Dość jednak zachwytów, pora przejść na mroczną stronę mocy i przedstawić kilka gorzkich słów prawdy o znanym i lubianym wydarzeniu. Nie wierzycie? Przecież każdy chwali ten poznański festiwal fantastyki, a liczne relacje ukazują bajecznie kolorowy i bogaty konwent… Cóż… Pyrkon z roku na rok staje się coraz bardziej powtarzalny, ubogi pod względem wartościowych treści, związanych stricte z pojęciem fantastyki i… po prostu komercyjny. Nie dajcie się zwieść pięknym słowom organizatorów, którzy zgrabnie manipulują liczbami, by ich konwent wyglądał na bogatszy. Pamiętam edycje Pyrkonu, gdy cały pawilon wypełniony był ogromnymi modelami pojazdów z "Gwiezdnych Wojen" oraz stoiskami artystów prezentujących swoje nietuzinkowe prace – rzeźby czy unikatowe obrazy. Gdy z kolejnego wysypywały się naukowe modele, przyciągające uwagę wielu uczestników, w tym rodzin razem ze swoimi pociechami. Jak na Sali Ziemi odbywały się przedstawienia teatralne, a strefa gier planszowych połączona z naprawdę fajnie zaprojektowaną strefą gastronomiczną, działającą do późnych godzin nocnych, gwarantowały możliwość wielogodzinnej zabawy. Zresztą widać to gołym okiem. Pyrkon stanowczo pogorszył się po pandemii COVID-19. Za przykład mogą posłużyć wioski. Kiedyś ledwo mieściły się w pawilonie i były tłocznie odwiedzane przez uczestników. Do tego zawsze zaskakiwały czymś nowym. Obecnie widać duże pustki oraz przeogromną powtarzalność. Wiosek ubywa z każdym rokiem. Do tego stają się mniejsze i… takie same. Najbardziej boli mnie brak nowości. W tegorocznej edycji było naprawdę mało fotościanek, z czego niektóre takie same, jak w ubiegłym roku.

 

Na strefę Gwiezdnych Wojen marsz! Rzekł z dumą Baby Yoda. Nie wypadało odmówić!

 

Bebechy Gwiazdy Śmierci

 

Kiedyś Pyrkon zaskakiwał nowościami. Każda edycja była niepowtarzalną przygodą w świecie fantasy. Obecnie po erze COVID-19 organizatorzy spoczęli na laurach. Pawilony są zawsze identycznie wystrojone. Oferowane atrakcje niczym nie różnią się od tych z zeszłego roku. Ba! Nawet zdarzają się praktycznie takie same prelekcje – prawdziwe odgrzewane kotlety z poprzedniej edycji. Niestety miałem okazję w takiej uczestniczyć. Autor przedstawiał ikoniczne dla kinematografii potwory, które zostały stworzone bez udziału komputerowych efektów specjalnych i przeżyłem deja vu. Prelegent bowiem z trzech omawianych potworów odtworzył dwa z ubiegłego roku, zmieniając tylko trzeciego. Nie było o tym ani słowa w opisie prelekcji… i muszę przyznać, że niemal straciłem swój czas. Powtórzę, niemal, ponieważ jednak dowiedziałem się czegoś nowego. Niemniej niesmak i rozczarowanie pozostało.

 

Moją uwagę przyciągnęło też marnowanie powierzchni. Strefa gier, cosplay czy mangi i anime to przykłady ogromnie źle zagospodarowanej przestrzeni. Nie oferowały one zbyt wiele, ale rozciągnięte były aż na trzy duże sale. Strefa mangi i anime oprócz prelekcji, fotostudia i dosłownie jednej wioski "One Piece" była ogromną reklamą. Uczelni, biur podróżniczych czy innych konwentów… i to w zasadzie tyle. Po nazwie strefy spodziewałbym się czegoś więcej, a Wy? Podobnie było ze strefą integracyjną… Wiało tam nudą. Nie dlatego, że połowę strefy wypełniały leżaki i dwa dmuchane zamki. Nie dlatego, że brakowało atrakcji. Powodem był nieznośny hałas, który psuł radość z czegokolwiek. Scena zagłuszała gry taneczne i dźwiękowe, gdy poczucie rytmu jest sednem zabawy. Hałas nie pozwalał się również zrelaksować. Utrudniał także rozmowy i dzielenie się wrażeniami pomiędzy konwentowiczami. Do tego w tej strefie zorganizowano punkt medyczny, w którym lekarze mieli problem z niesieniem pomocy pacjentom, bo wszechobecny hałas skutecznie utrudniał zrozumienie poszkodowanego. Potwierdzeniem faktu, że atrakcji na tegorocznym Pyrkonie było bardzo mało jest strefa cosplay. Na siłę zaprojektowana scena – prowadzone prelekcje bardziej nadawały się do małej sali, gdzie grupka zainteresowanych mogłaby w pełni skupić się na wykładzie niż wielką halę, gdzie krzyki zakłócały odbiór i utrudniały przedstawienie prelegentowi całkiem ciekawego tematu. Do tego kolejna strefa wypoczynkowa – naprawdę? Mały kącik cosplay’owej mody – pokaz naprawdę świetnie zaprojektowanych strojów, wypożyczalnia kostiumów – zbędna i niepotrzebna, ponieważ w tej zabawie chodzi o własnoręczne zaprojektowanie przebrania oraz przyczułek autografów i spotkań z gwiazdami cosplay’u, który również dobrze mógł mieć miejsce w pawilonie PCC. Przez większość bowiem konwentu był zwyczajnie pusty i zajmował tylko miejsce. To kolejne srogie rozczarowanie strefą, która miała bawić licznymi atrakcjami. Strefę gier wolę przemilczeć, gdyby nie niezawodne Nintendo, pasjonaci gier oraz konsol retro, czy wybitni redaktorzy CD Action nie byłoby o czym pisać. Ooo, przepraszam, warta uwagi była również olbrzymia makieta umieszczona w centrum niemal pustej strefy. Niestety była tak zjawiskowa, że uwypuklała mizerny charakter tej zupełnie zaniedbanej hali.

