać wieżę!
Wyprowadzić resztę mnichów!
Rycerze wchodzą do budynku. Po chwili wyprowadzają
trzęsących się ze strachu ludzi. Jeden ze zbrojnych niesie
kilka starych ksiąg.
RYCERZ
Panie. Znaleźlim tylko to.
BRODATY DOWÓDCA
Związać wszystkich. Wieżę podpalić!
DRUGI RYCERZ
Ale panie. Żeby się las nie
shajcował.
BRODATY DOWÓDCA
Nie ma wiatru. Drzewom się krzywda
nie stanie.
Kilku rycerzy naciąga łuki i wystrzeliwuje płonące strzały w
drewniany dach i wrota. Niektórzy mnisi łapią się za głowy.
Inni klękają i modlą się do Boga. Nagle jeden z nich biegnie
na oślep przed siebie. Chce uciec. Brodaty dowódca dogania
go i dosięga mieczem. Łysa głowa toczy się na leśnym mchu. Z
leżącego ciała wytryska krew.
PRZEJŚCIE DO:
700 lat później
PLENER. WŁOCŁAWEK. ULICA OKRZEI - DZIEŃ
(cdn.)
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą Altao.pl. Kup licencję
Galeria zdjęć - Scenariusz filmowy: Tajemnica starej puszczy, część pierwsza
Więcej artykułów od autora aragorn136
Polecamy podobne artykuły
Teraz czytane artykuły
Nowości
Artykuły z tej samej kategorii
Pliki cookie pomagają nam technicznie prowadzić portal Altao.pl. Korzystając z portalu, zgadzasz się na użycie plików cookie. Pliki cookie są wykorzystywane tylko do działań techniczno-administracyjnych i nie przekazują danych osobowych oraz informacji z tej strony osobom trzecim. Wszystkie artykuły wraz ze zdjęciami i materiałami dostępnymi na portalu są własnością użytkowników. Administrator i właściciel portalu nie ponosi odpowiedzialności za tresci prezentowane przez autorów artykułów. Dodając artykuł, zgadzasz się z regulaminem portalu oraz ponosisz odpowiedzialność za wszystkie materiały umieszczone przez Ciebie na stronie altao.pl. Szczegóły dostępne w regulaminie portalu.
© 2024 altao.pl. Wszystkie prawa zastrzeżone.
0.151