(Altao.pl) Muzykę do „Call Me” skomponował Tomek Lubert. Jak się z nim współpracowało? Czy melodia, którą zaprezentował, od razu przypadła Ci do gustu i stwierdziłaś: „tak, ta melodia idealnie pasuje do słów refrenu”?

 

MK: Kiedy przysłał mi demo, pomyślałam, że to jest dokładnie to, czego chciałam. Coś, co dało mi klimat lat 80. i wczesnych 90. Zawsze lubiłam ten rodzaj muzyki, ponieważ przenosi mnie w czasy młodości. Natychmiast zacząłem pracować nad melodią i tekstem. Jest to jedna z pierwszych piosenek, które nagrałam prawie 2 lata temu. Praca z Tomkiem Lubertem jest cudowna, bo ma taką dobrą duszę. Jest dla mnie jak starszy brat/mentor.

 

Marta Krupa (fot. materiały promocyjne)

 

(Altao.pl) Do singla powstał teledysk. Jednak warunki w trakcie jego realizacji na Malcie nie należały podobno do najprzyjemniejszych. Czy to prawda, że panował wtedy upał nie do zniesienia? Zapewne kochasz lato i opalanie, ale jak udało się Tobie „walczyć” z tymi czterdziestoma stopniami Celsjusza?

 

MK: Pogoda była wtedy nie do zniesienia, przez co czułam się prawie jak w mieście duchów na Malcie, bo większość ludzi ukrywała się w pomieszczeniach zamkniętych. W południe było najlepsze oświetlenie, więc musieliśmy właśnie wtedy pracować. Ubrania były bardzo ciężkie i oczywiście czułam się, jakbym się topiła, ale musiałam wytrzymać i zrobić to.

 

(Altao.pl) Kiedy światło dzienne ujrzy cała debiutancka płyta? Ile utworów się na niej znajdzie?

 

MK: W tej chwili wydaję singiel za singlem, ale mam już nagranych 8 piosenek i wkrótce nagrywam utwór numer 9. Drugi teledysk/piosenkę wydamy wkrótce po Świętach Bożego Narodzenia, przed nowym rokiem. Ten następny ma bardziej latynoski klimat.

 

(Altao.pl) Zostawmy muzykę i modeling, a przejdźmy na moment do świata filmu. W 2017 roku zagrałaś bowiem w amerykańskim thrillerze pod tytułem „You Can’t Have It” u boku Armanda Assante (znanego m.in. z roli Odyseusza i Gottiego). Jak wspominasz te swoje „pięć minut”? I w jaką postać się tam wcielałaś?

 

MK: Świetnie się bawiłam, kręcąc ten film. To była mocna rola. Wcieliłam się w postać tak różną ode mnie. Byłam częścią mafii i na końcu – zabójcą. Było fajnie i serio widzę siebie w większej liczbie ról. Niewiele osób wie, że prowadziłem także program telewizyjny w Republice Południowej Afryki.

 

(Altao.pl) Przyciągnął Cię również świat tańca. Ponad 10 lat temu widzowie w Polsce mogli Cię oglądać w „Tańcu z Gwiazdami”, gdzie Twoim partnerem na parkiecie był Przemek Juszkiewicz. Skąd pomysł, aby wziąć udział właśnie w takim show, a nie programie muzycznym? Czy wcześniej już tańczyłaś, czy jednak to był dla Ciebie dziewiczy ląd?

 

MK: Moja siostra zaczynała działalność w Polsce i skontaktowała się z moim starym menadżerem, aby dowiedzieć się, czy chciałbym wziąć w tym udział. Powiedziałam: pewnie, czemu nie? Ale czy to był najlepszy moment? Niezupełnie. Mimo wszystko był to dla mnie niesamowicie satysfakcjonujący czas i jestem z niego dumna. Nie jest łatwo wystąpić po raz pierwszy przed milionami ludzi na żywo. Bardzo mi się to jednak podobało i zdecydowanie wyrwało mnie ze skorupy. Nigdy wcześniej nie tańczyłam zawodowo w sali balowej. To było dla mnie bardzo nowe. Kiedy byłam młodsza, zazwyczaj tańczyłam przed lustrem lub gdzieś z przyjaciółmi.

 

(Altao.pl) Jesteś też mówcą motywacyjnym. Wspierasz kobiety w ich osiąganiu samorealizacji zawodowej i prywatnej, gdyż sama masz za sobą osobiste doświadczenia, które nauczyły Cię dążenia do wyznaczonych celów. Co im więc dokładnie przekazujesz, jakimi słowami budujesz ich wiarę w siebie?

 

MK: Lubię wspierać kobiety. Nie lubię rywalizacji, zazdrości i nienawiści. Myślę, że my, kobiety, wszystkie powinnyśmy motywować się nawzajem i cieszyć się sukcesami i osiągnięciami innych osób. Wszyscy musimy okazywać więcej współczucia i zrozumienia. Ważne jest, aby wspierać się nawzajem, aby wspólnie osiągnąć wielkość, niczym silne wojowniczki, którymi jesteśmy. Inspirowanie tych, którzy przeszli złamanie serca jest również ważne, aby nigdy nie było za późno na ponowne znalezienie miłości. Trzeba tylko mieć wiarę i wierzyć, że to się może wydarzyć. Myślę, że najważniejszą rzeczą jest bycie sobą. Po prostu bądź sobą i nie udawaj kogoś, kim nie jesteś. Ludzie, którzy Cię nie kochają, nie muszą być częścią Twojego życia.

 

(Altao.pl) Dzisiaj, po rozwodzie z pochodzącym z Włoch kierowcą rajdowym – Marco Andrettim, jesteś singielką i póki co, jak powiedziałaś w jednym z wywiadów, odpowiada Ci ten stan. A ja mimo to spytam. Gdybyś jednak poznała mężczyznę swojego życia, to czym musiałby się cechować? Masz określony typ faceta?

 

MK: Cieszę się życiem singla i tym razem całą swoją uwagę skupiam na sobie, ale oczywiście w końcu z chęcią znajdę kiedyś moją drugą połówkę i wierzę, że on tam jest. Myślę, że najważniejsze, aby wspierał moją karierę, moje pasje, marzenia i cele życiowe. Pokocham kogoś, przy kim poczuję się bezpiecznie, w kim znajdę mojego obrońcę, największego fana i moją opokę. Facet idealny to taki, który mnie motywuje i inspiruje, nie ocenia. Dobre serce i dusza. Ktoś, przy kim mogę być całkowicie sobą, zwłaszcza gdy poczuje i zrozumie moje głupkowate poczucie humoru. Kocha zwierzęta, przyrodę, moją rodzinę, przyjaciół i jest beznadziejnym romantykiem jak ja.

 

*Rozmawiał Przemek „Jankes” Jankowski

 

Social Media Marty:

https://www.instagram.com/martaandretti/

https://www.facebook.com/martakrupafanpage

Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą Altao.pl. Kup licencję