Dlaczego mężczyzna nie gotuje, mimo że potrafi? - Prywatne - Mój Blog

Weźmy dwa programy kulinarne. W jednym urodziwa pani Ewa (imiona nieprzypadkowe), pięknie wystrojona, w świetnie wyposażonej, nowoczesnej kuchni, przygotowuje frykasy. W drugim pan Robert gotuje na murze średniowiecznego zamku, niebieski płomień syczy pod garncem, ciągle walczy z wiatrem, muchami i ciekawskimi przechodniami.

 

Który program jest bardziej atrakcyjny dla mężczyzny? Pani Ewo, uszanowanie, ale przykro mi – to, co robi pan Robert czy inny pan Karol jest super ciekawe dla mnie. U pani troszkę nudnawo i tak jakoś zbyt bezpiecznie…

 

Inna sprawa. Dlaczego obtoczenie kawałka mięsa w mące, jajku oraz posypce i usmażenie go na patelni jest dla wielu mężczyzn mordęgą, a zrobienie bliźniaczych czynności, jak ponacinanie karkówki, posypanie pieprzem, solą, przyprawą i usmażenie jej, dosłownie, 20 kroków od kuchni, na grillu, jest przyjemnością, do której nie trzeba go namawiać? A jeśli jeszcze przyjdą koledzy, to będzie przygotowywał grillowy sprzęt cały dzień, mimo że w zlewie nie zmyje brudnych naczyń. Gdzie jest haczyk?

 

 

Odpowiedź jest krótka. I bolesna. Dom. On nie cierpi gotować w domu. On gotuje najpierw dla siebie i swoich towarzyszy polowania, z dala od domu. Na wolnym powietrzu, używając najprostszych narzędzi. To mu sprawia przyjemność. To mamy zapisane w genach.

 

Powiedzenie mężczyźnie: „Jesteś w domu, ugotuj coś”, będzie odebrane tak: „jestem w więzieniu, muszę jeszcze odrabiać prace społeczne”. Sorry, to nas kompletnie nie rajcuje. Not a bit!

 

W Biblii jest tylko jeden fragment, gdzie Jezus zupełnie sam przygotowuje posiłek. I co robi? A jakże, piecze ryby na ogniu, na brzegu, dla właśnie łowiących na jeziorze uczniów (J 21). Kiedy mężczyzna widzi płomień, jego łowieckie instynkty dają o sobie znać i naprawdę jest w stanie niezłą strawę przyrządzić. Strawę, a nie obiad dla cioci czy muffinki dla dzieci.

 

 

Więc może warto mieć w domu „zwykłą” kuchenkę z palnikiem, żeby go ten płomień nęcił? A na balkon czy do altany kupić przenośną, taką à la pan Robert. Zacznie kucharzyć i to szybko… 

 

*Tekst ukazał się także na moim facebooku