 

 

Entuzjazmu nie wzbudzili również mali twórcy, odpowiedzialni za „podobno unikatowe rękodzieła”… którymi na tegorocznej edycji okazały się reprinty stworzone przez AI. Rozumiem, Wasze rozczarowanie. Ja też byłem tym faktem zszokowany, ale dorzucę jeszcze oliwy do ognia. Z zaufanego źródła wiem, że większość małych twórców na poznańskim festiwalu fantastyki dwu-, a nawet trzykrotnie podwyższa ceny swoich wyrobów względem normalnej, ponieważ to Pyrkon i ludzie z pewnością kupią. Niestety nie będę wspierać takiego podejścia i czuję się w obowiązku ostrzec Was przed tak nieczystymi praktykami ze strony, nie bójmy się tego nazwać, zwykłych oszustów czy wyzyskiwaczy. Jednak wierzę, a może chcę wierzyć, iż nie wszyscy wystawcy w tej strefie kwalifikują się do omówionych powyżej grup, a co za tym idzie, oferują naprawdę wartościowe, ciekawe i niepowtarzalne rękodzieła, która będą zdobić Wasze mieszkania bądź też ciało. Wystarczy tylko dobrze szukać i nie dać się nabrać naciągaczom.

 

Inną kwestią pozostaje Pyrkon od strony organizatorskiej. Nie chcę tutaj wyliczać wszystkich wpadek Stowarzyszenie Klubu Fantastyki „Druga Era” podczas Pyrkonu 2024. O niektórych mogliście przeczytać powyżej. Uważni czytelnicy wychwycą kąśliwe uwagi ukryte między zdaniami. Mógłbym tu wspomnieć o otwieraniu bram w momencie startu prelekcji i warsztatów, szatniach, które nie są w stanie pomieścić bagażu uczestników (w tym cosplay’erów, którzy są przecież żywą reklamą festiwalu!), podczas gdy dwie są zamknięte na czas trwania wydarzenia z nieznanych powodów, ciągnących się w nieskończoność kolejkach, z którymi od lat organizatorzy nie chcą, podkreślam nie chcą zwyczajnie nic zrobić… Jednak po co? Fanboy’e Pyrkonu zlinczują mnie pomimo trafnych argumentów. Inni zaś będą bali się odezwać, bo członkowie Drugiej Ery skutecznie próbują zdyskredytować każdego uczestnika, szczególnie gdy jego krytyka, jest najbardziej trafna. Pomijam fakt, iż sami nie wiedzą, czy ich bilety rozdane w ramach nagrody za udział w Maskaradzie posiadają tokeny? Spytacie, o co mi chodzi? Otóż moja narzeczona była ubiegłoroczną uczestniczką Maskarady i za swój udział otrzymała bilety na Pyrkon 2024 bez informacji o liczbie tokenów. Zgodnie z otrzymaną odpowiedzią od organizatorów, nagrody w ramach konkursów, pozbawione są tokenów… Jaka jest prawda? Posiadają, nawet dwa. Cóż… to tylko jedne z wielu przykładów, dlaczego organizacja Pyrkonu stoi na niskim poziomie.

 

Dokonał żywota, czekając w kolejce na prelekcje

 

Podsumowując, Pyrkon to wciąż oferujące wiele radości, zabawy i możliwości dla wszystkich fanów fantastyki. Niestety organizatorzy przed wyruszeniem w drogę do kolejnej edycji, powinni zebrać drużynę, przeanalizować błędy i wrócić na właściwe tory. Pyrkon bowiem to nie gwiazdy filmowe czy wielkie koncerty, a przede wszystkim pasjonaci fantastyki. Niestety ubywa tych drugich… wysokie i do tego wciąż wzrastające ceny za trzydniową wejściówkę, horrendalnie drogie zakwaterowanie w Poznaniu na czas wydarzenia i coraz bardziej widoczna powtarzalność omawianego festiwalu skutkuje odpływem zagorzałych fanów tego konwentu. Twórców wiosek, cosplay’erów, i prawdziwych pasjonatów. Przybywają oportuniści, na koncerty wielkich zespołów muzycznych, ponieważ dla nich to zdecydowanie tańsza opcja, po autografy gwiazd, bo raczej trudno ich spotkać poza ekranem, oraz bogacze z jednego ważnego powodu: Pyrkon jest po prostu trendy! Mimo iż w tym roku znów pobito rekord odwiedzających, to nie ma się czym cieszyć, to sztucznie zawyżona liczba, nie oddająca tego, co naprawdę było widać – pustych hal w piątek i niedzielę… gdy tych wielkich atrakcji zabrakło. Obym się jednak mylił i Pyrkon nie skończył w odmętach zapomnienia, podobnie jak pewne inne, znane targi na świecie, E3… bodajże?

 

Więcej o festiwalu na oficjalnej stronie: https://pyrkon.pl/

 

PS Dodatkowych kilka zdjęć przesłał zaprzyjaźniony z Altao.pl cosplayer - Roberto Agazzi

Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą Altao.pl. Kup licencję