2 479
2 701 min.
Zespoły i Artyści
pj (15391 pkt)
1500 dni temu
2020-10-13 14:42:14
Zostawię jednak zespół Van Halen, a zajmę się muzykiem Van Halenem
Gdyby nie talent i charyzma tego wirtuoza gitary, wspomniana na wstępie debiutancka płyta – intrygująca mieszanka wyrafinowanego i jednocześnie przebojowego hard rocka z heavy metalem, nie wstrząsnęłaby podwalinami muzyki rockowej. A grupa raczej nie sprzedałaby do dziś aż 80 mln krążków.
Technikę gry facet miał niesamowitą. To żadna subiektywna opinia. Fani, krytycy muzyczni – wszyscy się z tym zgodzą. Eddie wypracował swój własny, jakże niepowtarzalny styl. Był innowatorem. Wpadł na kilka praktycznych pomysłów dla gitarzystów, które z powodzeniem opatentował i rozpowszechnił. Takim był tapping (zapoczątkowany przez gitarzystę Steve’a Hacketta), czyli specjalna podpórka, dzięki które można naciskać struny na gryfie palcami obu rąk.
Van Halen był jednym z najszybszych gitarzystów. Swój instrument nazwał Frankenstratą, bo był zbudowany z części pochodzących z Fendera Stratocastera i Gibsona. Skonstruował inne linie efektów gitarowych i wzmacniaczy, które sygnował własnym nazwiskiem. Stworzył własną firmę EVH, gdzie był bardzo mocno zaangażowany w cały proces udoskonalania kolejnych modeli.Łącznie w swoim studiu miał ponad 650 sztuk gitar!
Eddie Van Halen (źródło: www.flickr.com/photos/nationalmuseumofamericanhistory)
Grał po swojemu. Bawił się muzyką. Eksperymentował z dźwiękiem. Zawsze uśmiechnięty wkładał w swoją pracę na scenie wiele luzu, feelingu i szaleństwa. Potrafił wydobywać dźwięki lewą ręką, uderzając palcami w struny, gdy jednocześnie prawą kontrolował potencjometr głośności. Był też cholernie dobrym keyboardzistą, ale to jego gitarowe solówki robiły największe wrażenie – „Eruption” w pierwszej płyty to mistrzostwo świata.
źródło: YouTube.com (Standardowa licencja)
Oczywiście Eddie nie udzielał się muzycznie jedynie w swojej kapeli. Przyjmował pewne ciekawe propozycje, także te… około-filmowe.
Na przykład na początku lat 80. zagrał słynną solówkę w hicie Michaela Jacksona „Beat It”( zgodził się na to ze względu na producenta albumu „Thriller”, czyli Quincy Jonesa). Zaśpiewał w chórkach na debiutanckim, solowym albumie Briana Maya pt. „Star Fleet Project”. Pojawił się nawet w clipie Franka Sinatry „L.A. Is My Lady”. Jeżeli natomiast chodzi kino, to Eddie nagrał solową piosenkę „Donut City” do komedii pt. „Odjazdowe wakacje”. Co więcej, wspólnie z bratem skomponował dziewięciominutowe „Respect the Wind” do katastroficznego filmu „Twister”. Jego gitarowy popis mogliśmy usłyszeć w piosence „Lost Boys Calling” z dramatu pt. „1900: Człowiek legenda”.
To nie wszystko. Nagrał… kolędę (razem ze Stevem Lukatherem z grupy Toto) oraz motyw ilustracyjny na potrzeby filmu porno pt. „Sacred Sin”, za który został uhonorowany podczas 25. gali rozdania AVN Awards – nagród fundowanych przez branżowy magazyn (oczywiście wiadomo, o jaką branżę chodzi).
Życie prywatne i choroba
Muzyk na ślubnym kobiercu stawał dwa razy. Pierwszy raz ożenił się w 1981 roku z aktorką Valerie Bertinelli (serial pt. „Tylko Manhattan”). Zapoznał ją na koncercie... Van Halen w Luizjanie. Nic więc dziwnego, że ich, urodzony na początku lat 90, utalentowany syn Wolfgang (hołd dla Mozarta) „Wolfie” William w 2007 roku został nowym basistą w zespole (po odejściu Michaela Anthony’ego). Wtedy też Eddie rozstał się z małżonką, pozostając jednak w dobrych relacjach. Dwa lata później powiedział sakramentalne tak kaskaderce. Była nią Janie Liszewski („Od zmierzchu do świtu”).
Gitarzysta walczył z alkoholizmem. Miał częsty kontakt z narkotykami, palił po dwie paczki papierosów dziennie. Ale to nie wódka ani dragi, ani tym fajki przyczyniły się do jego śmierci, a ciężka choroba. Wcześniej, w roku 2000, zdiagnozowano u niego raka języka. Spora część tego mięśnia została usunięta, ale z czasem nowotwór odżył i zaatakował gardło. Tę batalię w ostatnich latach i miesiącach przegrał. Zmarł w szpitalu w Santa Monica. Jednocześnie zakończyła się ważna epoka w muzyce. Pełna szaleństwa, energii, przerw, zrywów i powrotów.
Eddie Van Halen (źródło: wikimedia.org)
Bóg gitary – jak o nim mawiali fani – który zrewolucjonizował rocka, ostatni koncert dał 4 października 2015 roku w Hollywood Bowl w Los Angeles (później nigdy już nie wrócił na scenę). Na pożegnanie razem z zespołem zagrał swój największy przebój „Jump” oraz zachwycił 10-minutową solówką!
źródło: YouTube.com (Standardowa licencja)
„Moje serce jest złamane i wątpię, bym kiedykolwiek w pełni otrząsnął się po tej stracie” – napisał w serwisach społecznościowych Wolfgang Van Halen. Też mam ojca chorego na raka, który jest dla mnie wzorem, więc zapewne podobnie bym się wypowiedział...
Najlepsze momenty w karierze Eddiego (kompilacja fana):
źródło: YouTube.com (Standardowa licencja)
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą Altao.pl. Kup licencję
Mogą Cię zainteresować odpowiedzi na te pytania lub zagadnienia:
Galeria zdjęć - Heavymetalowy Eddie Van Halen – pożegnalny artykuł o wirtuozie gitary
Więcej artykułów od autora pj
Polecamy podobne artykuły
Teraz czytane artykuły
Nowości
Artykuły z tej samej kategorii
Pliki cookie pomagają nam technicznie prowadzić portal Altao.pl. Korzystając z portalu, zgadzasz się na użycie plików cookie. Pliki cookie są wykorzystywane tylko do działań techniczno-administracyjnych i nie przekazują danych osobowych oraz informacji z tej strony osobom trzecim. Wszystkie artykuły wraz ze zdjęciami i materiałami dostępnymi na portalu są własnością użytkowników. Administrator i właściciel portalu nie ponosi odpowiedzialności za tresci prezentowane przez autorów artykułów. Dodając artykuł, zgadzasz się z regulaminem portalu oraz ponosisz odpowiedzialność za wszystkie materiały umieszczone przez Ciebie na stronie altao.pl. Szczegóły dostępne w regulaminie portalu.
© 2024 altao.pl. Wszystkie prawa zastrzeżone.
0.773